Gdy dotarłam do domu, przebrałam się w czyste ciuchy i przemyłam twarz. Przelotnie spojrzałam w lustro. Patrzyły na mnie zimne, puste, szare oczy. Odwróciłam wzrok i wyszłam z łazienki. Usiadłam na fotelu w salonie i zaczęłam tępo wpatrywać się w przestrzeń. Siedziałam tak paręnaście minut. Po tym czasie wstałam, wzięłam do ręki szkicownik i ołówek. Zaczęłam szkicować drzewo. Następnie na nim zaczęłam kreślić zarysy wisielców, gdy ktoś wszedł do domu.
-Czego chce Moriarty? Zaledwie trzy godziny temu śledziłam Lydie. Mówiłam, że nie załatwię sprawy jej ojca. - warknęłam. - Tak, wiem, że to ona cię przysłała. Nie mam znajomych, sąsiedzi nie odwiedzają mnie od czasu, kiedy mój wąż zabił jakiegoś psa i truchło leżało przed moim domem cały dzień. - nie czekając na pytanie wyjaśniłam wielką tajemnicę dedukcji ani na chwilę nie odrywając wzroku od szkicu.
W końcu zerknęłam na osobę stojącą na środku pokoju. Brunetka, szare oczy, około trzydzieści lat.
-Masz stawić się u Moriarty za chwilę. - powiedziała zimno.
-A co, jak powiem na przykład nie? - odparłam, dodając szczegóły sylwetki zwisającego na sznurze ciała.
-To nie prośba, to rozkaz.
Westchnęłam teatralnie i odłożyłam przybory na bok. Podniosłam się i ruszyłam za kobietą. Po jakimś czasie dotarłyśmy do siedziby morderczyni. Na nos nasunęłam czarną kominiarkę, bez której od jakiegoś czasu nigdzie się nie ruszałam. Weszłyśmy do jakiegoś pomieszczenia, a właściwie ja weszłam, bo brunetka zamknęła drzwi i odeszła. Zdjęłam kominiarkę. Jeszcze przez chwilę słyszałam kroki na korytarzu. W pokoju śmierdziało alkocholem. Na niewielkim stoliku stały trzy butelki Grant’s. Ujrzałam już nieźle wstawioną Moriarty. Lekko się zataczała. Skrzywiłam się z niesmakiem. Kobieta podeszła do mnie i musnęła dłonią mój policzek. Zaskoczona cofnęłam się o krok i to był błąd. Zostałam przyparta do ściany. Blondynka mocno trzymała moje ręce przy niej. Nie ma jak kopnąć, uderzyć też. Szarpałam się zawzięcie, ale to nic nie dało. Kuźwa, ile siły może mieć tak nachlany człowiek. Nagle błękitnooka wpiła się w moje usta.
-Jesteś tylko moja. - wyszeptała w przerwie na oddech.
-Nie bawię się w seksy. - warknęłam starając się ukryć przerażenie.
Moriarty zupełnie nie przejęła się moją uwagą i zaczęła przygryzać moją dolną wargę. Zaczęła wpychać mi język do ust. Na swoim języku poczułam smak jakiejś tabletki, co zaniepokoiło mnie jeszcze bardziej. Nie chciałam jej przełknąć, ale Riarty zatkała mi nos i nie przerywała pocałunku. Byłam uparta, ale zaczynało brakować mi powietrza. W końcu byłam zmuszona połknąć podejrzaną substancję. Wtedy blondynka pozwoliła mi odetchnąć i jednocześnie puściła moje ręce. Tabletka zadziałała prawie natychmiast. Poczułam coś, czego w życiu nie czułam, pożądanie. Doskoczyłam do kobiety i tym razem ja zaczęłam długi, namiętny pocałunek. Moriarty wplotła ręce w moje włosy i przycisnęła mnie jeszcze bardziej do siebie.
Żułam wargę kobiety, dopóki po jej brodzie nie zaczęły spływać kropelki krwi.
-Mogę do ciebie mówić Mori? - zapytałam szeptem.
-Jasne, kochanie.
Niebieskooka musnęła moje pośladki. Drgnęłam. Zaczęłam badać policzki i zęby blondynki. Ta zsunęła ze mnie spodnie, następnie rozpięła bluzę. Zostałam w koszulce, staniku i majtkach.
Mori? xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz