-Odłóż broń, Moriarty. Nie mam powodu żeby cię atakować.- powiedziałam po skończeniu recytacji.
Kobieta schowała pistolet do kieszeni. Podniosłam się z ziemi i odstawiłam pergamin na miejsce.
-Usiądź sobie. -zaprowadziłam Moriarty do jadalni. Kobieta usiadła na jednym z krzeseł.
-Ty kulejesz?- spojrzała na moją lewą nogę.
-Och, wybacz. Za chwilę wracam.- wróciłam do salonu i wsunęłam srebrny trzpień z powrotem na miejsce. Cicho jęknęłam z bólu i wróciłam do mojego gościa.
-Mam listę o którą prosiłaś.- wyjęła papierową kulkę z kieszeni i rzuciła ją na stół.
Rozwinęłam kartkę i przeleciałam wzrokiem nazwy moich potencjalnych ofiar.
-Wina?- otworzyłam butelkę stojącą na stole.
- Chętnie. - skinęła głową.
Nalałam napój do kieliszków i jeden z nich podsunęłam Moriarty. Kobieta nie tknęła wina i wyraźnie czekała, aż ja wezmę pierwszy łyk. W moich stronach uchodziłoby to za obrazę dla gospodarza. Złapałam kieliszek i zaczęłam sączyć płyn. Dopiero wtedy łowczyni zaczęła pić.
- Jesteś taka dobra jak mawiają?- uśmiechnęłam się do niej.
- Prawdopodobnie tak.-odparła.
- A skąd taka wspaniała łowczyni wzięła pomysł żeby zainteresować się taką mendą jak ja?- przekrzywiłam głowę.
- Też słyszałam, że jesteś dobra. Potrzebuję takich ludzi. Przede wszystkim potrzebuję ludzi wiernych. Lecz niestety nie ma takich za dużo- powiedziała.
- I dlatego nie mogę z wami współpracować, nie należę do ludzi wiernych. Kiedyś należałam do pewnej organizacji i nie skończyło się to dobrze. Ani dla mnie, ani dla... -urwałam.
- Dla kogo?- kobieta sprawiała wrażenie ciekawej.
- Och widzę, że już skończyłaś pić... dolać ci?- zgrabnie zmieniłam temat.
- Poproszę.- podsunęła mi kieliszek.
~~❤~~
Po pewnym czasie na stole piętrzyły się puste butelki po winie. Moriarty zaczęła mamrotać coś bez sensu jakąś godzinę temu. Trzeba było odnieść ją do domu. Podałam jej rękę i pomogłam wstać z krzesła. Gdy wyszłyśmy na dwór (co sprawiło okropny trud kobiecie, ponieważ cały czas się zataczała i uderzała się o ściany) zarzuciłam sobie łowczynię na ramię.
- P..pustaj mnie. -wybełkotała i zaczęła tłuc mnie w plecy.
- Uspokój się.- warknęłam i ruszyłam w stronę siedziby Moriarty.
Po około 15 minutach ujrzałam dom. Dzięki dokładnemu zwiadowi mojego konia, wiedziałam, że tu mieści się serce całej organizacji. Posadziłam łowczynię na schodach i zapukałam do drzwi na tyle głośno, że po chwili usłyszałam kroki na schodach. Odbiegłam bezszelestnie i wróciłam do domu.
Jamie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz