Gabriel Zorza
27 lat | Mężczyzna | Łowca
OPIS:
Gabriel przetarł czoło ze zmęczenia, utkwił martwy wzrok w list, kurczowo
trzymający przez listonosza, stojącego w progu domu.
Młody chłopak pracuje tak na studia. Miły, trochę nieśmiały i lubiący wypić.
Często widział go zataczającego się po pubach, nieudolnie próbując poderwać
starsze panie.
Gabriel podniósł zmęczony wzrok na jego bladą i pryszczatą twarz. Z uśmiechem
usta wypowiedziały jego imię. Chyba, bo mężczyzna stracił jakby słuch. Stracił
w tej chwili także poczucie czasu. Poczucie przestrzeni. Jedyne co dla niego w
tej chwili było rzeczywiste, to ten list, wyciągnięty przez chłopca. Wyostrzył
się jego kontury a wszystko inne, ogarnął odrętwiały mrok. Gabriel doskonale
wiedział , co w tym liście jest, i to pozbawiło go jeszcze jednego. A
właściwie. Wszystkiego.
-Ta.. Tak, dziękuje.- Wykaszlał przerywając ciszę w swej głowie. Otępienie,
jakie teraz odczuwał spowodowało, że nawet nie wpadł na pomysł
wyciągnięcia ręki po list. Trwali tak oboje w plugawiącej ciszy, z każdą
kolejną chwilą oboje zaczynali czuć panikę. Gabriel, bo nie wiedział co do
cholery ma zrobić. Listonosz, bo nie wiedział czy nie popełnił
pomyłki. Młody z konsternacją na twarzy położył list drżącą ręką na stoliku,
obok drzwi. Powiedział chyba " zapłacony" i odszedł.
Pewnie sam teraz zastanawiał się czemu Gabriel, mężczyzna niebojący się
niczego, gościu co miał każdą na zawołaniu a jego gadki, są legendarne,
wystraszył się zwykłej poczty. Chyba wystraszył- pomyślał chłopak, wsiadając na
rower. Odwrócił się pomachać na pożegnanie, oczekując już zamkniętych drzwi.. Ale Gabriel
tam stał, blady.
Ten ,szybko zatrzasnął drzwi jak tylko zorientował się, że to
trochę dziwne.
Jego wzrok, bystry i czujny po raz setny czytał atramentowe literki na
nieprzyjemnym papierze rysowniczym. W dłoni trzymał butelkę wina. Już
odkorowanego.
Bardzo symbolicznego.
Gabriel bowiem, nie lubi się do tego przyznawać, ale jest bardzo sentymentalny. Przetarł
oczy próbując pozbyć się wspomnień spod powiek. Biała plaża, hamak i mały
domek. Potulne gniazdko dla dwojga. Wieczór był jednak za zimny na siedzenie
zewnątrz, wiatr zwiastował ciemne chmury. Gabriel wiedział, że tej nocy nie
spędzi pod gwiazdami, a szkoda.
-Kup wino i posiedzimy w domu.-
-Dobry pomysł, jak zawsze.- Poczuł ciepłe uczucie w klatce piersiowej, na twarzy
zawitał uśmiech.
Od razu wychylił łyk procentu, palące uczucie w krtani szybko pozbawiło go
złudzeń.
Spojrzał na tą butelkę jak na sprawcę całego zła, całego smutku,
jakiego teraz odczuwał. Była zbyt dobra, aby pić ją teraz. Nie w takiej
atmosferze.
Wspaniałe wino trzymane na specjalną okazję, nieotwierane... oczekiwało
lepszych czasów. Zamknięte w barku, ozdobione białą wstążką, dotykane tylko
przez jednego człowieka.
Te wino zasługuje na coś lepszego.
Jednak teraz, miał to w dupie. Odrzucił pustą butelkę i zaklną, gdy szkło
pękło. Próbował w swojej artystycznej duszy nie dodać " tak jak
ja". Przegryzł język, jakby samemu nie chcąc usłyszeć tego, nawet w
gardle.
Odchylił się na krześle a list spoczął na jego udzie. Stał się nagle taki
dziwny. Ciepły.
Jego powieki znowu zamknęły się jak kurtyna. Gabriel nie chciał jednak otwierać
oczu, poczuł znajomy zapach kwiatowych perfum.
-Znowu się schlałeś? Ty alkoholiku- I ten śmiech. Zadziorczy śmieszek.
Poczuł cień na swojej twarzy, kącik ust lekko zadrgał.
-Boże, zaszalałeś. I to beze mnie?- jej głos był taki.. Dziwny. Zmarszczył
brwi i lekko przechylił głowę na bok. Miał wrażenie jakby ktoś do niego
mówił z drugiego końca tunelu.
-Tsa ,wiem, wiem. Jestem słabym zawodnikiem.- Dodała. Ale Gabriel
musiał aż się wysilić, by zrozumieć te echo.
Otworzył nagle oczy. Cisza.
Biały sufit zatopiony w mroku nie przyniósł niczyjej twarzy. Papier z uda spadł
na podłogę. Podniósł głowę i nie wyczuł żadnego zapachu, oprócz swojego,
przepoconej koszulki i kwaskowatego wina. Przymrużył oczy, szukając po pokoju
kogoś, chociaż nie mając pojęcia kogo. Jakby w lekkim popłochu i strachu. Minęły
minuty a ona cały spięty powoli się uspokajał, ciężko opadając na fotel.
Schował twarz w dłoniach i jęknął ze zmęczenia.
Trwał w tej oblepiającej ciszy. Wbił paznokcie w skórę. Czuł jak to coś, powoli
wchodzi w niego. Jak sztylet. Zimny sztylet. Powoli łamie jego żebra.
-Walić to.- Warknął i zerwał się z fotela.
Dumny, próżny romantyk. Prychnął pod nosem zarzucając płaszcz na barki. Sentymentalny
idiota. Zgarnął klucze i wsadził w kieszeń. Geniusz dyplomacji. Poprawił włosy
w lustrze i wydłubał coś spomiędzy zębów. Poeta od siedmiu boleści. Zgarnął
jeszcze paczkę fajek wraz z portfelem.
-Idę na dziwki.- Dodał do pustego domu. zamykając go na klucz,
próbując zostawić ból. Tam skąd przybył.
-Gabriel!- Silna łapa czarnoskórego przyjaciela lekko pozbawiła go równowagi,
potknął się i spojrzał na niego z szokiem. Uśmiechnięty przyjaciel miał pewnie
ochotę zadać mu jakieś uszczypliwe pytanie , skwasił się jednak
czując"powiew" nowych perfum.
-Już się schlałeś?-
Gabriel odrzucił jego rękę zniecierpliwiony.
-Napisała do mnie. Listownie- Rzucił gorzko. Poprawił swój kołnierz płaszcza,
chroniąc się przed lekkim mrozem i schował dłonie w kieszenie. Podniósł oczy ku
niebom, chmury przysoniły księżyc i zwiastowały deszcz.
Ten tylko pokiwał głową w zrozumieniu i jeszcze raz niedelikatnie, serdecznie
poklepał go po plecach.
-I co, Azjatycka Lisiczka czy Wściekła Krwiopijiczka?- prychnął z
uśmiechem, spoglądając na Gabriela znad okularów przeciwsłonecznych.
To oczywiste, że mówił o prostytutkach, najlepsze lekarstwo na złamane serce to
szybki numer bez zobowiązań.
Szkoda tylko, że Gabriel leczył tym prawie wszystko.
-Chociaż szczerze- Zaczął przyjaciel ze swoim chamskim uśmiechem, zwiastującym
kolejną docinkę- Jak one mogą na ciebie lecieć. Kasy nie masz. Siłownię to
ty chyba na oczy nigdy nie widziałeś.. Wyglądasz jak ćpun morfiny na
diecie alkoholowej.- Dodał, zostawiając już przestrzeń fizyczną rozmówcy.
Gabriel zaśmiał się serdecznie, ale spojrzał na przyjaciela ze znudzeniem w
oczach.
Mężczyzna nic nie dodał, jedynie spojrzał w dal z lekkim uśmiechem, gdzieś za
kilka metrów będzie ich ulubiona miejscówka. Ile tam rzeczy sie działo.
Oboje spojrzeli na siebie wymownie. Oczy ich zaświeciły się. Chyba oboje
zaczęli wspominać.
Nie raz była "pogadanka" z innym gangiem, udawane porwania,
jeden z nich nawet przebrał się za prostytutkę. Oczywiście, był to Gabriel,
jako jedyny potrafi wczuć się w rolę tak, aby zatańczyć na rurze. A przecież!
Tej nocy się wsypali! Dlaczego?
Cóż. Gabriel gardzi damskimi drinkami.
Raz nawet się tam pobili. Gabriel przegrał, to oczywiste. Ten facet pomimo
swojej postawy i wzrostu, nie jest za bardzo wytrzymały w bójkach. Lepszy w
japie i myśleniu.
Raz nawet mieli okazję kupna tego burdelu. W piwnicy robili bimber. Na strychu
chyba nadal wiszą trupy. Ah, jak się mścić to na całego.
-Dziwi mnie lekko jak ludzie mogą tak spokojnie tędy przechodzić.-
Gabriel podniósł brew i zatrzymał się w połowie zapalania papierosa.
Czarnoskóry westchnął.
-To, co działo się wiesz.. Tydzień temu?-
Gabriel potrząsnął głową i zapalił fajkę. Zaciągnął się ciężkim tytoniem.
-Po to jest moja praca. Mają żyć spokojnie.- Wypowiedział przez dym, patrząc na
jarzącą się końcówkę.
-Wiem, ale wiesz... W tym asfalcie była dziura. Z trupami.-
Łowca odpowiedział mu wzruszeniem ramion. Ale uśmiechnął się zadziorczo.
-Skąd wiesz, że nadal tam ich nie ma.- Powiedział patrząc na nietknięty
już asfalt, bez żadnego uszczerbku. Jego towarzysz zawahał się,
przystanął.
-Nie mów, że...- Złapał go za ramię, lecz Gabriel odpowiedział mu gardłowym
śmiechem.
-Ty frajerze!- Przyjaciel złapał go za kark i niczym jak nastolatki zaczęli
siłować się na środku ulicy, zaraz obok przechodzących, zdziwionych przechodni.
Przeklinali, śmiali się, popychali, nawet Gabrielowi fajkę zabrał i sam ją
wypalił. Ten zabrał mu okulary i zaczął go przedrzeźniać. No tak jakby cofnęli
się z 20 lat.
Gabriel zdjął płaszcz chamsko zarzucony na jego własną głowę.
-Siary mi robisz!- Popchnął przyjaciela i poprawił się. Nadal na jego
bladej twarzy widniał szeroki uśmiech. Nawet oczy mu się bardziej ożywiły.
-Przynajmniej już nie zachowujesz się jak trup.- Przyjaciel klepnął go w
ramię.-Chodź, jesteśmy na miejscu, pewnie nasze dziewczyny już na nas czekają.
Uśmiechnięte, umyte, świeżutkie jak bułeczki-
Gabriel zawahał się na moment, stanął przed drzwiami zamyślony.
-To źle, że spędzam tam tak dużo czasu, że aż nazwali taniec dziewczyny " Zwiastowanie
Gabriela"?
Przyjaciel zaśmiał się i otworzył mu drzwi i ukłonił się jak przed celebrytą.
-Co ty! To prawie jak zaszczyt!-
-Wiesz co. Wykonuje tę pracę od.. 10 lat chyba.-
-Serio?- Gabriel udawanie się zdziwił i popatrzył na dziewczynę, jak ubierała
leniwie lateksowy ubiór.- Nie wyglądasz.-
Dziewczyna odwróciła się do niego i podniosła brew.-Daruj sobie.
Wzruszył ramionami i zgasił fajkę w doniczce obok.
-Ale?-
-Żadnego.-Usiadła na łóżko obok niego.- Po prostu... Znam się na ludziach.-
-..Ale?-
Zachichotała cicho, flirciarko i pobawiła się kosmykiem włosa spoczywającym na
jej nagiej piersi. Przegryzła pełne wargi z rozmazaną szminką.
-Nie jestem w stanie cię rozszyfrować.- Zamruczała jak kocica i podarowała
mężczyźnie lubieżne spojrzenie.
Gabriel znowu wzruszył ramieniami. - Nie ty jedna.- Skwitował i usiadł.
Sięgnął po swoją koszulkę żałośnie zwisającą na krześle.
-Nigdy mi o sobie nie opowiadałeś.-
"Mam zwierzać się prostytutce? Aż tak nisko nie upadłem"
-Wiesz, znamy się tak długo, możesz mi zaufać.
" Ja nawet nie ufam twojej książeczce zdrowia."
-Dobrze by było mieć przyjaciela do rozmów.-
"Rozmów? Twoje usta wypowiadały więcej świństw, niż w tym łóżku się
działo.-
-Gabryś... Nie bądź taki zamknięty.-
" A ty przestań być taka otwarta. Zamknij uda , może coś
osiągniesz w życiu"
Nie wiadomo dlaczego, ale Gabriel zaczął nią po prostu gardzić. Zawsze tak
było, gdy ktoś coś od niego próbował wyciągnąć na siłę. Prostytutka
kokieteryjnie dotykała go po ramieniu, nodze, twarzy. Obdarowywała go całunkami
i głaskała po włosach, oczekując odpowiedzi. Dziewczyna ta jest tylko po to, by
go zadowolić, nie jest tu dla przyjaźni. Gdyby tak było, to by jej nie płacił,
proste. Kobieta nadal próbowała wyciągnąć cokolwiek z milczącego człowieka.
Zaczęła mówić o swoim życiu, o swojej matce, o tym, co robiła w dzieciństwie, o
seksie, szkole. Co chwila, zadając pytania, co on wtedy robił.
Aż go to nawet rozbawiło. Uśmiechnął się z politowaniem i wstał. Ta zaczęła
jęczeć, że zasługuje na słowo o jego przeszłości. Albo cokolwiek. Znają się tak
długo, przywiązała się do niego, a ona nic o nim nie wie. Zaczęła podnosić ton
głosu, robić mu wyrzuty. Że prostak, że cham, że świnia.
"Kim ona jest? Za kogo ona się uważa".
Gabriel zawiązywał buty, kiedy to ta zaczęła krzyczeć. Krzyczała że on
ją nie szanuje, że powinna wiedzieć cokolwiek, że jest jego ulubioną
zabaweczką, a ona nie dostaje nic w zamian. Siedziała na łóżku miotając
rękami. Zachowywała się jak rozpieszczona nastolatka.
Te krzyki doprowadzały go do szaleństwa.
-Zamknij mordę, bo cię uciszę raz a na zawsze.- teraz to on podniósł chropowaty
głos.
Nie wybuchł, ale przestał silić się na przyjazny ton.
Prostytutka się zamknęła, ale spojrzała na niego z otwartą japą. Głos ugrzązł
jej w gardle, a oczy aż nie mrugały.
-C..Co?-
-Żyjesz dlatego że ci na to pozwalam. Ale zaczynasz mnie
wkurzać.- Warczał pod nosem, ale na tyle wyraźnie, aby ona to słyszała. Ze
spokojem kontynuował zbieranie rzeczy z podłogi.
-Jesteś jak wsza. Taka mała potworna wsza. Morduje takie jak ty codziennie i
popijam przy tym kawę. Słodką, bo nienawidzę gorzkich rzeczy. Wyrywam takim jak
ty kręgosłup, a nawet nabijam głowy na pal. Ukrzyżowałem jedną taką, wiesz?-
Jego pogarda dla jej gatunku aż kipiała we wściekłych oczach. Dziewczyna siedziała
na kolanach próbując zrozumieć swoim małym móżdżkiem cokolwiek. Patrzyła
tylko tymi wyłupiastymi oczami.
-Jej wnętrzności wylewały się na ziemię, tworzyły jakieś cholerne maziaje
artystyczne, miała zszyte usta bo za dużo gadała i nie miała oczu. Cały czas
musiała się na mnie lampić. - Palcami wskazywał na kolejne części ciała- A z
jej ciała, powycinane były wszystkie tatuaże. I nawet była ruda.. Jak ty.
Szkoda że włosy tak szybko się palą, prawda?-
Przecież on bywa tutaj prawie codziennie. Ochoczo stawia
drinki, dziewczęta uwielbiają jego poczucie humoru, tańczą za darmo, czasami
nawet dla zabawy, on tańczy z nimi na scenie! Gabriel przecież jest takim
dżentelmenem, nigdy nie , jak to mówił, " nie wprowadza pracy w życie
osobiste". To nie jest on! Nie jest Gabriel!
Gabriel patrząc na ten obrazek aż się rozweselił. Rude włosy, idealne
loki, niczym kaskady opadały na jej nagie idealne piersi, ramiona, plecy. Duże
czerwone oczy, w których zatopił się nie jeden mężczyzna, patrzyły na niego z
szokiem. Małe kiełki zakryte pod napompowanymi ustami, teraz bez czerwonej
szminki, błyszczały w świetle lamp jak diamenciki.
-A wiesz czym się zajmowała?- Podszedł do niej. Chciał się jeszcze zabawić.
Była teraz taką mała, wystraszoną ptaszyną w rękach kocura.
Usiadł na brzegu. Lekko uśmiechnięty oczekiwał od niej odpowiedzi. Prostytutka
próbowała coś powiedzieć, lecz jedynie co to wybąknęła to pojedynczą głoskę i
zakryła usta. Gabriel złapał ją za ramię i wyszarpnął do siebie.
-Prostytucją.- Powiedział szeptem i prosto w ucho.
Wyszedł trzaskając drzwiami. Na stoliku zostawił jednak napiwek. Dziś
dziewczyna się spisała.
PUPIL: ---
STOSUNKI:
Andromeda Zorza- Moja mała, urocza siostrzyczka. Przez moją nieuwagę i
głupotę, skrzywdzona przez ojca. Siedzi teraz w zakładzie psychiatrycznym.
Niebezpieczna, wredna, złośliwa, ale strasznie inteligentna. Nawet ją
podziwiam.
Renata Zorza- Moja matka, zmarła kilkanaście lat temu. To ja ją znalazłem
martwą, miałem wtedy... 10 lat. Andromeda może z 5. Dobrze ją wspominam.
Komisarz Zorza- Mój ojciec. Dla mnie był .. Cóż, wychował mnie na
mężczyznę i mu się udało. Spełniłem swój obowiązek broniąc rodzinę. Przed
nim.
David Anderson- Jest dla mnie jak czarnoskóry brat. Ramię w ramię walczymy z
całym tym burdelem. W przeciwieństwie do niego jednak myślę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz