~~*~~*~~
Wstałem. Było chyba dość wcześnie. W końcu trochę spałem. Powoli podniosłem się z łóżka. Ruszyłem do kuchni. Zatrzymałem się w wejściu. Chrząknąłem. Nie czułem się jakoś dobrze.
- Jak się czujesz? - padło pytanie ze strony mężczyzny.
- Szczerze? Trochę słabo - odpowiedziałem.
- Rozumiem - odparł.
- Tak z ciekawości, to jak się nazywasz? W końcu uratowałeś mi życie...- zapytałem.
- Samuel Claffin. Ale większość osób zwraca się do mnie Sam.
- Miło mi. Ja jestem Horace Quentin - lekko się uśmiechnąłem.
- Jesteś głodny? - spytała kobieta.
- Nie za bardzo.
- Mimo to powinieneś coś zjeść - stwierdziła.
- No dobrze - usiadłem na krześle.
- Po śniadaniu obejrzę twoją ranę, mam nadzieję, że nie ma już po niej śladu - oznajmił Sam.
Skinąłem tylko głową. Na talerzu znalazł się omlet. Wlepiłem w niego wzrok. Po chwili dostałem także sztućce. Chwyciłem je niepewnie w swoje dłonie i zabrałem się za danie. Nie wiem dlaczego, lecz się spieszyłem.
- Dziękuję - zwróciłem się w stronę kobiety, gdy ostatni kawałek zniknął na dobre z talerza.
- Nie ma za co - odparła z uśmiechem.
Odsunąłem się od stołu. Mężczyzna wstał i podszedł do mnie. Zaczął odwijać bandaż. A mnie pochłonęły własne myśli. Kiedyś moje zmysły zgasną na zawsze, a ja miałem wrażenie, że stanie się to dość szybko.
Sam?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz