- Dwie kawy. – odpowiedział Tony. W tym czasie dziewczyna
zapisywała zamówienie w notatniku.
- Coś jeszcze?
- Nie. – odparłam.
- Dobrze, zaraz podam do stolika. – oznajmiła kelnerka, po
czym odeszła od stolika i ruszyła na zaplecze. Chwilę przyglądałam się, jak
odchodzi, ale wkrótce Tony zwrócił mi uwagę.
- Cassie? Słyszysz.
- Um… Tak.
- To co powiedziałem?
- Nie jestem przedszkolakiem.
- Słuchaj, ojciec chce, żebyś przyjechała do niego w
następny weekend, bo w ten nie ma czasu.
- Idę do toalety. – odsunęłam delikatnie krzesło, po czym
podparłam się o stolik rękoma i wstałam.
- Cassie, poczekaj!- krzyknął, ale już ruszyłam stronę ubikacji. W rzeczywistości nie
chciałam do niej iść. Wręcz przeciwnie- miałam nadzieję spotkać tam rudowłosą
dziewczynę. Kiedy zeszłam z oczu asystentowi ojca, usiadłam na wysokim
krzesełku przy barku. Wyglądałam, jak klient, który czeka na obsługę. Tak
naprawdę spoglądałam przez drzwiczki na kuchnię. Byłam świadkiem, jak szarooka
kobieta przez przypadek potyka się i wylewa wrzątek na podłogę. Właśnie
zbierała kawałki rozbitej filiżanki, gdy z tyłu ktoś pięścią walnął ją w głowę.
Był brunet, który na oko miał ponad 20 lat. Udało mi się usłyszeć, jak na nią wrzeszczy. Dziewczyna powiedziała
jedynie ciche „Kochanie, przepraszam… „ Postanowiłam wykurzyć stąd asystenta.
Odeszłam od barku i ruszyłam w stronę mężczyzny.
- Chodź. Szybko. – zaczęłam ciągnąć go za łokieć.
- Co robisz? – spytał. Po chwili jednak wstał. Wyjął portfel
z kurtki i wyłożył pieniądze, po czym wstał.
- Wiesz, źle się czuje… Musze iść do domu. Lepiej, żebyś Ty
tez wrócił. – kierowałam go w stronę wyjścia.
- Przecież nawet nic nie wypiliśmy.
- Mówiłam, źle się czuję.
- Pójdę z Tobą.
- Nie, nie trzeba. To damskie sprawy.
- Och, rozumiem. To w końcu przyjedziesz w następny weekend?
– otworzyłam drzwi i zaczęliśmy wychodzić.
- Tak, jasne. Peron masz tam. – wskazałam palcem za
mężczyznę.
- To chodźmy.
- Nie, idź sam. Ja mam w drugą stronę dom.
- No dobrze, więc miłego dnia.
- Miłego dnia! – rozeszliśmy się. Ja poszłam w prawo, a on w
przeciwną stronę. Założyłam rękę na rękę i lekko skulona przeszłam parędziesiąt
metrów, parę razy obracając się, czy aby Tony nie stracił mnie z pola widzenia.
Gdy tak się stało, odwróciłam się i ruszyłam do dziewczyny.
Gwen?
Gwen?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz