9 paź 2016

Od Aarona do Jamie

Propozycja łowczyni zaskoczyła mnie. Kto by pomyślał że Moriarty chciałaby ze mną współpracować.
- Muszę się zastanowić. Po podjęciu decyzji wyślę Ci orła z listem.- wskazałem Savia, który właśnie lądował.
- Dobrze, daję ci 24 godziny. - Moriarty była bardzo spokojna i stanowcza. Mało jest takich ludzi...
- Postaram się odpowiedzieć jak najszybciej. - ukłoniłem się delikatnie. Odwróciłem się i ruszyłem w stronę mojego domu. Zachowywałem czujność,  łowczyni w każdej chwili mogła zaatakować. Gdy stanąłem pod oknem, kobiety już nie było. Jednym zgrabnym susem wskoczyłem do pokoju. Musiałem skontaktować się z moją matką. Savio wleciał przez okno i usiadł na parapecie.
- Co postanowiłeś, Panie?- spytał przekręcając łeb.
- Narazie nic.-odparłem zgodnie z prawdą. Przemieniłem się w człowieka. Matka bardzo nie lubiła gdy ukazywałem się jej w postaci krecza. Oparłem ręce na framudze lustra i wypowiedziałem zaklęcie. Wiem, kto w tych czasach nie ma telefonu? Aaron jest XXI wiek! Ja nie korzystam z telefonu,  wystarczą mi inne środki. Wracając, lustro pojaśniało a w nim ukazało się odbicie Rosalie.
- Witaj, synu. - wyczytałem z ruchu warg rodzicielki. Lustro ma jedną wadę,  nie słychać co się mówi. Trzeba albo pisać albo czytać z ruchu warg drugiej osoby.
- Cześć mamo.- poruszyłem ustami. Potem opowiedziałem jej o Moriarty i jej propozycji.
- Możesz zyskać potężną sojuszniczkę i jeszcze gorszego wroga, Aaronie. Wybór należy do ciebie.- lustro pociemniało i ujrzałem swoje odbicie.  Czyżby moja matka uciekła? Po krótkim namyśle postanowiłem przyjąć propozycję Moriarty na moich warunkach. Lecz najpierw chciałem ją sprawdzić... Napisałem list w którym umieściłem mój adres i to, żebyśmy się spotkali aby porozmawiać o warunkach współpracy. Nie chciałem się ujawniać, nawet wśród sojuszników. Krecze są ogólnie źle postrzeganymi istotami. Zwinąłem liścik i przywiązałem go do nogi mojego orła.
- Do kogo, panie?- spytał rozkładając skrzydła.
- Do Moriarty. Spróbuj jej przekazać aby zjawiła się o północy w moim domu. Ty, po dostarczeniu listu ukryj się a ja cię wezwę kiedy będziesz potrzebny.-  pogoniłem go. Sam zwróciłem się w stronę drzewa i postanowiłem trochę poczarować. Drzewo zmieniłem w rozpadający się dom, a w środku umieściłem kilka bestii. Jeśli Moriarty by je pokonała automatycznie znalazłby się przed pradziwym drzewem, a ja czekałbym przy drzwiach. To był rodzaj testu, żeby sprawdzić z jak silnym łowcą mam do czynienia. Jeśli go zda, dołączę do jej szeregów. Jeśli nie, zabiję ją na miejscu. Jeśli przejdzie ale się zezłości... będę miał problem. Wystarczyło tylko ukryć się i poczekać.  Zmieniłem się w krecza i pobiegłem w stronę krzaków. Czekałem na przybycie Moriarty...

Jamie?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz