12 sie 2017

Od Dimityra do Lunaye

Byłem zaskoczony zwierzeniami dziewczyny, w końcu nie każda nowo poznana osoba od razu powie ci o swoich problemach. Powinienem więc jakoś zareagować, jak prawdziwy brytyjski dżentelmen pocieszyć panienkę w opałach, lecz niestety nie posiadałem tegoż cudownego daru pocieszania. Co prawda raz na ruski rok zdarzało mi się kogoś pocieszyć, ale to było bardziej ,,Spoko, chłopie, znajdziesz kolejną dziewczynę!", jednak nigdy nie robiłem tego w taki sposób... Nikt nigdy nie mówił mi, że ma chujowych rodziców, nikt nigdy nie opowiadał mi też o swoich poważnych problemach, więc nie dziwota, że nie wiedziałem jak zareagować. Została mi więc jedynie improwizacja, a ja z takiej improwizacji to nie byłem najlepszy...
Przykucnąłem sobie przed Lunaye. Wziąłem jej kubek z kawą z ręki i położyłem na blacie stolika.
- Wiesz... - zacząłem powoli. - Rodziny się nie wybiera, a twój tata zachował się no... niefajnie - ciągle obserwowałem twarz Azjatki, doszukując się jakiś emocji, nawet tych najdrobniejszych, by w nagłym przypadku wycofać nieodpowiednie słowa, gdybym zauważył jakiś grymas. - Więc wiesz, nie powinnaś się nim przejmować - wyszczerzyłem zęby w szerokim uśmiechu. W sumie w tej sytuacji chyba najlepszym wyjściem byłoby ominiecie tematu, nie żebym był jakimś ignorantem, nic z tych rzeczy! (Dobra, jestem, w jakiejś części). Tylko po prostu... Poddaję się, nie potrafię pocieszać. - W ogóle chyba szukasz jakiegoś pracownika prawda? - szybko zmieniłem temat. Blondynka kiwnęła ostrożnie głową.
- No.. Tak - odparła.
- Wspaniale! - klasnąłem w dłonie i skoczyłem na równe nogi. - W takim oto przed tobą stoi idealny barman, kelner, sprzątaczka, w ogóle idealna osoba do każdego stanowiska!
- Że niby ty? - parsknęła i spojrzała na mnie spode łba. Widać było, jak na tacy, że próbowała się nie roześmiać. Wyjątkowo pokiwałem głową i jeszcze szerzej się uśmiechnąłem, o ile to było możliwe.
- A widzisz tu kogoś innego? Przecież to oczywiste, że mówię o sobie! - żachnąłem się.
- Wiesz... A tak w ogóle, to masz jakąś pracę? - spytała przekrzywiając lekko głowę.
- No... - zastanowiłem się chwilę. - Mam, jednakowoż...!
- Nie wiedziałam, że potrafisz używać takich mądrościowych słów, jednakowoż - wtrąciła się i zachichotała.
- ...właścicielka mi się troszku znudziła - kontynuowałem nie zwracając uwagi na jej słowa.
- Że przepraszam bardzo, co?
- ...i w sumie to szukam jakiejś nowej kawiarenki, gdzie mógłbym pracować. Poza tym, nie mógłbym zostawić księżniczki w opałach! - nachyliłem się w stronę Luny i poruszyłem sugestywnie brwiami. Matko, co się ze mną dzieję? Już po raz trzeci to zrobiłem i to nie po pijaku!
- Ale... Chwila - powiedziała stanowczo. - Znudziła ci się właścicielka?
- Aha! - przytaknąłem. - Ładna jest z niej dupa, ale jak dla mnie stanowczo za stara, no przepraszam bardzo, jest o piętnaście lat starsza ode mnie!
- Co...
- Poza tym żadnych ładnych współpracowniczek, żadnych! No ja rozumiem, że tu jest Wielka Brytania, Europa Zachodnia i w ogóle, że to nie cudowne i piękne Słowianki z Bułgarii, czy gdzie, no ale ja przepraszam bardzo! Czuję się zawiedziony! A tu przynajmniej miałbym na co popatrzeć.
Luna patrzyła na mnie, jak na przygłupa. To była właśnie najgorsza prośba o pracę kiedykolwiek. To było okropne... Nie dziwię się więc, że zrzedła jej mina. Sam na taką prośbę, nie wiedziałbym, jak zareagować. Chociaż w sumie z drugiej strony... To była prawda, nie miałem żadnych ładnych współpracowniczek, a ta Azjatka była niczego sobie. Moje koleżanki z pracy to nie były tak piękne, bowiem jedna miała dość sporą nadwagę i zawsze chodziła w tłustych, rudych włosach, zawsze, i do tego ubierała za małe ubrania, co wyglądało dosyć komicznie. Druga natomiast była kompletną chłopczycą, czasami, gdy ją widziałem, to zastanawiałem się, czy ona w ogóle jest kobietą, czy facetem. Miała krótkie czarne włosy, a ubiór nosiła typowo męski, tak, że serio można było wziąć ją za jakiego chłopa.
- Czekaj... Chwila - zaczęła Luna. - Czy to właśnie była prośba o pracę? Czy twój jakiś żart?
Podrapałem się lekko zakłopotany po karku.
- A nie widać? Prośba o pracę! - skrzyżowałem ręce na piersi.
- Dość... Dziwna - zaśmiała się.
- Pff, nie znasz się - prychnąłem.
Podniosła brwi z dziwieniu i pacnęła się w czoło. Z jej ust wydobył się głośny i miły dla uszu śmiech. Od razu jej zawtórowałem.

Lunaye? Cóż dalej postąpisz? <.<

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz