21 kwi 2017

Od Alex'a do Louise

Postanowiłem już wracać, noc była ciemna. Moje wilcze geny lubiły noc, więc ja sam nie miałem nic przeciwko samotnemu wracaniu do mieszkania. Jak na całkiem późną porę ludzi było sporo. Widziałem pary trzymające się mocno za rękę, grupy śmiejących się mężczyzn lub samotne jednostki ludzkie lub nadnaturalne. Wyczułem także łowcę, lecz nie wydawał się być mną zainteresowany. Niektóre persony szły w tym samym kierunku co ja, a inni w przeciwnym. Nie pamiętałem kiedy San Lizele było tak ruchliwe. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Z czasem zaczęło się rozrzedzać, aż w końcu zostałem sam. Zamyśliłem się, co mogła robić teraz Lou? Na samą myśl o tej ukochanej osobie robiło mi się lepiej. Nagle usłyszałem wystrzał, a już po chwili z moich ust wydobył się cichy jęk, zatoczyłem się do tyłu i przywarłem plecami do ściany. Łapałem szybkie oddechy, zasłoniłem dłonią miejsce pod żebrami. Szybkim marszem zacząłem iść w kierunku mieszkania, z każdym krokiem czułem nasilający się ból, obraz zaczął się rozmazywać, mimo to uparcie parłem na przód. W końcu zmuszony byłem do opierania się o ścianę by nie upaść, byłem już blisko domu. Zatrzymałem się i wziąłem świszczący oddech. Nie miałem już dość siły, obraz zostawał powoli pochłaniany przez ciemność. Szybko zamrugałem i zacząłem nerwowo się rozglądać. Muszę żyć...dla Louise. Dotarł do mnie stłumiony dźwięk.
- Alex! - ten głos rozpoznałbym wszędzie. Louise złapała mnie za ramię, wywołało to falę bólu i grymas na mojej twarzy.
Wszystko toczyło się tak szybko, nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy się w mieszkaniu, a ja siedziałem na fotelu. Przymknąłem oczy. Słyszałem wiele stłumionych głosów.

~~*~~~~*~~

Znów byłem na tej ulicy, tym razem jakby widziałem wszystko. Zobaczyłem twarz strzelca...Louise. Zostałem trafiony w samo serce, padłem na chodnik, blondynka do mnie podeszła i uśmiechnęła sztucznie. 
- Moja droga...- wyjęczałem - Czy to śmierć? Czy tak powinna wyglądać?
Nie czułem bólu, żyłem, lecz nie mogłem się podnieść. 
- Być może - odpowiedziała słodko i wcisnęła mi w dłoń broń. 
- Mam tego dość - przystawiłem ją do skroni i zamknąłem oczy.
Pociągnąłem za spust.

~~*~~~~*~~

Otworzyłem szeroko oczy i jęknąłem przeciągle. Rozejrzałem się po otoczeniu, natknąłem się na stojącą, zmartwioną Lou. Następnie przyszedł ból. Spojrzałem w bok, ktoś grzebał mi w boku. Posłałem pytające spojrzenie dla mojej partnerki.
- Alex, spokojnie, nie ruszaj się zbytnio - powiedziała cicho.
- I tak już kończę - odezwał się mężczyzna, który właśnie wyjął kawałek srebra z pod moich żeber.
Spojrzałem na siebie, większość ubrania i całkiem spory kawałek fotela był we krwi. Zmarszczyłem brwi. Usłyszałem brzdęk, a następnie otwieranie się materiałowej torby.
- Louise to już ostatni kawałek, teraz trzeba go tylko opatrzyć - rzekł zmęczonym tonem.
- Co się tak właściwie stało? - spytałem.
- Dostałeś srebrną kulkę - odpowiedział i wyjął bandaż - Byłeś przez kilka chwil...
- Nie z nami - odparła zdenerwowana kobieta. 
- I tak cud, że przeżyłeś, srebro w okolice serca...
- Niech pan już nie kończy - powiedziała Lou i usiadła na drugim fotelu. 
Mężczyzna zaczął mnie oglądać i wykonywać opatrunek. Po kilkunastu minutach skończył.
- Moja praca jest zakończona - rzekł - Nie możesz się przemęczać, powinieneś siedzieć w domu.
- Mam pracę - powiedziałem i się podniosłem, z wielkim bólem, lecz jednak.
- Alex...- westchnęła blondynka.
- Louise musisz go pilnować, nie wiem w co się może wpakować - powiedział.
Mruknąłem tylko pod nosem i udałem się do kuchni. Nalałem sobie szklankę wody i powoli zacząłem ją pić. Usłyszałem trzask drzwi oraz kroki, zaraz to pojawiła się moja ukochana oparta o ścianę.
- Musisz zacząć bardziej uważać - powiedziała smutno.
- Kochanie...- zacząłem i spojrzałam na Lou, która zrobiła lekko zdenerwowaną minę - Dobrze.
- Gdy na chwilę od nas odszedłeś...- zacisnęła mocno powieki - Myślałam, że Cię straciłam.
Podszedłem do drobnej kobiety i ją delikatnie objąłem. Na co ona wtuliła się w mój tors.
- Spokojnie, żyję - pocałowałem ją w czubek głowy - Dla ciebie, wciąż żyję.
W tym momencie przybiegł do nas Sueno.


Louise? <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz