25 paź 2016

Od Hope do Jamie

-Uważaj, bo ta pewność siebie kiedyś cię zgubi. - powiedziałam i zagwizdałam na Silent.
Ta po chwili była już przy mnie. Kobieta niepewnie cofnęła się o dwa kroki.
-Czyżbyś bała się koni, droga Moriarty? - zapytałam kpiąco.
-Nie, po prostu jestem ostrożna, nie wiem, jaki jest ten koń. - odparła blondynka, ale jej zachowanie mówiło co innego.
Uśmiechając się pod nosem, spokojnie dosiadłam klaczy i nakazałam jej podejść do blondynki. Ta po raz kolejny odsunęła się od zwierzęcia. Mimo, iż w towarzystwie obcych Sil nie czuła się pewnie, wyczuwając mój spokój rozluźniła się.
-Spokojnie, ona jest bardzo łagodna. - powiedziałam, gładząc klacz po szyi i siłą powstrzymując ironiczny uśmieszek.
Gdy Moriarty zbliżyła lekko drżącą rękę do czoła Silent, ta stanęła dęba i zaczęła wymachiwać przednimi kopytami, niemal uderzając morderczynię w głowę.
-Właśnie widzę, jaka łagodna. - mruknęła, odsuwając się od Sill na metr.
Westchnęłam teatralnie i lekko zeskoczyłam z grzbietu wierzchowca.
-A teraz do rzeczy. Nie przyszłaś tu przecież bez powodu, czyż nie?
-Stęskniłam się za tobą. - powiedziała i delikatnie musnęła mój policzek dłonią.
-Nie wątpię w to. - odparłam zimno, odtrącając dłoń.
-A ty nie tęskniłaś? Taka chętna byłaś ostatnio..
Znieruchomiałam. Czyżby moje domysły były słuszne..? Po chwili analizaowania wszystkich z i przeciw stwierdziłam, że tak.
-To ty mi podałaś te prochy. - warknęłam, zaciskając pięści ze złości.
-Jakże bym śmiała? - zapytała Moriarty, aż nazbyt sztucznie.
Miałam ochotę ją uderzyć, tylko tym razem w skroń, jednak stwierdziłam, że szkoda mojego czasu. Rozluźniłam dłonie i przybrałam bardziej swobodną pozycję.
-Dobrze wiedzieć. - powiedziałam tylko oschle.
Wskoczyłam na Silent.
-Au revoir! - zawołałam i dałam klaczy sygnał do galopu.
***
Spokojnie szłam chodnikiem, słuchając muzyki. Nagle podeszła do mnie Moriarty, z wyglądającym bardzo szczerze uśmiechem na ustach, na co instynktownie cofnęłam się o krok.
-Witaj, Hope! - powiedziała radośnie.
-Dobrze się czujesz? - zapytałam, zdejmując słuchawki i bacznie przyglądając się kobiecie.
-Wspaniale. - odparła, a uśmiech nie schodził jej z twarzy.
-Jesteś pewna, że nic nie ćpałaś? - upewniałam się, wyczekując nagłego ataku.
Blondynka zaśmiała się i objęła mnie, jak starą znajomą.
-Spokojnie, bez przesady, uszanuj moją przestrzeń osobistą. - mruknęłam, odsuwając Moriarty od siebie.
W tej sytuacji czułam się niezbyt komfortowo, zachowanie niebieskookiej zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni, a ja nie wiedziałam, o co chodzi.
-A może coś piłaś? - dociekałam, coraz bardziej  zdezorientowana.

Mori? xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz