11 paź 2016

Od Cassiopeii do kogoś

Wyjęłam moją komórkę i delikatnie szurnęłam palcem po dotykowym ekranie w celu zadzwonienia do mojej koleżanki, która obecnie mieszka w Londynie. Usiadłam na łóżku i telefonem odgarnęłam włosy, w celu przystawienia go do ucha. Przez ciało przeszły mnie dreszcze. Pewnie dlatego, że nad moim łóżkiem znajdowało się otwarte, wąskie okno na szerokość miejsca spania. Lubię zimno. Nie wiem, dlaczego- po prostu lubię.
Jeden sygnał, drugi sygnał. . .
- Cass? – od razu się lekko zerwałam na głos dziewczyny.
- Brit?
- Cześć! Dlaczego tak dawno nie dzwoniłaś?
- Wybacz, rozglądałam się po mieście.
- Całe dwa dni?!
- To było długie rozglądanie.
- Mhmm. – mruknęła- A fajnie chociaż?
- Jasne, jak na razie mi się podoba. – stwierdziłam. - Może przyjedziesz do mnie w weekend?
- W ten nie mam czasu. Wraz z matką jedziemy na wieś, żeby zrobić sobie „rodzinny wyjazd”.
- Ach, rozumiem...- mój entuzjazm nieco spadł.
- Opowiadaj, co u Ciebie. Poznałaś już kogoś?
- Szczerze? Tylko jakąś starą panią ze sklepu.
- Szalejesz.
- Oj, wiem. A co u Ciebie?
- W porządku, jutro mam sprawdzian z fizyki. Muszę wykuć te teorię.- westchnęła- A nie to, co Ty. Nie mam całych dni wolnych!  
- Nie przesadzaj. - Wstałam z łóżka i podeszłam do okna, po czym go zamknęłam.
- Co Ty tam robisz? – spytała nieco zdziwiona.
- Wychodzę. – odparłam.
- Będziesz się tak szlajać w nocy po okolicy?
- A czemu nie?
- A jak Cię jakiś pedofil porwie i rozczłonkuje?
- Za dużo horrorów się naoglądałaś.
- Nie tylko! Kryminały również!
- Jak mogłam zapomnieć!? – podeszłam do drzwi i je otworzyłam, po czym wyszłam. Oczywiście później je zamknęłam.
- Zaraz sąsiadów obudzisz, jak będziesz tak hałasować. – stwierdziła, kiedy zatrzaskiwałam drzwi od pokoju.
- Nie znam sąsiadów – zaczęłam schodzić po schodach. Castiel spokojnie leżała na białej, skórzanej kanapie w salonie. Wzięłam z przedsionka niskie, czarne glany, po czym przysiadłam się do kotki. Podskoczyła i odsunęła się kawałek, aby zrobić mi miejsce.
- Źle się to skończy, nie idź. – radziła, lecz jej nie słuchałam. Właśnie zakładałam prawy but na stopę,  podtrzymując telefon ramieniem.
- Nie martw się o mnie. Nic mi nie będzie. – zaciągnęłam pierwszy, po czym wzięłam się za drugi.
- Zawsze tak mówisz! Potem się kończy, jak kończy. – Kiedy skończyłam zakładać buty, pogłaskałam zwierzaka po plecach, po czym podeszłam ponownie do przedsionka i wzięłam czarną, skórzaną kurtkę.
- Widzisz? To przeznaczenie. – ubrałam ją i otworzyłam drzwi. Od razu poczułam zimno. Chłodny wiaterek dawał przyjemne uczucie.
- Ale Ty jesteś uparta... – mruknęła. Odpowiedziałam śmiechem. Wyjęłam klucze z kieszeni i zaczęłam doszukiwać się tego od zamka w drzwiach wejściowych. Po dwóch nieudanych próbach w końcu się udało. – Halo? Słyszysz mnie?
- Jasne, kluczę mnie nie lubią, dlatego zaczęłam być cicho. – Podeszłam do furtki i ją otworzyłam.
- Kluczę Cie nie lubią? Jaka nowość. Przecież zawsze Ci gdzieś giną. Może po prostu uciekają? – skierowałam się w prawą stronę nie zamykając jej. Nie było widać nic u sąsiadów. Wszędzie żywopłoty.
- Ja? Przecież jestem odpowiedzialną osobą, która zawsze wszystkiego pilnuje. – zaśmiała się.
- Ta, a mój ojciec pracuje w NASA. – również się zaśmiałam. - Wiesz, muszę już kończyć. Nauka wzywa...
- Rozumiem.
- Okay, to papa.
- Cześć. – wzięłam telefon, aby się rozłączyć, lecz zrobiła to pierwsza. Westchnęłam, a po chwili wyłączyłam komórkę i schowałam do tylnej kieszeni spodni. Kierowałam się w stronę sklepu. Dziwne uczucie otaczało to miejsce. Jakbym była tu bezpieczna, ale również narażona na bezpieczeństwo. Bez ładu i składu. Nie da się tego wytłumaczyć. Lekko zachmurzone niebo przysłaniało księżyc w nowiu, a zimny wiatr delikatnie rozwiewał moje włosy.
~*~

Zamknęłam po sobie drzwi, po czym otyła kasjerka podeszła do nich i przekręciła tabliczkę z „OPEN” na „CLOSE”. Miała nieprzyjemny wzrok, a dookoła niego liczne pryszcze i zmarszczki. Dziwni te osoby tutaj. Kupiłam zapałki, ponieważ brakowało mi w ich domu, a zawsze mogą się przydać. Zaczęłam zawracać, gdy nagle poczułam dziwne uczucie, które przeszło przez moje ciało . Odwróciłam się i skierowałam wzrok na koniec uliczki. Właśnie ktoś skręcał z drogi, którą szłam. Nie widziałam tego kogoś wcześniej. Zdążyłam zauważyć, że z tylnej kieszeni wypadł mu telefon na chodnik. Podeszłam do przedmiotu przechodząc przy okazji obok paru domów, po czym kucnęłam i go podniosłam. Wyprostowałam się i przekręciłam głową, aby zobaczyć, gdzie jest. Spojrzałam na komórkę, a po chwili zaczęłam iść śladem, którym szła osoba. 


Ktokolwiek? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz