- Droga pani Fosher...pani pozwoli - powiedziałem z uśmiechem.
Podniosłem kobietę i ruszyłem po schodach.
- Mój dżentelmen - poklepała mnie po głowie.
- Oczywiście - odparłem.
Stanęliśmy przed drzwiami do naszego mieszkania. Postawiłem delikatnie kobietę na ziemi. Mój skarb. Jestem gotowy rozszarpać każdego, przez kogo mogłaby poczuć się źle. Weszliśmy wspólnie do środka. Lou usiadła na kanapie.
- Od razu trochę lepiej - stwierdziła.
- Cieszę się, a ja będę musiał zaraz wychodzić, niestety, zlecenie.
- Oh, dasz radę!
- Rozleniwiłem się i to strasznie, nie chce mi się! - wymruczałem i zrobiłem zabawną minę.
- Jasne - zaśmiała się cicho.
- Jeszcze sprawdzę co piszą - chwyciłem gazetę.
Szybko sprawdziłem każdą stronę gazety, jednak na jednej zatrzymałem się na dłużej. Były tam zamieszczone wiersze. Uważnie przeczytałem jeden z nich. Po czym odnalazłem wolną kartkę i długopis. Olśniło mnie.
Rozpamiętuję twoją twarz,
Usta płonące gorącą czerwienią,
Oczy niebieskie, tonę w nich zawzięcie,
Wspomnień kilka nocy minionej,
Zresztą trochę niejasnych,
Lecz przyciemnionych,
Gdy ujrzałem cię po raz pierwszy,
Trafnie pomyliłem z aniołem,
Kochanie, twoje ciepłe dłonie,
Ułaskawiają moją zimną skórę,
Gdy dotykasz moich skroni,
Świat się śmieje w sposób wesoły,
Gdy zatapiasz palce w moich włosach,
Świat spowalnia w swym brutalnym działaniu,
Więc gdy wczoraj trzymałem cię,
Śpiącą, coś zapomnianego we mnie odżyło,
I gdyby nie sen, przysięgam,
Wyszeptałbym ci do ucha,
Że cię kocham.
Uśmiechnąłem się. Zostawiłem wszystko, pożegnałem się z narzeczoną pocałunkiem w policzek i opuściłem mieszkanie. Miejsce docelowe było trochę daleko, więc zdecydowałem się zabrać samochód. Wsiadłem do auta i ruszyłem. Włączyłem radio, sam nie wiem, kiedy zacząłem nucić. Po dłuższej chwili byłem na miejscu.
Lou?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz