22 mar 2017

Od Koyori do Aleca

- Zapamiętam - pokręciłam głową, lekko się śmiejąc. W końcu doszliśmy do Gina, a ja go odblokowałam kluczykiem. Podeszłam do bagażnika, otworzyłam go i załadowałam do niego zakupy. Zwróciłam się twarzą do Aleca, chcąc wziąć od niego swoje siatki. Mężczyzna przekazał mi je, po czym również schowałam je do samochodu. Założyłam pasmo włosów za ucho, prostując swoje plecy.
- Jeszcze raz ci dziękuję - powiedziałam do niego, zamykając bagażnik.
- Nie ma sprawy. Zawsze jestem do usług - uśmiechnął się, chowając ręce do kieszeni. Zaśmiałam się, wyciągając z torby telefon. Odblokowałam go, po czym przeczytałam wiadomość od mojego brata. Kohi powoli się niecierpliwi... Westchnęłam, z powrotem chowając go do kieszeni.
- To, co... To chyba koniec naszego wypadu na kawę... Ty musisz wracać do siostry, a ja do brata i fretki - powiedziałam, poprawiając sobie torebkę na ramieniu. Czarnowłosy również westchnął, spoglądając na własne siatki z zakupami. - To... Do zobaczenia... Może kiedyś - pożegnałam się z nim, podchodząc do drzwi samochodu od strony kierowcy. Wsiadłam do pojazdu, zapinając pasy i go odpalając. Ciemnooki pokiwał mi zza szyby, gdy cofałam, by wyjechać. Uśmiechnęłam się do niego, również mu odmachując. Po chwili już znajdowałam się na drodze, która mniej więcej prowadziła do mojego domu. Kurczę, mogłam wymienić się numerem telefonu z Alexandrem... Ciekawe w ogóle, czy jeszcze kiedyś się spotkamy. No cóż, mówi się trudno. Chociaż w sumie, San Lizele nie jest aż takie duże, więc może jeszcze się spotkamy. Nie powiem, ale byłabym szczęśliwa z takiej możliwości. Miło było w jego towarzystwie. Zaśmiałam się na samo wspomnienie o jego wąsach. Dobrze, że mam jeszcze jego zdjęcie. Sama w sumie nie mam za wielu znajomych, o przyjaciołach nie wspominając, chociaż mieszkam tu praktycznie od bardzo dawna. Westchnęłam, skręcając na leśną drużkę, która była skrótem do domu. Mam jeszcze nadzieję, że Kohi nie narobiła kłopotów...
- Wróciłam! - zawołałam w głąb domu, zamykając drzwi wejściowe. Gdy chciałam się schylić, by zdjąć buty, coś na mnie skoczyło, zaczynając piszczeć. - Już, Kohi. Już jestem - zaśmiałam się, gładząc futerko fretki, która aktualnie była uczepiona do mojego ramienia. Czasem się zastanawiam, jak wysoko ona potrafi skakać. Chociaż...chyba jednak wolałabym nie wiedzieć. Odkleiłam od siebie zwierzątko, sadząc je na półce obok. Zdjęłam w spokoju buty, potem odwieszając kurtkę na wieszak. Skierowałam swój wzrok do wyjścia z przedpokoju, gdzie stał Aoi. Wzięłam zakupy, wraz ze swoją torbą, do której Kohi zdążyła się już dostać.
- Jakie ciastko kupiłaś? - spytał, gdy mijałam go, by przejść dalej do kuchni. Ciastko..? Zapomniałam! Westchnęłam, kładąc siatki na czarnym blacie białych szafek.
- Przepraszam, Aoi. Zapomniałam o tym - powiedziałam, podchodząc do brata, przytulając go i starając się oprzeć głowę o jego ramię. Dwunastolatek westchnął, obejmując mnie w pasie. To uczucie, gdy przytula się wyższego młodszego brata. Zdecydowanie wdał się w ojca...
- A jak podobał ci się Mikołaj? - spytałam go, zaczynając się śmiać. Czarnowłosy do mnie dołączył, po czym zaczął mi pomagać w rozpakowaniu zakupów.

<Alec?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz