Westchnęłam z niezadowoleniem, podążając za dziewczyną, której śledzenie zleciła mi Moriarty. Agnes Allen, lat dziewiętnaście, czarne włosy, brązowe oczy. Szatynka nie zdawała sobie sprawy z tego, iż ktoś obserwuje każdy jej ruch. Niedaleko przechodził nadzwyczaj wyróżniający się z tłumu chłopak, górował nad resztą ludzi wzrostem. Agnes nie robiła nic konkretnego, a Moriarty nie określiła, jaki czas mam śledzić brązowooką, więc zaczęłam podążać za chłopakiem, który zwrócił moją uwagę. Skręcił w bardziej odosobnioną uliczkę. Włożył ręce do kieszeni i zaczął cicho pogwizdywać. W końcu odwrócił się, by dostrzec jedynie mój cień znikający w ślepej uliczce. Usłyszałam kroki, kierował się tu. Czułam się zagrożona, stojąc pod ścianą, ale miałam broń.
-Dzień dobry, Angelo z tej strony. Kim pani jest?- zapytał brunet.
-A co cię to?- spojrzałam na chłopaka, krzyżując ręce na piersi.
-Co się z tymi...- wciągnął powietrze nosem. - Kitsune porobiło... Dawniej byli bardziej rozmowni.
-A ty kto? Anioł, tak?- warknęłam wrogo. Tak na prawdę równie dobrze mogłam nie pytać, bo jaka inna rasa może osiągnąć taki wzrost.
-Oczywiście. - odparł.
Spojrzałam zimno na chłopaka. Nie było to banalne zadanie, zauważając, iż ten przewyższal mnie o ponad metr, jednak nie przejmowałam się tym zbytnio. Angelo drgnął, gdy mój czarny szalik poruszył się i zaczął syczeć.
-Spokojnie, Scar. Nie musisz go na razie zabijać, poradzę sobie. - mruknęłam do węża.
Chłopak niezrażony ta groźbą zapytał:
-Czy mógłbym poznać twoje imię?
-Nie jest ci ono do niczego potrzebne, zważywszy na to, że jeśli teraz się rozejdziemy, raczej więcej sie nie spotkamy.
-Wszystko jest możliwe. - odparl tajemniczo brunet.
-Właśnie, wszystko. - powiedziałam cicho, zaciskajac dłoń na pistolecie znajdujacym się w mojej kieszeni. - Cassidy. A teraz wybacz, mam coś do roboty.
Odeszłam od ściany i próbowałam wyminąć chłopaka, ale ten złapał mnie za ramię.
-Zaczekaj chwilę. - powiedział.
Z niemałym trudem wyszarpnęłam się i wyciągnęłam pistolet, robiąc kilka kroków do tyłu i tym samym zwiększając odległość pomiędzy nami.
-Łapy trzymaj przy sobie. - warknęłam, celując w skroń bruneta.
-Zwykłą kulą mnie nie zabijesz. - odparł kpiąco, robiąc krok w moją stronę.
-Nawet nie próbuj, jeden ruch i zginiesz marnie. Mam też kule specjalnie dla takich, jak ty. - powiedziałam zimno.
Angelo? Rozpisz się trochę, wierzę w ciebie. xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz