9 paź 2016

Od Aarona do Jamie

Kto by pomyślał,  że Moriarty posunie się do chęci zabicia mojej pięknej, skromnej osoby? Nikt, prawda? A wtedy celowała pistoletem w moją głowę.
- Ostatnie słowa? Oby szykowali dla ciebie specjalne miejsce w Piekle.- sięgnąłem po sztylety i
jednym ruchem zabiłem współpracowników kobiety. Łowczyni pociągnęła za spust. Lata praktyki jako zabójca wyszkoliły mnie na taką okazję. Wygiąłem się umykając kulce, niestety
moja prawa łapa nie miała tyle szczęścia, pocisk przeleciał przez skórę dziurawiąc łapę na wylot. Z rany trysnęła szkarłatna posoka, plamiąc grunt. Zaskomlałem cicho i powęszyłem trzy razy szukając idealnego miejsca do ataku. Wyczułem w Moriarty słaby punkt - prawie świeżą ranę postrzałową na boku. Zbliżyłem się do niej, wyciągnęła ostrza wirując i próbując nie dopuścić mnie do siebie. Zaryczałem jak rozjuszony byk i rzuciłem się na nią. Kilka ostrzy uszkodziło moje ciało lecz osiągnąłem cel, teraz leżała na ziemi, bezbronna. Jej rana pogłębiła się gdy wbiłem tam szpon. Niestety nie dała mi satysfakcji, nie jęczała z bólu,  nie zwijała się, jej ciałem nie szarpały śmiertelne spazmy. Szanowałem ją, była silna i niebezpieczna.  I to się ceni...
Z nieba sfrunął Savio zbierając broń Moriarty. Wyciągnąłem jej ostrza z mojego ciała i upuściłem je na trawę nieopodal.
- Zabijesz mnie? - wychrypiała.
- Nie, podziękuję za wspaniałą walkę.- uśmiechnąłem się do niej. Odwiązałem bandaż z lewej ręki i zatamowałem krwawienie z jej pogłębionej rany. Następnie zabandażowałem jej ciało. Savio usiadł na jej klatce piersiowej uniemożliwiając jakiekolwiek ruchy. Zagwizdałem, przy moim boku pojawił się kary koń.  Nie był to mój pupil ale jeden z ogierów, które zdołało mi się podporządkować na farmie Bonetiego. Nie dość że kowal to jeszcze farmer, och jaki to był cudowny człowiek. Wsiadłem na konia i skłoniłem się zabójczyni. Savio odleciał zostawiając ją samą na polu walki.
- Jeszcze się spotkamy... -rzuciłem i odjechałem, opuszczając kobietę.


Jamie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz