20 kwi 2018

Od Natashy do Octaviana

Uśmiechnęłam się w dokładnie ten sam wymuszony sposób, jak robiła to moja matka za każdym razem, kiedy usiłowałam opowiedzieć jej cokolwiek o teatrze szkolnym i wystawianej sztuce. Każdorazowo jej usta układały się w obraz pokazujący, jak bardzo chciałaby mnie zrozumieć i szczerze wspierać, ale poczucie rozżalenia związanego z porzuceniem przez jej jedyną córkę niemalże pewnej, świetlistej przyszłości nie pozwalało jej cieszyć się z sukcesów dziecka. Moich sukcesów. Nienawidziłam, kiedy jej twarz przyjmowała ten pozorny, w jej mniemaniu obojętny wyraz. Dlatego tym bardziej źle czułam się z faktem, że moja w tamtej chwili wyglądała podobnie.
- Nic się nie stało, i tak się zbierałam - starałam się utrzymać kąciki swoich ust ku górze i kamienny, niemal chłodny wyraz twarzy. Nie czułam się z tym komfortowo, ale miałam dziwne przeczucie, że jeśli go nie podtrzymam, przegram jakąś walkę. Zanim wyszłam z sali, odwróciłam się jeszcze na moment w stronę Octaviana. - Jeśli będziesz mógł, i chciał oczywiście oczywiście, daj mi znać, kiedy się wykurujesz.
Skinęłam znajomemu chłopaka na pożegnanie i żwawym krokiem ruszyłam ku wyjściu z budynku szpitala. Kyler miał pojawić się na parkingu dopiero za trzy kwadranse, toteż napisałam do niego szybką wiadomość, w której informowałam go, że wrócę do mieszkania pieszo. Miałam nadzieję, że długi spacer pomoże mi oczyścić myśli i zastanowić się nad całą tą sytuacją. A dokładniej dwiema. Co prawda ta druga była spowodowana głupotą Jareda, jednak coraz bardziej tęskniłam za naszą przyjaźnią i z każdą chwilą coraz bardziej skłaniałam się ku wyciągnięciu ręki na zgodę jako pierwsza. Z tego też powodu w drodze do domu wstąpiłam do cukierni, która momentalnie zdobyła moje serce nie tylko kolorowym, uroczym szyldem, ale i widokiem, jaki zastałam w środku. Miejsce to wyglądało dosłownie jak kraina słodyczy. Za szybą stała ogromna ilość przeróżnych ciast i ciasteczek, a ogromne słoiki wypełnione były kolorowymi cukierkami, lizakami i żelkami. Po długim namyśle i niezbyt przyjaznych dla mojego portfela zakupach, wyszłam ze sklepu z dwoma niewielkimi ciastami i całkiem sporym pudełeczkiem mieszkanki różnych słodyczy. Nazwałam to swoim planem B. Swoim drugim sposobem na pogodzenie się z Jaredem.
Jednakże kiedy weszłam do mieszkania, stanęłam jak wryta na widok przyjaciela, który w rękach trzymał bardzo podobny zestaw do tego, z którym przyszłam. W jego dodatkowo znajdowała się niewielka roślinka w doniczce.
- Przepraszam - rzuciliśmy jednocześnie. Szybko odłożyłam swoje paczki na stół, a kiedy Jared zrobił to samo, objęłam go w pasie.
- Wiedziałam, że za mną zatęsknisz - odparłam, kiedy się od siebie odsunęliśmy.
Chłopak zaśmiał się krótko,
- I dlatego tak się obkupiłaś?
- Och, to miała być forma zachęty - uśmiechnęłam się szeroko. - Ale sami tego nie zmieścimy, więc z łaski swojej leć po dziewczyny i Kylera, a ja to rozłożę na talerze.
Chłopak zasalutował, udając żołnierza i po chwili zniknął za drzwiami.
Odetchnęłam w duchu, przynajmniej jedną sprawę miałam z głowy. Czułam jednak, że z drugą nie pójdzie mi tak łatwo.

Octavian?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz