Oh... Adrieński, nigdzie się nie wybierasz...- warknęłam, przybliżając się do niego. Nasze twarze dzieliły zaledwie centymetry, a jego oczy zmieniały kolor. Raz był to jego naturalny kolor oczu, a raz złoty.
Zaśmiałam się psychopatycznie, przekrzywiając głowę w bok.
Uderzyłam go z całej siły w ramię, rozkoszując się dźwiękiem łamanej kości.
Adrien zwinął się z bólu.
-Co ty robisz, wariatko?!- wrzasnął, dotykając miejsca złamania. Oparłam kij o swoje ramię, odsuwając się od niego.
-Nic, słonko. Bawię się, a co? Nie widać?- w moich oczach pojawił się błysk szaleństwa.
Adrien? Możesz wpleść w nasze opa Ellen, będzie zabawnie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz