- Adres na pewno był właściwy?- pogładziłam ogiera po grzywie.
- Nie jestem do końca pewien, Pani- parsknął.
- Nie do końca, Ramzes? Ja też nie jestem do końca pewna czy potrzebuję takiego ułomnego zwiadowcy. -podniosłam się z ziemi i wyciągnęłam krótką klingę.
- Pani, spokojnie. Znajdę pewniejszy adres.- koń odsunął się.
- Oby... a teraz zejdź mi z oczu, Ramzes.- uderzyłam zad ogiera płaską stroną ostrza. Odwrócił się i pobiegł w panice w stronę miasta.
Odetchnęłam kilka razy, uspokajając się i ruszyłam na poszukiwanie osób, których zamordowanie zleciła mi Moriarty.
~~❤~~
Wieczorem tego samego dnia czyściłam klingi z krwi denatów. Był to rodzaj testu mojej sprawności, ludzie byli uzbrojeni w broń palną, a jednak dałam radę... mimo śrubie od niedawna tkwiącej w nodze. Napisałam Moriarty, że jej wrogowie już nie żyją i oczekuję zapłaty w wysokości 3 000 funtów. Wysłałam wiadomość za pośrednictwem mego konia, który miał dostarczyć list prosto pod drzwi łowczyni; Z uśmiechem na ustach wyciągnęłam specjalne nożyce, dzięki którym obcinałam kości moich ofiar. Następnie na kilku drzewach wyryłam znak wspomnianych wcześniej nożyc. Znaki stanowiły rodzaj ostrzeżenia, że Grimalkin przebywa w pobliżu... i że odzyskała siły. W moim kraju takowe oznaczenia były groźbą śmierci... u mnie w Hrabstwie nikt jeszcze nie wyszedł z mojego lasu żywy... i chciałam aby tak było i tutaj. Wystarczyło tylko zdobyć reputację i wiedziałam kto mi w tym pomoże. Ciekawiło mnie czy Moriarty ma dla mnie jeszcze jakieś zadanie...
Jamie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz