Bez sprzeciwu wsiadłam do auta, chowając broń. Założyłam słuchawki i puściłam playlistę Lindsdey Stirling. Obojętnie wpatrywałam się w przyciemnioną szybę, cicho wybijając rytm palcami. Zaczęły lecieć pierwsze dźwięki Electric Daisy Violin. Po około dziesięciu minutach samochód zatrzymał się. Słuchawki wylądowały na mojej szyi. Wysiedliśmy przed dobrze znaną mi starą biblioteką, która powinna być remontowana już od przeszło dziesięciu lat. Z braku lepszego pomysłu na głowę nasunęłam kaptur od bluzy, który skutecznie zasłonił moją twarz przed niechcianymi spojrzeniami, jednak równie dobrze zawęził moje pole widzenia, przez co czułam się nieco zagrożona, mimo, iż mogłam polegać również na innych zmysłach.
-Muszę wymyślić coś innego. - mruknęłam.
Weszliśmy bocznym wejściem przez jakiś opuszczony sklepik na końcu jednej z tych "tajemniczych uliczek".
-A więc oto nasza siedziba! - powiedziała Moriarty, gdy zeszliśmy do podziemi, wcześniej odwołując mężczyznę.
Wszędzie chodzili ubrani elegancko ludzie. Obserwowałam dokładnie ich zachowanie idąc przez białe korytarze za blondynką. W końcu kobieta weszła do jednego z pomieszczeń. Ściany pomalowane były na czarno. Stało tu dębowe, lakierowane biórko i dwa fotele. Moriarty usiadła na jednym, a ja na drugim.
-A więc kto będzie moim pierwszym celem? - zapytałam spokojnie, opierając brodę na dłoni.
-Katherine Tourner. Twórczyni organizacji podobnej do mojej, zrzeszającej przestępców z Brighton. Brunetka, brązowe oczy. Chwilowo przenieśli się tu, siedzibę mają w biurowcu. -niebieskooka podała mi jeszcze parę szczegółów i zamilkła.
-Czyżby konkurencja? Nieważne, ale przydałby mi się strój i kominiarka na usta i część nosa.
-Da się zrobić. Będzie za parę minut, poczekamy tutaj.
Strój został szybko dostarczony razem z kominiarką, kozakami na małym obcasie, który jest podobny do tego w glanach i "zestawem młodego mordercy". Nóż, pistolet z tłumikiem, magazynek oczywiście pełny, arszenik w tabletkach, drugi nóż. Idealnie.
-Poproszę moją własnosć. - powiedziała kobieta, wyciągając dłoń po pistolet znajdujący się w mojej kieszeni.
Zwróciłam Moriarty broń, teraz mam własną.
-A teraz się przebieraj.
Odchrząknęłam, jednak kobieta dalej patrzyła na mnie i widocznie nie zamierzała odwracać wzroku. Westchnęłam zrezygnowana. Szybko zdjęłam bluzę, t-shirt, leginsy i buty sportowe. Założyłam kombinezon, kozaki i nasunęłam kominiarkę na nos. Włosy pozostawiłam rozpuszczone.
-A teraz ruszaj.
Gdy przechodziłam przez korytarze, ludzie ukradkowo na mnie zerkali. Całkowicie to zignorowałam i pewnie szłam, patrząc prosto przed siebie. Zdążyłam w miarę zapamiętać, którymi korytarzami przechodziłyśmy, wiec nie musiałam nikogo pytać o drogę. Wyszłam na ciasną, ciemną uliczkę przed sklepem. Zaczęłam wspinać się na budynek naprzeciwko po oknach. W jednym z nich ujrzałam przerażoną twarz dziecka, jednak nie ruszyło mnie to. Dokończyłam wspinaczkę i stanęłam na dachu. Słońce zaczęło powoli chować się za las. Biurowiec był około kilometr stąd. Przeskakiwałam z budynku na budynek unikając ludzi jak tylko mogłam. Szybko stanęłam na dachu bloku obok biurowca. Dziesiąte piętro. Na dziewiątym okno było otwarte. Doskonała okazja. Wzięłam rozpęd i zwinnie wskoczyłam do budynku. Rozejrzałam się uważnie. Droga wolna. Po schodach dotarłam na piętro wyżej. Drzwi miały numerki, pani Tourner powinna być w pomieszczeniuu o numerze 1534. Cicho nacisnęłam klamkę. Przekręciłam klucz w zamku i schowałam go do małej kieszonki. Kobieta zamyślona patrzyła w okno. Gdy byłam tuż przy niej i już wyciągałam nóż, odwróciła się i kopnęła mnie z taką siłą, że poleciałam na przeciwległą ścianę. Jęknęłam z bólu, ale szybko się podniosłam. Brunetka prędko wyciągnęła pistolet i nawet nie celując pociągnęła za spust. Kula na szczęście nie wbiła się, ale zraniła mnie pożądnie w łydkę. Gwałtownie wciągnęłam powietrze.
-Czyli tak się bawimy.. - syknęłam cicho.
Spowolniłam akcję serca do zera i upadłam na podłogę twarzą, by nie było tak łatwo dociec, kim jestem.
Kobieta podeszła do mnie i sprawdziła puls.
-Nie żyje. - mruknęła, kopiąc moje nieruchome ciało.
Nawet nie zabierając mi broni spowrotem stanęła przy oknie. Podniosłam się bezszelestnie. Podeszłam do Katherine Tourner. Szybko zakryłam jej usta dłonią i wbiłam nóż w gardło, na na razie tylko naruszając skórę.
-Ty.. - wycharczała, przez zasłonięte
-Dla ciebie Venom. - szepnęłam i dokończyłam swe dzieło. Ciało zwaliło się na podłogę. Na karku swojej ofiary nożem napisałam 'Venom'. Oderwałam kawałek jej koszulki i z materiału zrobiłam sobie prowizoryczny bandarz nieco tamujący upływ krwi.
***
Jakimś cudem udało mi się niezauważalnie przedostać przez miasto. Zeszłam do podziemi biblioteki i utykając skierowałam się do biura Moriarty. Jak mogłam tak dać się nabrać?!
Mori?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz