27 sie 2017

Od Elli do Williama

- Basil, proszę, musimy działać wspólnie - odezwałam się po raz kolejny.
Brat spojrzał na mnie znużony.
- Serio? Nie możecie mi po prostu załatwić auta? - spytał.
Na szczęce miał siniak i nie wyglądał za dobrze. Dean zresztą podobnie, najwyraźniej chłopcy postanowili sobie coś wczoraj wyjaśnić. Kiedy spróbowałam zapytać, przyjaciel tylko mnie zbył, a brat udał, że nie słyszy.
- Tyle razy ci to tłumaczyłam. Nie możemy, bo dojdą po tobie do mnie. Jeśli dojdą do mnie, to Marcus mnie zabije. Dosłownie.
Wilkołak przewróciłam oczami.
- Więc? - Will wyglądał na znużonego monotonną dyskusją.
Westchnęłam ciężko, grzebiąc w swoim talerzu z chińską zupką. Zrobiłam ją wcześniej, powodując tym samym dziki wybuch śmiechu Willa, gdy zobaczył całe dwie szafki pełne gotowego jedzenia.
- Musimy to jakoś rozwiązać. Jesteś pewien, że nie dałoby się pokojowo? Baz, nadal nie wiemy, o co chodzi z twoim konfliktem z tym Simonem.
- Uwierz mi, rozwiązanie pokojowe nie wchodzi w grę. Ale...
- Ale co? - Dean spojrzał na Baza z nadzieją.
Przerwało nam pojawienie się Pepper, która zaatakowała nogawkę Basila.
- Pep, nie wolno - mruknęłam, łapiąc psicę na ręce.
Rzuciła mojemu bratu wściekłe spojrzenie. Obrażona, zwinęła się w kłębek na moich kolanach. Pogładziłam ją po zmierzwionym, szarym futerku.
- Wracając, jeśli zabiłbym Simona, przestaliby mnie atakować. Simon wszystkiemu przewodzi, to on ich wciąż podburza. Jeśli zabiłbym alfę, formalnie zostałbym nowym. Tego nigdy by nie zaakceptowali, ale przynajmniej mielibyśmy spokój.
- To już coś. Jeden trup za miast kilkudziesięciu - zauważył Dean.
- Tak, ale jak się do niego dobrać?
Wróciłam do jedzenia, myśląc.
- Nie mamy za wiele rozwiązań. Możemy przyjść do nich albo dać im się znaleźć - westchnął Dean.
- To może  być cholernie niebezpieczne - odparł Will.
Wzruszyłam ramionami, wstając, by odłożyć miskę do zlewu. Pepper zeskoczyła na podłogę i podreptała do Deana.
- Na pewno będzie. Ale Dean ma rację, nic innego nie możemy zrobić. A moim zdaniem, bitwa na naszym terenie może się okazać łatwiejsza. Z tym, że nie możemy sprowadzić ich do żadnego z naszych mieszkań.
- To fakt i nie będzie z tym problemu. Trochę się rozejrzę i załatwię nam jakieś lokum. Potem trochę trzeba je będzie przerobić, ale powinniśmy dać radę - rzucił Dean.
Skinęłam głową.
- Przez ten czas macie się nie wychylać. Szczególnie ty, Baz. I nie chcę słyszeć głupich wymówek - warknęłam w stronę brata. 
- Aye, aye, kapitanie - odmruknął.
Uśmiechnęłam się chłodno.
- Skoro już wszystko załatwione, to nie wiem jak wy, ale ja mam zamiar wrócić do pracy. Pieniądze same się nie zarobią.
Po tych słowach wyszłam z kuchni, zostawiając chłopaków samych. Pepper ruszyła za mną, podnosząc dumnie ogonek. Pochyliłam się, by ją pogłaskać, po czym włączyłam laptopa. Dałam znać Marcusowi, że przyjmuję zlecenie i zabrałam się do pracy.

Will?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz