16 kwi 2018

Od Eliasa do Coleen

W myślach błagałem jedynie, abym nie natrafił na rasistę, w tym przypadku bardziej rasistkę, czy starą pannę z kotami. Przyjrzałem się jednak w tak zwanym międzyczasie twarzy kobiety, czekając na odpowiedź, ale nic, oprócz szczerego zainteresowania corgim, nie zauważyłem. Jeden problem mniej.
- Nie, wszystko w porządku, chyba uznał, że wyglądam nieapetycznie - Rzuciła z cieniem żartu w głosie, na co uniosłem kącik ust. Wyglądała na miłą, wręcz pocieszną, ze swoim wzrostem i rysami twarzy. Ale, zapewne, była starsza ode mnie. Wywnioskowałem to po jej sposobie bycia, jej mowie ciała, ruchach. To dało się wyczuć.Nawet jeśli ubierała się jak nastolatka - luźno, ale z wyczuciem.  Może niedokładnie, ze stuprocentową pewnością, jednak zawsze to dodatkowa informacja o osobie. A jak zwykł mówić mój mentor, informacje są najważniejsze w poznawaniu innego człowieka. A tę drobną istotkę z chęcią poznałbym lepiej. Oczywiście, nie w sposób dosłowny. Nie jestem zboczeńcem. Czy mężczyzną, który myśli nie tą głową, co trzeba. Szanuję się, mam swoje zasady.
Jedną z nich było poznanie imienia rozmówcy, nim zacznę składać propozycje spędzenia czasu. Już miałem to zrobić, prawie otwierałem usta, ale kobieta mnie ubiegła. Z delikatnym, ale eleganckim uśmiechem, wyciągnęła w moją stronę dłoń. Przez głowę przebiegła mi myśl, że nowo poznana osoba może być czymś więcej niż tylko śmiertelnym człowiekiem, ale instynkt podpowiedział, iż tak nie jest. Być może nawet, cała sytuacja rozwinie się w drugą stronę - Zostaniemy sojusznikami w obłaskawianiu wszelkiego zła tego świata.
- Jestem Coleen.
Przyjąłem rękę kobiety, zgodnie z zasadą etykiety, podniosłem dłoń do ust i delikatnie ją pocałowałem. Następnie uśmiechnąłem się w odpowiedzi. Odruchowo zerknąłem w oczy Coleen, gdyż te, według starego porzekadła, są zwierciadłem duszy. A warto się upewnić, że takową posiada, nim się przedstawię. Ostrożność przede wszystkim.
Jak się spodziewałem, ujrzałem jedynie mieszankę kilku barw, z tego co wychwyciłem, zieleni, brązu i szarości. Czego się mogłem spodziewać. Raczej nie tego, że mały duch pomacha mi z wnętrza kobiety, co samo w sobie byłoby straszne i niepokojące. 
Potrząsnąłem delikatnie głową, odrzucając dziwne myśli, zbaczające na nieodpowiednie tory. Jeszcze chwila ciszy, a prawdopodobnie ciemnowłosa wezwie policję. Dlatego zabrałem głos.
- Elias. Elias Russell. - Odpowiedziałem, puszczając rękę dziewczyny? Kobiety? towarzyszki. Nie sądziłem, abym powiedział o sobie za dużo. W końcu, dla zwykłych ludzi, przedstawienie się z imienia i nazwiska to podstawa znajomości. Jednak w moim zawodzie, im mniej ludzie wiedzą o tobie, tym lepiej. Nie chciałem, aby ktoś sprzedał o mnie informacje jakimś zawistnym nadnaturalnym, którzy urządziliby sobie polowanie. Zbyt bardzo cenię sobie swoją głowę. Preferowałbym, aby została na swoim miejscu jak najdłużej. Jak pozostałe części ciała.
- Widzę, że masz psy. Może przejdziemy się na spacer po okolicy? Książę chętnie by się rozruszał. - Wskazałem podbródkiem na corgiego, który teraz odprawiał rytuał psiego poznania na każdym z pupili Coleen. Przypomniałem sobie o otwartych drzwiach, ale uznałem, że nie będę teraz zostawiał kobiety na ulicy samej, nawet jeśli to byłaby minuta, góra dwie, jeśli zamek znowu postanowił się zbuntować. Lepiej będzie, jak poczekam na odpowiedź, nim zacznę robić złe wrażenie.

Coleen?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz