3 lis 2016

Od Ellen do Adriena

- Pasujecie do siebie - odezwał się Damien, przerywając naszą sprzeczkę. Z początku byłam zaskoczona, ale prędko się opanowałam. Czas spędzony w biurze, gdzie ludzie dogryzają sobie i żartują złośliwie z innych pomógł mi spokojnie odpowiedzieć.
- To ty go pieprzysz.
- ELLIE! - usłyszałam pełen pretensji głos przyjaciela.
- Już nie, niestety. Aczkolwiek miło to wspominam - wyszczerzył się. Zaśmiałam się cicho i przeniosłam wzrok na Adriena, którego policzki przybrały barwę buraków.
- DAMIEN! 
- Nie krzycz proszę - zganiłam Wayland'a niczym matka strofująca syna. Z zadowoleniem obserwowałam jego zakłopotanie. - I nie udawaj takiego świętoszka. Cała nasza trójka wie, że nim nie jesteś.
W ostatniej chwil uniknęłam trzepnięcia w głowę.
- Na długo przyjechałeś? - skierowałam pytanie w stronę szatyna przyglądającego nam się z szerokim uśmiechem.
- Nie wiem, ale z pewnością nie na długo. Jestem tu w interesach.
- Zdążycie nadrobić zaległości - poruszyłam sugestywnie brwiami. Teraz nie udało mi się uniknąć ręki Riena. - Ej! Za co?!
- Dzieci nie powinny rozmawiać o takich sprawach.
- Sam jesteś dziecko - odcięłam się nader kreatywnie. - Zająłbyś się gościem, a nie mnie bijesz.
Damien poparł mój pomysł prosząc chłopaka o kanapki. Adrien nie miał wyboru i od razu zabrał się do przygotowania jedzenia. Wtedy właśnie szatyn jakby przypadkowo dotknął jego ręki. Talerz spadłby z hukiem na podłogę, gdyby nie mój refleks. Naczynie uniosło się w górę i wylądowało na blacie.
- Mam wyjść? - zapytałam, gdy przez dłuższą chwilę wpatrywali się w siebie. - Przed wami cała noc, ale może chcecie być sam na sam trochę wcześniej?

Rien?^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz