13 paź 2016

Od Gabriela do Aarona

Deszcz walił zaciekle w dachy blokowisk, histerycznie próbując dostać się do środka. Parapety nie potrafiły utrzymać tyle wody, zmieniły się w parodię wodospadu, ulice powoli zmieniały się w rwące strumyki.
Gabriel nawet nie miał ubranego kaptura na głowie, był tak przemoknięty że było mu już obojętne. Każdy centymetr jego ciała był wilgotny. Było mu zimno, cholernie. Ale jednocześnie czuł się z tym dobrze, taki mały szok dla ciała. Świadomość że się żyje. Szybko szedł, zmusił się nawet do biegu. Drżał, co chwila odgarniał mokre włosy z czoła. Po jaką cholerę musiał wędrować aż na drugi koniec miasta, tylko po to by zjeść porządne pączki?
Przynajmniej nie jestem głodny- poprawił swój humorek, nawet się uśmiechnął lekko.
Miał jeszcze przed sobą dłuższą drogę, uciekł mu ostatni autobus więc czeka go samotne łażenie po ulicach. Żałował też że nie kupił słuchawek. Ani telefonu. Chociaż i tak później zostałyby zniszczone.
A to od kuli. A to od czegoś toksycznego.
Jak jego ex.
Postanowił więc skupić myśli na czymś innym. Charakterystyka wampirów i ich najsłabsze punkty. Przypominał sobie wszystkie zadrapania, ataki, napady jakie uświadczył. Analizował każdy swój błąd. Co chwila w zamyśleniu chrząknął, mruknął lub zrobił nieokreślone gest dłonią. Musiał zająć mózg przez moment aby nie myśleć jak daleką ma drogę.
Nagle jednak przystanął. Myśli przestały krążyć.
Znacie te uczucie nagłej trzeźwości? Gabriel w tym momencie poczuł jakby dostał kulą w łeb. Od razu chwycił za zimny pistolet zza jego płaszcza. Wiedział co oznacza te przyszpilające ukłucie, tam gdzieś w pobliżu karku. Coś jest w pobliżu, coś silnego.
Jako Łowca doskonale czuł co jest ludzkie a co ...Zwierzęce. Ale nie potrafił jednak rozróżnić do końca co jest czym. A właściwie się tym nie przejmował, zawsze był gotowy na wszystko a praktycznie, wszystko można zabić.

Stał tak w pozycji obronnej oczekując jakiegoś dźwięku. Całe ciało było w gotowości na potencjalny bieg, unik czy balet w powietrzu. Deszcz uderzał kroplami o jego twarz, czuł każdą maleńką strużkę spływającą po nim. Czuł nawet drżenie ziemi, drżenie nieba. Gdzieś niedaleko, rozpoczyna się burza.

Wycie.

Gabriel jak z procy pobiegł w tym kierunku. Cokolwiek to było, wiedział że musi być potężne. I na bank nie zwyczajne. Trzymał pistolet kurczowo aż dostawał odcisków.
W głowie jedynie karciły go głosy- co ty idioto robisz. Bohaterem nie jesteś. Ostatnio syrenka cię pobiła, nie pamiętasz? Nie idź w pojedynkę!
 W butach mu chlapało od przemokniętych skarpetek, ubranie przykleiło się do jego ciała. Ale biegł, wraz z dziwnym wyciem zwierzęcia. Podniósł głowę szukając światła na niebie, lecz ciemne chmury co chwila przerywane były piorunami.Tam gdzie był jego cel, było epicentrum burzy.

Gabriel ujrzał już miejsce skąd biła zła energia. Dla niego, dom świecił się jakby ktoś go podpalił. Wycie, bliżej do wilkołaka niż do wampira.
Szybko wyjął z jednej z kieszeń srebrne, grawerowane naboje, obliczył. Kurwa, jest ich 6.Wystarczająco jak trafi, za mało jak będzie zbyt ruchliwy.

Plecami przylgnął do ścian budynku, w tym samym momencie gdy istota zaczęła maniakalnie drapać o ściany. Łowca przytrzymał broń przy swojej klatce niczym medalion świętej matki, krok za krokiem zbliżając się do drzwi odliczał w głowie od 5. Aby wyciszyć głosy.
 W blasku błyskawic zdążył wymacać klamkę. Odwaga jednak nie wystarczała na taki śmiały krok, doskonale wiedział że nie będzie miał drugiej szansy. Właściwie to nie powinien być teraz sam, głupotą było atakowanie czegokolwiek w pojedynkę.
Jeden głęboki wdech. Długi wydech. Chwila na zamknięcie oczu.
I jazda.

Drzwi uderzyły z hukiem o ścianę, jednak odgłos zagłuszyła burza na dworze. Wycie zwierzęcia ucichło.

Gabriel zrobił krok do przodu, lecz nagle nad jego głową przeleciał ptak. Zwierzę zatrzepotało skrzydłami i wydało z siebie wysoki ton, odlatując gdzieś do wnętrza. Wtedy, jedno z drzwi pokoju wygięło się w łuk. Istota wewnątrz musiała napierać na to z całej siły. Co oznacza, że wie że Gabriel już tu jest.

Łowca przykleił się do ściany. Nie wiedział jednak co ma teraz zrobić. Odtworzyć drzwi i wycelować w cokolwiek to jest? Czy w ogóle nie otwierać.
Nie zastanawiał się długo, bo drewno wybuchło ukazując dziurę z ogromną łapą. Pierwsze co zrobił to odskoczył i strzelił srebrnym pociskiem w kończynę. Chyba trafiło bo zwierzę gniewne zawyło i wyłamało całe drzwi.
-Kurwa.- Szybko wycelował w wtłaczające się cielsko, lecz ptak, który powitał go przy progu zaatakował jego ręce. Wypadł mu pistolet na ziemię, ale on nie miał nawet czasu na podniesienie go. Dobył sztyletu przymocowanego do jego uda.Ale.. Co dalej. Wilk, bo na to wyglądało, łypnął na niego swoimi dzikimi oczami, na pysku pojawił się wściekły uśmiech i wydobył z siebie warkot prawdziwej bestii.
-Kurwa!-
Gabriel zrobił to co większość by zrobiła. Wyskoczył z korytarzu na mokre ulice, trzymał kurczowo nóż, żałując że nie podniósł broni. Wilko-podobny rzucił się za nim.
"Zajmujesz się zaklinaniem, czytaniem ksiąg, zdobywaniem informacji! Nie zabawą w nocnego łowce w rajtuzach!"


(Aaron, sorrry, nie miałam pojęcia jak to zakończyć xD)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz