27 paź 2016

Od Ellen do Adriena

- Odprowadzę cię - podniosłam się i przeciągnęłam. Zamrugałam szybko, gdy w salonie zapaliło się światło i podrażniło moje przyzwyczajone do półmroku oczy. Adrien skinął głową na znak zgody i założywszy buty wyszedł z mojego mieszkania. Dogoniłam go chwilę później w pośpiechu zapominając kurtki. Przypomniał mi o niej chłód jaki powitał mnie na zewnątrz, jednak nie miałam ochoty po nią wracać. Dom kotołaka nie był daleko, dlatego nie mogłabym zmarznąć. Wcisnęłam dłonie do kieszeni bluzy, która mimo ocieplanego wnętrza nie zapewniała wystarczającej ilości ciepła i wypuściłam parę z ust. Rozgrzane powietrze utworzyło chmurę podobną do tej, jaka pojawiała się u palaczy.
- El, znowu się nie ubrałaś - chłopak przerwał milczenie uprzednio zauważając moje dreszcze. Objął mnie ramieniem, chcąc mnie ogrzać.
- Zapomniałam, Rien - wyjaśniłam przepraszająco, dziękując mu delikatnym uśmiechem. Czasami zachowywał się naprawdę uroczo, opiekując się mną. Odgrywał rolę mojego starszego brata, był pewnego rodzaju dublerem zastępującym Camerona. Wspomnienie brata sprawiło, że moje myśli stały się ciemne i ponure niczym chmury gradowe zwiastujące nawałnicę. Pojawiły się pytania, te same co zawsze. Co by było, gdyby żyli? Gdyby mnie nie było? Z pewnością byliby szczęśliwi, nie musząc uważać na każdym kroku na dzieciaka, który mógłby wysadzić cały dom. Do niedawna opanowanie mocy było dla mnie nie lada wyzwaniem, a teraz przychodziło mi to bez najmniejszego wysiłku. Adrien miał w tym niemały udział, bo dzięki podzieleniu się ciężarem tajemnicy byłam spokojniejsza i bardziej opanowana. Znalazłam nie tylko przyjaciela, ale osobę, która bardzo mnie przypominała. On również miał swoje sekrety, które wyjawił mi po dłuższym czasie. Ze świata zadumy wyrwała mnie głośna muzyka, której źródłem okazała się dyskoteka organizowana w knajpie po drugiej stronie ulicy. W tej samej chwili moją szyję otulił czarny szalik, który przykrył również połowę mojej twarzy.
- Rieeeen, wyglądam jak gangster - obniżyłam materiał, by móc normalnie oddychać.
- Faktycznie, jak krasnal bandyta - zaśmiał się cicho, na co spiorunowałam go spojrzeniem. Muzyka z każdą chwilą była coraz głośniejsza.
- Musimy się kiedyś wybrać na tańce - złapałam go za rękę. Obróciłam głowę by na niego spojrzeć. Nie wyglądał na przekonanego. - Wyluzuj Żyrafa, co ci szkodzi pójść z przyjaciółką na zabawę?

Rien??

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz