- Mam wyjść? - zapytała.
- Przed wami cała noc, ale może chcecie być sam na sam trochę
wcześniej?
- Nie zostawiaj mnie z tym psychopatą - jęknąłem, rzucając Ellie szczenięce spojrzenie.
Damien roześmiał się. Jak ja tęskniłem za tym dźwiękiem, za patrzeniem na niego. To nie była miłość, raczej przywiązanie. Był moim pierwszym, łączyła nas niepowtarzalna więź.
- Zostań, jeśli chcesz - odezwał się Damien - Będziemy mieli jeszcze czas dla siebie, jeśli tylko Adrien będzie miał chęci.
- Nawet jeśli nie będę miał i tak skorzystasz.
- Powiedzmy szczerze, nigdy nie zrobiłem nic bez twojej przyjemności, Rien.
Przewróciłem oczami.
- Więc, czym się teraz zajmujesz? - El zadała standardowe pytanie dla podtrzymania rozmowy.
- Mam trochę więcej papierkowej roboty, sama rozumiesz, przestałem być kolesiem od prania mordy, zacząłem być tym od wydawania rozkazów. Chyba wolałem poprzednią robotę. Ale Bractwu się nie odmawia. Najgorzej jest chyba z tym, że nie mam wokół siebie zbyt wielu ludzi, którym mogę zaufać.
Skinąłem głową.
- Miałem nadzieję, że pojedziesz ze mną, ale skoro nie chciałeś. Adrien, mam pytanie, czy zechciałbyś teraz? Potrzebuję kogoś, kogo znam, u swojego boku.
Przygryzłem wargę.
- Nie umiem ci odpowiedzieć teraz - westchnąłem ciężko, rzucając Ellen uważne spojrzenie.
Nie chciałem by czuła się winna, jeśli moja odpowiedź byłaby odmowna. To nie jej wina.
- Wiem, że Petra nie żyje i jesteś sam. Nie musiałbyś być tam ciągle. Dostałbyś dni wolne, starałbym dać ci jak najwięcej pracy tutaj. Nie chodzi o to, że chcę kogokolwiek, chcę ciebie.
Patrzyliśmy na siebie w napięciu. Spojrzałem na Ellie pytając ją wzrokiem o zdanie. Ufałem jej osądom.
Ellen?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz