28 paź 2016

Od Hope do Jamie

Do moich uszu dotarł zgrzyt zamka, ale nie zareagowałam, dalej utrzymując zwolnienie funkcji życiowych. Ktoś przeszedł obok mnie.
- Gdzie jest panna Cunningham? – usłyszałam pytanie Moriarty.
- W wielkiej sali. – odpowiedział, ktoś, zbliżajac się.
- Świetnie – westchnęła kobieta, podnosząc się. - Zanieście tam oskarżoną. Musimy ją skazać za tak niedopuszczalny czyn, prawda?
Mężczyzna rozmawiający z blondynką przewiesił mnie sobie przez bark i skierował się zapewne w stronę wielkiej sali, o ktorej mówiła Moriarty. Gdy tam dotarliśmy, facet zdjął mnie i "obudził", chociaż od dłuższego czasu byłam zupełnie świadoma. Otworzyłam oczy i podniosłam się na nogi, uważnie rozglądajac się po pomieszczeniu. Gdy zebrali się wszyscy, uklękłam i bez wyrazu przyglądałam się Moriarty. Intuicja podpowiadała mi, iż kobieta ma z tym coś wspólnego. Przyglądałam się jej dłoniom, zachowaniu i mimice. Na palcach ujrzałam krew, niebieskooka wykazywała też lekkie zdenerwowanie, błądziła wzrokiem po sali, bujała się lekko i wykonywała nerwowe ruchy rękami. Przez cały proces nie odzywałam się, nie odpowiadałam ma pytania. Jedynie obojętnie patrzyłam przed siebie.
- Jesteś gotowa przystąpić do procesu? – zapytał pewien mężczyzna, występując z tłumu – Zaakceptować wyrok? Nasz osąd jest sprawiedliwy, surowy.
- Daj spokój – warknęła blondynka, podchodząc do do mnie, faceta i trupa – Po prostu ją zabijmy, zawsze to robimy – dodała, wyjmując broń z zewnętrznej kieszeni płaszcza. Odbezpieczyła broń i wycelowała wylot lufy w moją skroń. Odważnie podniosłam się z klęczek i odsunęłam od siebie pistolet.
-Nie akceptuję wyroku. Czy na prawdę nie jesteście w stanie dostrzec czegoś, co widzi siedemnastolatka? Jesteście aż tak tępi? Gdy oglądałam zwłoki, były już zimne, pani Cunningham została zabita przynajmniej czterdzieści minut wcześniej. Krew wypływająca z nosa już dawno zaschła. Moriarty ma na dłoniach krew, bezmózgi. Zachowuje się nerwowo. Widocznie brała również jakiś narkotyk. Nie widzicie tego?
-Dość. - syknęła kobieta.
-Dość? Dość, moja droga? Czyżbyś wstydziła się zamordowania kogoś swojego, a następnie ucieczki, niczym zwykły tchórz? - cedziłam powoli.
Szybko wyciągnęłam nóż. Pomachałam nim blondynowi, który mnie przeszukiwał.
-Pozwólcie, że sama wydam sobie wyrok. -  powiedziałam donośnie i zanim ktokolwiek zdążył mnie powstrzymać, wbiłam sobie nóż w brzuch.
-Każ pozdrowić ode mnie Lil, gdy będzie ginąć z ręki któregoś z tych inteligentów. - powiedziałam cicho w stronę Moriarty.
Następnie zapadłam się w ciemność.

C.d.n.. Kiedyś xd
Ps. Spokojnie, Hope przeżyje, jest nieśmiertelna xd Takie zabili go i uciekł, ale liseł po prostu jakoś przeżyje i kropka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz