27 paź 2016

Od Gabriela

-Wredna bestia!- Krzyknął , strzepując z łapy zębiska dziwnego stworzenia zamkniętego w słoiku. Coś co wyglądało jak biały jeżowiec z paszczą na szerokość swojego ciała, uzborjony w 4 rzędy zębów podobnego do haczyków wędkarskich. Miotało się uderzając o szybkę, śliniąc ścianki i parując, wydzielając chyba swoje jakieś gazy obronne. Mężczyzna spróbował rozmasować ugryzienia, patrząc spod byka na uwięzionego stwora, jakby chciał aby zdechł właśnie w tym momencie. Kiedy ból stał się zniosły, a ślady przestały wydzielać kropelki krwi i kwasu, zapisał na kartce obok pomiary. Zmarszczył brwi i zamruczał, jak zawsze gdy był na czymś skupiony.

-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_

Echo przemijającego czasu odbijało się, przez drgającą wskazówkę sekundnika aż po samo wnętrze zegara, nawet baterię w tym nowoczesnym dziele, lekko podrygiwały. Szkło, lekko już zabrudzone od wiecznego przewieszania na ścianie , nosiło na sobie dotyk ludzi już tu nie wchodzących a nawet nie żyjących. Srebrna ramówka była podniszczona, widać było już otarcia i odpryski farby - ślady po licznych upadkach, zniszczeń i niedelikatnych łap.

Czas jednak, wyznaczał z precyzją lekarza. Ambitnie nie pozwalając odpocząć ani na chwilę.

Gabriel jednak nawet nie przejmował się utratą cennego czasu. Pochylony nad biurkiem wypełniał coraz to nowsze notatki na temat trucizn w innych stworzeniach. Lub poprawiał notatki innych łowców, tłumaczył, przenosił lub udowadniał nieprawdziwość. Gdzieś tam miał w połowie przetłumaczoną książkę z języka hebrajskiego. Zakładką był żołnierski nieśmiertelnik, jedna sztuka.

Dłonie miał już zbyt zmęczone ciągłym skupianiem siły na jakimś małym elemencie. Oczy piekły go od szalonych pism Łowców, po różne opary z trucizn. Nawet już trudniej było mu oddychać.
Kaszlał, pił ciągle jakąś wodę, wycierał oczy i nos.
Nawet nie zwrócił uwagę na szybkie korki uderzające o metalowe schody. Nie podniósł nawet głowy na dźwięk uderzanych drzwi, ładnie spotykających się z ścianą.

-Gabriel?!- Dawid już w progu siarczyście zakaszlał.
-Gorzej tu niż w Auschwitz!- Wykaszlał powstrzymując odruch cofania,  próbował beznadziei rozmachać dym przed oczami.
Gabriel nie odpowiedział, pogrążony w myślach stracił całkowicie połączenie z światem. Swoje zmęczone spojrzenie podniósł dopiero gdy David złapał go za ramię.
-Siedzisz tu dobre ... Tydzień?- Podniósł brew patrząc na zapiski Gabriela. Jego pismo z początku piękne angielskie, zmieniło się w ohydną cyrylicę.
-Chodź, wyjdziemy na piwo, przewietrzysz ubrania, może ogarniemy jaką wampirzycę.-
Puścił oczko do przyjaciela i popchnął go w stronę drzwi. Ten nawet nie miał sił zaprotestować.

-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_

Gabriel siedział już sam. David musiał znikać bo na rano ma do pracy, poza tym jego żona lubiła się rzucać. Za bardzo też nie przepadała za Gabrielem, uważała że jest ćpunem, kryminalistą i  sprowadzi na złą stronę Davida. Szkoda tylko, ze przez większość życia było na odwrót.

Łowca siedział ukryty pod zadaszeniem na przystanku autobusowym. Dochodziła godzina 2, więc teraz jeździły jedynie nocne autobusu, puste i z wrednymi kierowcami. Chociaż i tak żaden z nich się nie zatrzymywał.
Poprawił sztywny płaszcz z rozcięciem z tyłu, próbując uchronić się od zimna. Wiatr nie wiał, jednak tak późna pora, plus jesień i sam deszcz, potrafił nieźle zmanipulować temperaturą.
Poprawił też sweter na nadgarstkach, właściwie to z nudów zaczął się nim bawić. Wyciągał pyłki, sznureczki. Nuda.
Ale przynajmniej dziękował Davidowi w myślach, bo przynajmniej nie pracuje, kolejną dobę.
Oparł tył głowy o ściankę za sobą i wyciągnął nogi. Zapach deszczu, mokrej ziemi, lekki chłód który ciągnął się powoli, relaksował go. Zamknął oczy wsłuchując się w opadające krople, zaciekle uderzające w każdy element ulicy.

 Szum morza w mieście, można by tak powiedzieć.

Z zamyślenia wybudził go nadjeżdżający autobus, który nawet nie raczył spowolnić. Minął Gabriela zanim ten zdążył otworzyć oczy. Ochlapał mu nogawki i buty.
-Kurwa!- Zerwał się czując przemoczone skarpetki, próbował strzepnąć wodę, wyciągnąć nogawki z butów. Poddał się i przeklną pod nosem.

I Dupa z relaksu.

Nagle jednak, usłyszał krzyk za plecami.
 Od razu się poderwał i skupił wzrok na majaczącej w dalu postaci.
Ktoś w deszczu, zamazany, krzycząc na odjeżdżający autobus wbiegł pod zadaszenie.
Gabriel podniósł brew pytająco.

<ktoś coś? xD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz