28 kwi 2017

Od Koyori do Aleca

Ojej, musiało boleć. Ale teraz już wszystko w porządku? - kontynuował Aoi. Jak wrócimy do domu, to chyba pogadam z nim na temat wścibstwa... Jedna mimo wszystko, nie podoba mi się to kłamstwo. Nawet Aoi musiał wyczuć, że to nie od psa. Od dziecka miał lepszy węch od mojego. Prawdopodobnie odziedziczył to po ojcu, bo też miał wrażliwy nos. Alec potwierdzająco skinął głową, podchodząc w naszą stronę i siadając obok mnie.
- Braciszku, chcesz może jabłecznik, który Koyori przyniosła? - usłyszałam głos Lauren. Przybliżyłam do swoich ust kubek z herbatą, upijając pierwszy łyk, ponieważ wcześniej była za gorąca. Gdy odstawiłam kubek na stolik obok, poczułam lekkie drapanie w gardle, które na początku zignorowałam.
- Koko, kupimy psa? - spytał dwunastolatek, siedzący po mojej lewicy. Szybko przeniosłam na niego wzrok, widząc go razem z jakimś pieskiem na kolanach. Kiedy to..?
- Widzę, że Tina już znalazła nowego towarzysza - stwierdziła siostra Aleca, siadając na krześle. A więc to ich szczeniak? Całkiem słodka... Przybliżyłam się do brata, zbliżając dłoń do pyszczka suni, którą natychmiast zaczęła lizać. Zaśmiałam się, czując jej lekko szorstki język. W sumie to nie miałabym nic przeciwko psu w domu. Lubię je, nawet bardziej od fretek. Chociaż ze względu, że wilki są spokrewnione z psami, czasem występują komplikacje między tymi stworzeniami, a nawet wilkołakami. Jak na przykład to, że mniejsze słuchają się tych większych, by nie mieć z nimi do czynienia.
- Pomyślimy nad tym. Aktualnie posiadamy fretkę, którą tylko ja się zajmuję - powiedziałam, zabierając rękę od Tiny i kierując ją w stronę torby obok. Kohi jak na zawołanie wynurzyła się z niej, intensywnie węsząc w powietrzu. Następnie wyskoczyła z torby, wchodząc na moje kolana i zwijając się na nich w kłębek. Uśmiechnęłam się, zaczynając gładzić jej futerko.
- Tina, już dosyć. Aoi już ma dosyć twojego lizania. No chodź - zaczęła mówić Lauren. Spojrzałam w lewo. Rzeczywiście, szczenię przyczepiło się do chłopaka, nie chcąc od niego odejść. Dwunastolatek zmrużył oczy, robiąc poważny wyraz twarzy.
- Tina, siad - powiedział stanowczo. Sunia natychmiast przestała go lizać, cicho piszcząc, po czym zeszła z niego, grzecznie siadając obok. Spojrzałam na zdziwionych tą sytuacją blondynkę oraz, o dziwo, Aleca. O nie...
- Ona nigdy tak się posłuchała, póki nie dostałaby za to smakołyk. To aż dziwne - powiedział Alec, opierając brodę na dłoniach.
- On zawsze miał rękę do czworonogów - powiedziałam uspokajająco, przymykając oczy. Spojrzałam zestresowana na Kohi, która chyba to wyczuła, bo przewróciła się na grzbiet, ukazując swój biały brzuch z łapkami i pazurkami. Co więcej, na jej ciele leżał pluszak, którego niedawno jej kupiłam. Wciągnęłam powietrze nosem pierwszy raz, odkąd tu jesteśmy. Oprócz naturalnego smrodu fretki poczułam coś jeszcze. To nie był przyjemny zapach, jednak podejrzany na pewno. Coś jak...krew zmieszana z wonią broni, dymu i innych nadnaturalnych. To samo czułam wtedy, gdy oglądałam razem z bratem ciała rodziców po ich śmierci. Niby nie powinien tego robić, bo był za młody, jednak...uparł się na dobre, że chce ich zobaczyć ten ostatni raz.
- Aoi, coś się stało? - znowu odezwała się Lauren. Spojrzałam w jego stronę, który nerwowo wodził wzrokiem od jednej ściany w pokoju, do drugiej. Na słowa kobiety znieruchomiał, patrząc zapewne w jej oczy.
- Nie, nic... - szepnął, odwracając wzrok w moją stronę. Też to poczuł..?
- Właśnie - nagle blondynka klasnęła w dłonie, przez co się przestraszyłam i lekko podskoczyłam. - Aoi, w której jesteś klasie? - zapytała, przyjacielsko się do niego uśmiechając. Dwunastolatek spojrzał na nią, również się uśmiechając.
- W szóstej klasie podstawówki - odpowiedział, znowu biorąc Tinę na kolana i zaczynając pieścić ją za uchem. Wtedy drapania w gardle sie nasiliło, a mi oddychanie zaczęło sprawiać lekkie trudności.
- Lauren, czy ta herbata była może z imbirem? - spytałam dziewczynę, łapiąc dłonią za gardło. Nie zdziwiłabym się, jeśli tak...

 <Alec?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz