12 lip 2018

Od Cigno/Umilty do Ruvika

Do budynku wszedł młodzieniec. Od razu rozpoznałem jego twarz. To właśnie jego szukałem. 
Niejaki Shelgyn skierował się od razu do biurka, przy którym stałem. Nasze spojrzenia się spotkały. Zadrżałem na całym ciele ze strachu przed kolejną karą za swoje głupie zachowanie. 
Wzrok demona przeniósł się na bukiet, a następnie wrócił do mnie. Znieruchomiałem. Młodzieniec pochylił się nad siedzącym przed nami policjantem. 
- Co to do kurwy nędzy i jej cholernych córek znaczy? - wycedził, wskazując na mnie - Kto go tu wpuścił? Czego chce? I co to są za badyle?
 - Sam tu przyszedł. - policjant odsunął się nieco na krześle i spojrzał na mnie, uśmiechając się lekko - Szukał cię, a ty, jak na zawołanie... 
Demon uderzył dłonią w blat. Podskoczyłem wystraszony w miejscu. 
- D-Detektywie Shelgyn... - zacząłem niepewnie. Młodzieniec ponownie spojrzał na mnie. 
- Nie odzywaj się. Po prostu zamilcz, bo ci do akt, oprócz napaści na funkcjonariusza, jeszcze piękny bukiet uwag i wykroczeń wpiszę. - warknął demon. Następnie chwycił mnie za ubrania i zaciągnął do innego pomieszczenia, prawdopodobnie biura. 
Od razu zostałem pchnięty na fotel. Zadrżałem i uniosłem wzrok na młodzieńca przede mną. Ten zmierzył mnie wzrokiem. Po chwili odetchnął ciężko, chcąc się uspokoić. Moja wizyta musiała być dla niego niemiłym widokiem, czego wcześniej nie przemyślałem. Demon oparł się o blat biurka i odchylił głowę do tyłu. Zakrytą przez bandaże dłonią muskał kolbę pistoletu przy swoim pasie. 
- To, co zrobiłeś wczoraj... - zaczął powoli - było głupie, zdajesz sobie z tego sprawę? 
Przytaknąłem prawie bezgłośnie. Następnie skuliłem się i splotłem dłonie na kolanach. Czułem się okropnie. Ciężar poczucia winy wciąż wzrastał i przygniatał mnie coraz bardziej. 
- I na pewno rozumiesz też, że jestem zły, nie? 
Ponownie zgodziłem się ze słowami młodzieńca, starając się jednocześnie powstrzymać łzy napływające do moich oczu. Demon sięgnął po miskę ze słodyczami i podsunął mi ją pod nos. 
- Poczęstuj się. 
Po raz kolejny uniosłem wzrok na twarz młodzieńca. Dlaczego po tym wszystkim jeszcze mnie częstował czymkolwiek? Dodatkowo należeliśmy do dwóch od dawna skłóconych ze sobą ras. 
- Cukier pomaga na wszystko. A temu idiocie przyda się dieta. 
Wciąż wpatrywałem się w twarz demona z niedowierzaniem. W głowie miałem mieszaninę różnych myśli. Przez tego osobnika zamiast lepiej, czułem się coraz gorzej. O czym ja w ogóle myślałem? Że mi wybaczy? Sam bym sobie nie wybaczył. 
Poczułem jak po moich policzkach spływają pojedyncze łzy, by po chwili zamienić się w potok. Poderwałem się z miejsca i padłem młodzieńcowi do nóg, następnie przytulając się do jego stóp. 
- Tak bardzo pana przepraszam! Zachowałem się okropnie wobec pana jako gościa i osoby mi obcej! Zaatakowałem pana bez żadnego powodu! - łkałem prosto w buty demona.

<Ruvik? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz