21 paź 2016

Od Ellen do Lauren

- To tak samo, jakbym do ciebie mówiła, że jestem twoją śmiercią - zaśmiała się, patrząc na mnie z politowaniem. Nie wiedziała jeszcze z kim ma do czynienia, acz wiedziałam, że jej koleżka od Hermesa dobrze ją poinformuje. Nie zależało mi szczególnie na anonimowości, ale przez tą chwilę mogłam nacieszyć się jej zirytowaniem. Wyszłam na zewnątrz i wciągnęłam do płuc chłodne, rześkie powietrze, a potem uszyłam w stronę motoru.
~~*~~
Minęło dużo czasu, zbyt wiele. Zapomniałam o całej historii z dzieckiem Hadesa, w końcu czemu mam zajmować się mało ważnymi sprawami? Żyło mi się dobrze, od dawna byłam tak spokojna i rozluźniona. Wspomnienie Lauren wróciło, gdy minęłyśmy się w parku, o tej porze całkowicie pustym.
- O! - udałam zaskoczenie i pomachałam dziewczynie. - Hejka!
Zmarszczyła brwi zdziwiona moją reakcją i ruszyła w moją stronę, zachowując bezpieczną odległość. Słusznie, pochwaliłam ją w myślach.
- Znowu się spotykamy, widać Mojry mają wobec naszej dwójki spore plany - zauważyła kąśliwie i podrzuciła granat trzymany w dłoni. Owoc Podziemia. Przeszło mi przez myśl, że to przejaw jej poczucia humoru.
- Mhm - mruknęłam i zmierzyłam ją wzrokiem o stóp po czubek głowy. Czułam, że jej aura stała się silniejsza, niedobrze. Woląc się upewnić machnęłam ręką na co dziewczyna zareagowała błyskawicznie. Ziemia zaczęła pękać pod wpływem walki naszych mocy. Zrezygnowałyśmy ze starcia w momencie, gdy jakaś starsza para zerknęła w naszą stronę.
- Jakim cudem... - zaczęła cicho.
- Zadziwiasz mnie Lauren Aquillo - przywołałam na twarz piękny uśmiech. Urodziwy, lecz nieszczery. - Wiesz kim jest mój rodzic, podziel się proszę wiedzą,
- Hekate, magia, rozdroża... - urwała i podniosła dłoń do ust, jakby dopiero teraz dotarło do niej, o co mi chodzi. - Podziemie.
- Uooo, sto punktów dla Lauren! - zaklaskałam radośnie. - Dokładnie, skarbie. 
- Ale jest POMNIEJSZĄ boginią - warknęła niezadowolona.
- I co z tego? - przechyliłam głowę, przyglądając się z satysfakcją jej zezłoszczonej twarzy. - Powiem ci, że ma swoje sztuczki. Jej dzieciaki czasami są równie potężne co tych...ekhm...z Olimpu. A ja umiem świetnie panować nad swoją mocą. Powiedzmy, że nie mam sobie równych. Ale nie o tym powinnyśmy rozmawiać! Zapraszam do mnie na herbatę.

Lauren?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz