21 paź 2016

Od Jamie do Hope

Ścisnęłam w dłoniach gazetę, wcześniej rzuconą przez pannę Morgan. Po raz kolejny przeczytałam artykuł, znajdujący się na pierwszej stronie. Wybitnie niekompetentny dziennikarz informował społeczeństwo o makabrycznej zbrodni, mającej miejsce wieczorem w biurowcu firmy architektonicznej; denatką była Katherine Turner, prezes tejże korporacji. Policja, bez pana Atkinsa i drogiej mi Watson, okazała się bezmyślna, nie podejrzewając mojego udziału w całym przedsięwzięciu. Lestrade, zapewne zajmujący się całą sprawą, po śmierci kilkunastu moich agentów, uznał, że przegrałam i znalazł sobie nowy cel. Ale Alexander nie odpuści, będzie mnie szukał, wraz z Watson, aż znajdzie i siłą doprowadzi przed sąd, bym następnie wylądowała w więzieniu, odsiadując wielokrotne dożywocie za dziesiątki morderstw, kradzieży i rabunków. Policja już miała wystarczające dowody, by skazać mnie na kilkanaście lat, a nie dowiedli jeszcze udziału w wielu innych sprawach. Byli za głupi, by się tego domyślić i znaleźć dowody, które mogłyby mnie pogrążyć. Moje nowe źródło, malutka różyczka, także tak twierdziła, co pokazała rzucając kolejną gazetę na tą, którą właśnie czytała.
- Wiedziałam, że się nie domyślą! – krzyknęła, tryumfalnie unosząc ręce. W jednej dłoni trzymała pełną butelkę Grant’s – Nikt nie może równać się z potęgą Moriarty.
- Po prostu jestem genialna – uśmiechnęłam się fałszywie, podchodząc do niziutkiej brunetki. Jedną ręką objęłam ją w pasie, drugą zaś otworzyłam drzwi – Trzeba to uczcić, prawda?
Panna Cunningham odwzajemniła uśmiech jeszcze szerzej, dając się prowadzić do pokoju, w którym uwielbiała przesiadywać. Powolnym krokiem prowadziłam ją przez sieć korytarzy, by ostatecznie trafić do pomieszczenia, które było naszym celem. Po wejściu do pokoju, niemal natychmiastowo zamknęłam za nami drzwi, nie chcąc, by ktoś usłyszał to, co będzie działo się w tym pomieszczeniu. Ścisnęłam jej dłoń i podprowadziłam do materaca, by mogła tam usiąść. Posłusznie wykonała niemy rozkaz, a ja usiadłam obok niej. Nadal się uśmiechając, odkręciła korek od butelki i rzuciła go przed siebie. Zerkając na mnie, wzięła pierwszy łyk, a potem podała mi butelkę. Także wzięłam łyk, jednak nieco większy. Kilkunastoma łykami, butelka whisky została opróżniona z zawartości. Dopiero po tym postanowiłam stosownie zająć się dziewczyną.
- Skrzywdziłam cię? – zapytała, ciężko dysząc. Obróciła się na prawy bok, by móc na mnie spojrzeć.
- Nie, byłaś wspaniała. – odpowiedziałam, patrząc w jej szare oczy.
- To działo się tak szybko.
- Tak.
- Byłam przerażona, może cię skrzywdziłam. To brzmiało jak…
- Nie, nie, nie. Byłaś… Bardzo słodka. Najsłodszy zbrodniarz, jaki kiedykolwiek żył.
- To wszystko jest tym, co chciałabym robić cały dzień, każdego dnia przez resztę mojego życia.
- Nie byłoby wspaniale? – zaśmiałam się. Położyłam dłoń na ramieniu brunetki, gdy ta próbowała mnie pocałować - Nie powinnyśmy odpocząć? Złapać oddech? Nie ma pośpiechu, prawda?
- Oczywiście, że nie. Jesteś głodna? Powinnam przynieść ciasto albo wino?
- Nie, jest wspaniale. Po prostu chcę cię tylko dla siebie. Chcę wiedzieć wszystko, co można wiedzieć o Jennie Cunningham, najlepszej ze wszystkich, które znam.
- Jenna Cunningham… To brzmi dziwnie, przynajmniej dla mnie. Czy Napoleon zbrodni brzmi dziwnie dla ciebie?
- Bardzo dziwnie. Panno Cunnigham.
- Pani Oswald. Czasami to dziwne. Jestem morderczynią. Pieprzyłam się z najpiękniejszą kobietą na świecie i to wszystko dlatego, że organizacja prawie upadła.
- Rozumiem. Ale to nie twoja wina. Wiesz to, prawda? Nie możesz czuć się winna.
- Nie czuję się tak. To jest dziwne. Lubisz pływać?
- Kocham pływać.
- Ja też.
- Myślę, że będziemy bardzo szczęśliwe, ty i ja.
- Też tak myślę.
- Nieprzytomnie zakochane i najszczęśliwsze na świecie – podniosłam się i zebrałam swoje rozrzucone ubrania. Czując na sobie wzrok dziewczyny, powoli ubrałam się – Ale na razie to koniec, prawda? – sięgnęłam po płaszcz i narzuciłam go na ramiona. Zerknęłam na nią przelotnie i wyszłam z pomieszczenia.
- Mam sprowadzić tą nową… Jak jej było… Morgan, tak? – zapytała brunetka, doganiając mnie.
- Tak. – odpowiedziałam i trzasnęłam jej drzwiami tuż przed nosem.

Hope?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz