23 kwi 2017

Od Elli do Williama

Nie wiedziałam co powiedzieć. Postąpiłam pod wpływem chwili, kompletnie nie myśląc nad tym, co robię. Tyle, że nie powinnam była. Will jest dobrym chłopcem, a to nie mój typ. Od czasu Deana przestałam się plątać w poważne związki, a mogłam mieć pewność, że William chciałby czegoś poważnego. Czas przejść z tym do porządku dziennego i postarać nie skrzywdzić go bardziej, niż muszę. Nie myślałam o swoich uczuciach, bo już dawno przestałam się w nich odnajdywać.
- Will... Dlaczego twoja ręka świeci? - spytałam, bo to było pierwsze, co przyszło mi do głowy.
Zrobił głupią minę i spojrzał na swoją rękę. W tym momencie zjawił się Dean i uratował sytuację. Spojrzał na nas i kazał przestać się migdalić, bo czuje się samotny. Zrobił przy tym żałosną minę mopsa, więc dyskusja była zakończona. 
Roześmiałam się beztrosko, zabierając Pepper do domku, by móc się przebrać. Dean rzucił mi poważne spojrzenie, gdy go mijałam. Ostrzegał. Pewnie przestrzeże przede mną Willa. I słusznie. Nie jestem kobietą dla niego.Niezależnie od tego, jaki by nie był uroczy, gdy nie bardzo wiedział co zrobić z rękami i... 
- Przestań, kretynko - warknęłam do siebie, zaskakując siedzącą obok mnie Pepper. 
Tego wieczoru zabraliśmy się już do miasta. 
***
- Nie możesz go wiecznie unikać - głos Deana wybudził mnie z drzemki.
Oboje byliśmy wstawieni na podobnym poziomie, ale alkohol powodował u mnie senność, podczas gdy Deana nastawiał sentymentalnie. Robił się pieprzonym filozofem. 
- Mogę. Robię to już tydzień  - wymamrotałam, sięgając po swoją whisky. Obrzydliwe.
- Ale nie możesz tak. Poczuje się zraniony. I co zrobisz? - spytał.
Wzruszyłam ramionami, czując jednak bolesne ukłucie w sercu.
- Zrobię to co powinnam, czyli zachowam się jak suka.
- Nie kopiuj moich zachowań.
Prychnęłam, znowu kładąc głowę na barze. Barman miał nas gdzieś, urabiał właśnie jakąś blond dziewczynę. 
- Więc dzwoń po niego. To nie Czerwona, nie zgubi się. 
Faktycznie tym, razem bawiliśmy się w centrum Południa. Zamknęłam oczy, słuchając jak słowa Deana, tłumaczącego drogę Willowi mieszają się z głośną muzyką. 
Obudziło mnie klepnięcie w plecy. Drgnęłam niespokojnie, omal nie przykładając Deanowi w twarz łokciem. 
- O, Will - rzuciłam elokwentnie. 
Dean prychnął, po czym zamówił naszej trójce po piwie, ignorując wzbraniającego się Willa.
- Rano będziemy żałować mieszania, Dean - mruknęłam. 
- To będzie rano. Teraz pij. 
- Co tam u ciebie, Will? - spytałam jeszcze bardziej elokwentnie niż wcześniej.
Jego odpowiedź utonęła w gwarze. Możliwe, że byłam bardziej pijana niż sądziłam. Ups.
Przyjrzałam się mu uważnie. Był trochę nieśmiały, jak zwykle i unikał mojego wzroku. Za to uważnie obserwował mnie, kiedy tylko zaczynałam patrzeć gdzie indziej. Pewnie bał się, że zlecę ze stołka. To było nawet prawdopodobne. 
- W każdym razie Dean i ja mamy pełne ręce roboty, no nie? - chciałam trzepnąć przyjaciela, ale okazało się, że już go tam nie ma. 
Spojrzałam na puste miejsce skonfundowana. 
- Uciekł kilka minut temu. Wydaje mi się, że mówił coś o mocnych dziewiątkach - powiedział Will, a w jego głosie dźwięczało rozbawienie. 
- Niech go szlag - jęknęłam. 
- Czemu? Zazwyczaj przecież tak robicie. 
Prychnęłam, rzucając temu ignorantowi wredny uśmiech.Odpowiedział swoją charakterystyczną miną niewiniątka. 
- Miał mnie pilnować. Żebym nie obudziła się w czyimś łóżku.
Zapadło milczenie.
- Will?
- Hmm?
- Wyszłabym stąd. Jesteś za?
Skinął głową.Podjęliśmy ambitną decyzję zobaczenia fontanny w parku, bo żadne z nas nie widziało jej nocą. Dreptałam obok Willa, gapiąc się w chodnik. Chłodne powietrze pomogło mi nieco otrzeźwieć. Co nie zmieniało faktu, że świat wydawał się jakby bardziej weselszy niż zazwyczaj. 
***
- Will, ukradli fontannę! - jęknęłam, przyglądając się pustym kamiennym płytom, z których zazwyczaj tryskała woda. 
Podeszłam bliżej, przyglądając im się zdumiona. 
- Ukradli cholerną fontannę! Jakim cudem? - dodałam, dotykając zimnego kamienia. 
Chwilę jeszcze kręciłam się dookoła nich z czystym zdumieniem wypisanym na twarzy, gdy przerwał mi śmiech Willa.
- I z czego się śmiejesz? Jak oni tam wsadzą wodę z powrotem? - rzuciłam nadąsana. 
Śmiał się jeszcze mocniej. 
- Ellie, ta fontanna jest po prostu wyłączona na noc - wykrztusił wreszcie. 
Rzuciłam niedoszłej fontannie jeszcze jedno podejrzliwe spojrzenie i również zaczęłam się śmiać. A gdy już śmialiśmy się oboje, to nie mogliśmy przestać. 
Obok przeszła jakaś para, patrząca na nas dziwnie. Uspokoiliśmy się dopiero po dłuższej chwili. 
- Naprawdę myślałaś, że ukradli fontannę?
Wzruszyłam ramionami. Miałam odpowiedzieć, gdy rozproszył mnie nagły ruch tuż przed moim nosem. 
- Patrz, ćma! - rzuciłam, natychmiast goniąc za owadem. 
Motyl przysiadł na moment, dając mi okazję do pogapienia się na niego. 
- Jaka futrzasta - wymamrotałam z zachwytem w głosie. 
Wyciągnęłam palec, chcąc pogłaskać ćmę, ale ta odleciała. Pogalopowałam za nią, ku uciesze Willa, który ze śmiechem obserwował moje poczynania. 
Nagle pojawiła się druga ćma i już nie wiedziałam, za którą biec. Skończyło się tym, że odleciały obie.
Zrobiłam pokazową smutną minę do Willa, który wreszcie zjawił się obok. 
- Nie dręcz zwierząt. 
- Ale były takie puchate... - pociągnęłam nosem. 
Will usiadł, pociągając mnie za sobą.
- Jesteś pewien, że możemy deptać trawę? - spytałam głupio.
- Myślę, że możemy. 
Zdjęłam okulary, żeby je przetrzeć. Jakoś mozolnie mi to szło.
- Patrz, myślisz, że moglibyśmy znaleźć jakieś gwiazdozbiory? - Will brzmiał na zadumanego.
Spojrzałam w niebo.
- Kompletnie nie widzę o czym mówisz.
- Powinnaś założyć te okulary - westchnął.
Zrobiłam to i nagle świat nabrał ostrości. 
- Faktycznie, są gwiazdy. Ale kompletnie nie znam się na astronomii. 
Położyłam się na trawie, gapiąc się bezmyślnie w niebo. Z tego co pamiętałam ze szkoły, to, co widzimy to martwe już gwiazdy, bo odległość czy coś. Ironicznie, zachwycamy się czymś, co już od dawna jest martwe. Człowiek to dziwne stworzenie, kocha rzeczy, które nie mają żadnego znaczenia. Bo jakie znaczenie mają martwe gwiazdy?  
Spojrzałam w stronę siedzącego Willa. Nagle zrobiło mi się smutno. To nie ja powinnam tu z nim siedzieć. Inna kobieta byłaby dla niego lepsza. Odwrócił głowę, łapiąc moje spojrzenie i uśmiechnął się lekko. To nie na mnie powinien tak patrzyć ani nie mnie obdarzać takim uśmiechem. Odwróciłam więc wzrok, ponownie patrząc w niebo, chociaż wiedziałam, że on wciąż mnie obserwuje. 

Will?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz