- Jamie! – krzyknął mężczyzna, trzaskając za sobą drzwiami.
Skuliłam się jeszcze bardziej, niż robiłam to wcześniej, tylko po to, by
wybiegający nie zauważył mojego stanu. Dobre stosunki z alkoholem zdecydowanie
nie były mi pisane – Jamie! Do jasnej cholery, co ci się stało? – zapytał,
kucając tuż obok. Gwałtownie odsunęłam głowę, ukrywając ją w ramionach.
- Ben! – kobieta zwróciła się do mężczyzny, próbującego mnie
opanować – Jamie? – westchnęła podchodząc do męża.
- Co ci jest? – chwycił mnie za podbródek i skierował twarz
tak, by mógł spojrzeć w oczy – Piłaś!
Mruknęłam niewyraźne przekleństwo, starając się odwrócić.
Starszy brat, jakby na przekór mojemu zachowaniu, chwycił nie za ramiona i
podniósł, a potem zaciągnął do domu. Zacisnęłam powieki, a gdy je otworzyłam,
leżałam na kanapie w salonie, a przede mną stał Benjanim i jego żona, Anne.
- Victor i Louise śpią? – zapytał blondyn, zwracając się do
małżonki – Nie mogą jej zobaczyć w takim stanie.
- Już dawno – odpowiedziała kobieta – Przecież jutro idą do szkoły.
Tylko twoja siostra upija się w środku tygodnia.
- Jim – powiedział twardo Ben – Wiesz, że alkohol działa na ciebie
źle, dlaczego znowu się upiłaś?
W odpowiedzi wybełkotałam coś w stylu „Wcale się nie upiłam,
jestem w zupełności trzeźwa”, jednak te słowa nie przemówiły do mojego
starszego brata.
- Nie no, w takim stanie się z nią nie dogadamy, niech się
prześpi i może dojdzie do siebie – westchnęła bezradnie kobieta, sięgając po
koc. Ze zniesmaczeniem na twarzy przykryła mnie nim, a potem szybko wyszła z
pokoju, by po chwili być już na piętrze, w małżeńskiej sypialni. Spojrzałam na
brata, oczekując jego karcącego uśmiechu, który pamiętałam z dzieciństwa. Teraz
jednak przymrużył oczy, zaklął pod nosem i poszedł za swoją małżonką. Obróciłam
się na drugi bok i zamknęłam oczy, próbując opanować myśli, co zdecydowanie
utrudniał mi niesamowity ból głowy spowodowany zbyt dużą ilością wypitego wina.
Skuliłam się, ukrywając głowę w ramionach. Miałam pewność, że tej nocy na pewno
nie prześpię.
Z kanapy zwlekłam się dopiero, gdy głowa przestała tak boleć
i mogłam ustać na nogach. Nadal zataczając się, dotarłam do drzwi i naparłam na
nie, by wyjść. Po naciśnięciu klamki, ustąpiły, a ja znalazłam się na zewnątrz.
Zamknęłam za sobą drzwi i chwiejnym, powolnym krokiem ruszyłam w stronę swojego
mieszkania. Na szczęście, było wcześnie rano, dlatego ulice miasta były praktycznie
puste.
Szczęśliwie udało mi się dotrzeć do mieszkania. Nie
wysiliłam się na zdjęcie płaszcza, po prostu weszłam do pokoju, w którym maluję
i położyłam się na materacu, próbując wypocząć.
Grimalkin?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz