27 paź 2016

Od Hope do Jamie

Mimo, iż niezbyt dobrym pomysłem było okazywanie strachu, zaczęłam nerwowo się rozglądać.
-Wybacz, ale trochę śpieszę się na sztuki walki, dzięki za miłe spotkanie, do zobaczenia! - powiedziałam, szybko się oddalając.
Gdy odeszłam wystarczająco, odetchnęłam. Nie wiem, dlaczego, ale skierowałam się w stronę siedziby organizacji, rozglądając się uważnie, w poszukiwaniu niebezpieczeństw, jednak nie widziałam nikogo z obstawy Moriarty. Nie pozwalałam sobie na utratę koncentracji, po tej kobiecie można spodziewać się wszystkiego. Ścisnęłam pistolet, który miałam ukryty w kieszeni. Miałam jeszcze kilka kul, w razie potrzeby powinno wystarczyć. Uważnie przyglądałam się  każdej osobie przechodzącej obok mnie. Większość, gdy patrzyłam im w oczy, spuszczała wzrok, ale niektórzy uparcie utrzymywali kontakt wzrokowy do chwili wyminięcia mnie. Gdyby wiedzieli, że patrzą w oczy morderczyni, zapewne uciekaliby wzrokiem. Niestety, ja również nie wiedziałam, kto może być na usługach Moriarty. W końcu dotarłam do siedziby organizacji. Przechodząc przez korytarze, pod ścianą jednego z nich ujrzałam człowieka. Podeszłam bliżej, by móc się przyjrzeć. Była to kobieta, przez którą ostatnio wezwała mnie Arty. Zaschnięta krew pod nosem, sugerująca, że osoba została uderzoną w tą część ciała. Pusty wzrok, mimika wyrażająca ból. Zdecydowanie ta kobieta zmarła z wykrwawienia, ale była jeszcze dodatkowo bita. Przyglądałam się zwłokom pod każdym możliwym kątem, by dowiedzieć się jak najwięcej. Komuś widocznie puściły nerwy, ale czy to z tego powodu brunetka została śmiertelnie pobita, nie wiadomo. Nagle usłyszałam kroki na końcu korytarza. Zerknęłam w tamtą stronę i ujrzałam wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyznę o krótkich włosach koloru platyny.
-Witam. - odezwałam się, nie przerywając oglądania ciała denatki.
-Witam. Widzę, że się zamordowało kogoś ze swoich. - syknął zimno blondyn.
Westchnęłam. Nie było sensu probować się wykręcać, ten i tak uparcie będzie twierdził, że to ja zabiłam tą kobietę.
-Może tak, może nie. Nikt, tym bardziej po wydaniu wyroku nigdy nie dowie się, czy rzeczywiście byłam winna, chociaż kogo to interesuje. - powiedziałam tylko.
Zdążyłam zorientować się, co się dzieje z tymi, którzy popełnią jakieś wykroczenie. Kulka w łeb po tak na prawdę zupelnie nie potrzebnym procesie. Facet podszedł do mnie i zacisnął dłoń na moim nadgarstku, tak mocno, że aż sprawił mi tym ból. Syknęłam.
-Zabieraj te łapy, wiem, gdzie iść. - warknęłam.
Mężczyzna bez słowa lekko poluźnił uchwyt, jednak nie na tyle, bym mogła się wyrwać. Skierowaliśmy się w stronę cel. Z obojętnością podążałam za blondynem. Ten przed wejściem do celi przeszukał mnie i skonfiskował mi słuchawki, komórkę, pistolet oraz noże ukryte po kieszeniach i brutalnie wepchnął mnie za kraty z taką siłą, że upadłam na kolana. Podnosząc się, wmruczałam parę soczystych przekleństw pod jego adresem. Usłyszałam zgrzyt zamka, a następnie ciszę. Było tu zupełnie ciemno, nie widziałam nic. Na szczęście facet nie szukał w moich kochanych glanach, więc miałam jeszcze jeden nóż, najostrzejszy, na specjalne okazje. Wyjęłam go i zaczęłam się nim bawić. Po paru minutach schowałam nóż, jednak tak, by mieć go pod ręką, usiadłam pod jedną ze ścian i zwolniłam wszystkie swoje funkcje życiowe do minimum, by czas mi się tak nie dłużył.

Mori? xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz