Gdy otworzyłam oczy, przez chwilę łudziłam się, że był to tylko jeden z sennych koszmarów, a ja zaraz pójdę do szkoły i spotkam Lil. Obróciłam się na bok i ujrzałam dwa ciała martwych mężczyzn w kałuży krwi, a obok blond włosą kobietę najpokojniej w świecie malującą obraz. To jednak nie był sen. Samymi ciałami zbytnio się nie przejęłam, nie raz widziałam martwych łowców, jak i nadnaturalnych, na wpół już zjedzonych, leżących bezwadnie na leśnej ściółce. Usiadłam na materacu. Czułam się, jakbym nie spała parę dni. Kręciło mi się w głowie, byłam senna i łeb mi pękał. Blondynka zauważyła, że się ocknęłam. Kontynuując malowanie powiedziała:
- Te płótna to nie oryginalny Turner. To dobra fałszywka, ale to jednak fałszywka. To miała być „Walcząca Temeraire”, ale są na nim kolory średni pomarańcz i ochra. W 1839 roku potrzeba było kurkumy żeby stworzyć ochrową farbę. Ale w tym roku wybuchła wojna Afgańska, więc wojsko zarekwirowało kurkumę, żeby wydzielić ją w racjach żywnościowych. Dlatego na „Walczącej Temeraire” nie ma koloru ochry. Ani na żadnym obrazie z tego okresu. Ale szkoda. Świat byłby interesujący, gdyby znalazło się paru nowych Turnerów.
Przyjrzałam się dokładniej obrazom. Rzeczywiście, musiałam się dokładnie przyjrzeć, by dostrzec, iż to fałszywka. William Tourner miał nieco inną kreskę, a także rzeczywiście na obrazie była ochra, ale raczej mało kto by się zorientował, że jest to praca sfałszowana.
-Zapytam wprost: Wiem, że jest milutko, nie jestem niczym skrępowana, ale nie mam szans, by się wydostać, prawda? - bardziej stwierdziłam, niż zapytałam.
-Nie. - odparła kobieta.
-Zapewne zna pani moje imię, jak i nazwisko i pewnie wiele więcej, ale przedstawię się, Hope Morgan, do usług. Czy mogłabym mieć tą przyjemność, by poznać chociażby pani imię, bo na nazwisko nie liczę. - w mojej wypowiedzi nie dało się nie wyczuć nad wyraz widocznej ironii.
-Moriarty. - po raz kolejny otrzymałam krótką odpowiedź, blondynka nie przerywała malowania.
Spróbowałam wstać. Zachwiałam się trochę, ale po chwili stałam już w miarę stabilnie. Och, moje glany zostały, jak uroczo. Podeszłam do okna, było zasłonięte żaluzją. Wyjrzałam przez nie. Tak.. Czyli ucieczka przez okno nie wchodzi w grę, nie wybiję go, kuloodpore, ani też nie otworzę, jest na klucz. A byłoby tak pięknie, prawdopodobnie potrafiłabym wyskoczyć z trzeciego piętra nie wywołując obrażeń większych, niż skręcenie kostki. Usiadłam spowrotem na materacu i oparłam się o ścianę. Zwolniłam bicie serca do jednego uderzenia na minutę, i przymknęłam oczy. Usłyszałam dźwięk przesuwanego ciała. Otworzyłam oczy i przyglądałam się obecnej sytuacji. Moriarty przeszukiwała trupy. Było to dość osobliwe, chociaż mnie też ciężko nazwać normalną, odebrałam młodemu łowcy unieruchomionemu przez jad węża zaklętą broń bez żadnych skrupułów, ale nieważne.
Gdy kobieta nic nie znalazła, powróciła do malowania. Patrząc na to, mi również zachciało się rysować. Przywróciłam normalną akcję serca.
-Masz tu jakieś kartki i ołówki? Promarkery też by się przydały, ale kredki akwarelowe mogą być.
Mori? Dusza artystki się w niej obudziła xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz