3 paź 2016

Od Ellen do Adriena

Była chłodna, jesienna noc, a ja jak zwykle siedziałam do późna oglądając jakiś tandetny, ale straszny horror. Przegryzając chrupki, trzęsłam się ze strachu oglądając jak wendigo rozpruwa dziecko na strzępy i kieruje się w stronę kolejnej, ukrytej pod stołem ofiary. Nie zauważyłam nawet, że wstrzymuję oddech, gdy potwór schylił się ku chłopcu. Wrzasnęłam przeraźliwie, gdy usłyszałam pukanie w okno. Szybko wymamrotałam zaklęcie i po chwili światła w pomieszczeniu zapaliły się. Moim oczom ukazał się kucający na parapecie Adrien z kotem na ramionach. Pospiesznie otworzyłam okno wpuszczając tę dwójkę do środka. Kotka zadowolona z faktu, że miałam bardzo miękkie poduchy ułożyła się na nich mrucząc radośnie. Mój przyjaciel usiadł na skraju łóżka i przyglądał się, gdy ja mocowałam się z oknem. W końcu poddałam się i używając krótkiej formułki zatrzasnęłam je. Odwróciłam się w stronę chłopaka, który jak dopiero zauważyłam miał rozciętą wargę i wielkiego siniaka na policzku.
- Co ci się stało? - wyszeptałam, przykładając dłoń do ust. Powoli zbliżyłam się do niego i delikatnie ujęłam jego twarz w swoje drobne dłonie. Przejechałam palcem po jego ustach, na co syknął cicho.
- To nic wielkiego, El.
- Proszę cię - prychnęłam cicho, prostując się. - Pójdę po lód, a ty w tym czasie obmyj ranę - wskazałam na łazienkę i wyszłam z pokoju. W salonie siedział tata z Julie i wydali się być bardzo zainteresowani moją osobą. Odprowadzili mnie wzrokiem do samej kuchni, a następnie pod schody.
- Ellen, po co ci lód? - zapytał ojciec, zerkając porozumiewawczo na żonę, która uśmiechała się szeroko.
- Emm...Adrien przyszedł, ale uderzył się o ramę okna - skłamałam, ale nieudolnie. Mogłam wymyślić coś lepszego. Kolejny raz spojrzeli po sobie, na co przewróciłam oczami.
- Zaraz przyniosę wam ciastka, kanapki i herbatę - zaoferowała się moja macocha, wstając z sofy. - Ten miły chłopiec ostatnio chwalił te maślane.
- Naprawdę nie trzeba - mruknęłam, ale po namowach Juliette dałam się przekonać. Szybko wbiegłam po schodach i po chwili byłam z powrotem w pokoju. Zastałam w nim pochylonego nad umywalką kotołaka. Podałam mu zimny pakunek.
- Widzisz, jednak zaciągnęłam cię do łóżka i toalety - zauważyłam zarozumiale. Kąciki ust chłopaka uniosły się nieznacznie w górę.
- Jesteś nienormalna, El.
- No raczej, w końcu kto normalny potrafi tak? - spytałam i wycelowałam palec wskazujący w lecącą z kranu wodę. Zmieniła ona swój kształt i po chwili po łazience biegała niemałych rozmiarów wodna fretka, która rozpadła się w delikatną mgiełkę kilka sekund później. - Szlag, miał wyjść smok!
- Uwierz, że... - przerwali mu moi ukochani opiekunowie, którzy postanowili przynieść nam prowiant, bo w końcu umieraliśmy z głodu. Postawili jedzenie i kubki z herbatą na stoliku i rozejrzeli się szybko po pomieszczeniu. Wzrok zatrzymali kolejno na: łóżku i mojej kołdrze, która leżała na ziemi, na moje potargane włosy i zmiętoloną piżamę, kończąc na zepsutej fryzurze mojego gościa. Jeszcze nigdy nie wstydziłam się tak bardzo jak wtedy, gdy ich czy zaświeciły się z podekscytowania. Niemal wypchnęłam ich za drzwi.
- Powiesz w końcu o co chodzi? - zagadnęłam, gdy usiedliśmy na parapecie. Przez okno było widać szosę i okoliczne domki. Sam parapet był idealnym miejscem do przesiadywania. Ciepły koc na marmurze, i miękkie poduszki, nadały mu naprawdę przytulny wygląd.

Adrien?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz