11 mar 2017

Od Elli do Williama

- Maybe I just wanna be yours - zanuciłam wraz z Arctic Monkeys w moich słuchawkach.
Balansując siatką ze spożywczymi zakupami, plecakiem z laptopem i Pepper na smyczy, próbowałam otworzyć drzwi do mieszkania. Sprawy nie ułatwiła wspinająca się po schodach pani Simons, której przybycie podekscytowało Pepper. Zachwiałam się niebezpiecznie, a słoik dżemu omal nie znalazł się na podłodze.
- Dzień dobry, pani Simons - wydusiłam z siebie, nareszcie otwierając drzwi.
Starsza pani odpowiedziała ze spokojem, zatrzymując się na moment, by pogłaskać Pepper. Potem poszła dalej, a ja i sznaucerka wreszcie znalazłyśmy się w mieszkaniu.
- Nareszcie - jęknęłam w stronę Pep, ściągając z nóg trampki.
Piosenka skończyła się, więc wyłączyłam playlistę i po wejściu do sypialni, rzuciłam telefon wraz z plecakiem na łóżko. Psica tańczyła już dookoła moich nóg, bym odpięła ją ze smyczy, wcale nie ułatwiając mi tego zadania. Gdy w końcu unieruchomiłam ją na tyle, by złapać zapięcie i wyciągnąć ją także z szelek, pogalopowała do kuchni.
Zapewne zatrzymała się pod lodówką, czekając na popołudniową przekąskę.
- Już, już, głodomorze - mruknęłam pod nosem, szybko przebierając się w piżamę. Nie planowałam żadnych wyjść dzisiaj, a nic wygodniejszego jeszcze nie wynaleziono.
Przetarłam oczy, ściągając na moment okulary. Moja głowa, bolała jakby ktoś umieścił tam kiepską ekipę budowlaną. Z dużą ilością młotów pneumatycznych. Termin gonił, a klient ciągle zmieniał zdanie, na jakich stronach chce umieścić zdjęcia. Nie oglądałam ich szczególnie, ot kolejny desperat chcący zemścić się na byłej dziewczynie za pomocą kompromitujących fotek. Ten miał na dodatek dużo pieniędzy. Za dużo, gdyby nie był stałym klientem, Marcus by się go pozbył. Poprzednio chciał móc znać wszystkie nagrania i treść rozmów jakie prowadziła jakaś kobieta. Nudne, ale proste.
Pozbierałam się do kupy i podreptałam do kuchni, by rzucić Pepper suszone coś. Co, wolałam nie sprawdzać, skutecznie odbierało mi apetyt. Dosyć, że niemiłosiernie śmierdziało. Psica zawinęła się ze swoim smakołykiem pod stół.
Rozpakowałam zakupy, pozostawiając tylko kubeczek jogurtu, o smaku jagodowym, oczywiście. Zgarnęłam jeszcze łyżeczkę i wróciłam do swojego pokoju. Przełożyłam plecak z łóżka na biurko, zabierając stamtąd z kolei drugiego laptopa. Nie korzystałam nigdy z tego samego komputera do pracy i do własnych spraw. Za duże ryzyko. Usiadłam na łóżku, zrzucając przy okazji telefon, ale nie przejęłam się tym szczególnie. Ciągle mi spadał. Włączyłam laptopa, po czym zabrałam się za jogurt.
Zalogowałam się na forum i z uśmiechem zauważyłam, że Dean i TrashKing rozprawiają już o czymś. Zdecydowałam się włączyć w rozmowę, zanim stwierdzą, że umarłam. Dean zawsze tak mówi, kiedy jestem zbyt zajęta, by zajrzeć na forum przynajmniej raz w ciągu doby.
HeyKids:
Kogo obgadujecie?
YourShinki:
Nowy fanart Trasha. Zobacz, tylko się nie śliń.
Spojrzałam na podesłaną grafikę. Ładne, ładne. Yato w morderczej wersji to coś, co lubię. Przedstawiający go wielki plakat wisiał na drzwiach mojej sypialni.
TrashKing:
I jak?
HeyKids:
Cudo :3
TrashKing:
Zero niecenzuralnych aluzji? Czyżby praca dała w kość?
HeyKids:
Yep... Chcę zamordować najnowszego klienta -.-
YourShinki:
Pozwól się zabrać do klubu dziś wieczorem. Znajdę ci kogoś na odstresowanie  ( ͡° ͜ʖ ͡°)
HeyKids:
Zamknij się, mopsiku. Lepiej znajdź kogoś Trashowi, przestanie być dziewicą.
TrashKing:
To było wredne :v Ale miło by się było z wami spotkać.
Uniosłam brwi. Brzmi ciekawie, TrashKing wydawał się być dosyć ciekawy, by móc poznać go poza forum. 
YourShinki:
Chcesz dołączyć do naszej wyprawy do klubu? Dwa w jednym, hehe.
HeyKids:
*facepalm*
TrashKing:
*double facepalm*

Will?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz