19 kwi 2017

Od Williama do Elli

Obudziłem się i lekko otworzyłem oczy. W pomieszczeniu panowała ciemność, musiał być dopiero środek nocy. Zdezorientowany poczekałem aż oczy przyzwyczają mi się braku światła. Gdy tak się stało, szybko odkryłem powód mojej pobudki. Na środku pokoju, w nieco innym miejscu niż ostatnio, stał ten sam wilk. Kolejnym elementem, który uległ zmianie była rozbudzona Ella, która wpatrywała się w zwierzę. Już miałem zamiar się podnosić, lecz powstrzymał mnie widok bestii, zmieniającej się w człowieka. Co do...? Moim oczom ukazał się wysoki mężczyzna, którego widzieliśmy w barze jakiś czas temu, tego podobnego do Elli. Byłem zbyt zaskoczony żeby się poruszyć, ale pewna część mnie chciała zobaczyć, jak się to potoczy bez mojej ingerencji. Na wszelki wypadek dłoń zacisnęła mi się jednak bezpiecznie na sztylecie znajdującym się pod poduszką. Mężczyzna chwycił rękę kobiety i zaczął ciągnąć ją w stronę drzwi. Ella wyglądała na skonfliktowaną, jednak po chwili wahania wstała i zakładając na koszulkę z mopsami zbyt dużą bluzę. Wilkołak złapał ją za rękę a ona cicho za nim podążyła. Przechodząc w pobliżu mojego łóżka, mężczyzna spojrzał w moją stronę. Widząc moje otwarte oczy, wyraz twarzy zmienił mu się w coś przypominającego połączenie zaskoczenia i wykrzywionego uśmiechu. Nie zatrzymał się jednak i kontynuował prowadzenie dziewczyny. Drzwi z lekkim trzaśnięciem zamknęły się za nimi. Leżałem tak jeszcze chwilę. Pozwoliłem zdziwieniu i adrenalinie opaść i powoli podniosłem się do pozycji siedzącej. Pepper zeskoczyła z łóżka Deana i po chwili wpatrywania się w zamknięte w drzwi a następnie podeszła do mnie i ułożyła się obok mnie. Wykorzystałem jeden z niewielu moich talentów i skupiłem energię w mojej lewej dłoni, pozwalając jej zaświecić się leciutko. Prawą zacząłem lekko głaskać Peps. Wydawała się tak zaniepokojona jak ja. Co Ella mogła mieć wspólnego z wilkołakiem? Mają jakąś wspólną historię, czy może po prostu ma słabość do nadnaturalnych? Nie, Will, nie powinieneś tak myśleć. Czułem jak moja świecąca dłoń zaciska się w pięść. Dean musiał wiedzieć, czyli taką mieli przede mną tajemnicę? Wiem, że nie znają mnie zbyt długo... Ale nie ukrywali zbyt dobrze, że mają coś do ukrycia. Każdy ma prawo do sekretów, ale ta ich dyskrecja zaczyna mnie ranić. Przez co ja zaczynam ranić ich. Pogrążony w tych myślach, spędziłem resztę nocy wpatrując się w moją dłoń i głaszcząc Pepper.
***
Skończyłem rysunek przedstawiający mężczyznę stojącego w deszczu (co ja poradzę, nie umiem inaczej wyrazić swoich uczuć) i westchnąłem. Było już całkiem późno a Ella nadal nie wróciła. Głowę wypełniały mi różne wizję tego, co mogło się z nią dziać. Wyjąłem z uszu słuchawki, w których grał opening Noragami i zwróciłem uwagę na głosy dochodzące z zewnątrz. Jednak wróciła? Usłyszałem kroki i w drzwiach zjawił się Dean, trzymający coś z tyłu. Po nim wczłapała przemoczona El. 
- Patrz, kto się znalazł, Will! Trochę lepiej nawodniona, ale w jednym kawałku. I na co ci te spacery, El? - rzucił Dean uśmiechając się na swój sposób.
- Trochę się oddaliłam i nie zdążyłam przed deszczem - powiedziała Ella i uśmiechnęła się przepraszająco. Nieśmiało odwzajemniłem uśmiech i burknąłem coś, obserwując Dean, próbującego niezręcznie ukryć przede mną apteczkę.
- Co rysowałeś? - El nachyliła się nad moim ramieniem lustrując moją pracę.
- Whooo, przepowiedziałeś mi to, że zostanę przemoknięta - zaśmiała się niezręcznie. Zamknąłem szkicownik. Stwierdziłem, że wolę siedzieć cicho niż powiedzieć coś niemiłego. Rzuciłem kolejny nieśmiały uśmiech i zacząłem wstawać, a następnie schowałem blok do torby. Nie wiedząc co ze sobą zrobić rzuciłem Elli beznamiętne spojrzenie.
- Powinnaś się przebrać, a nie paplać o moim rysunku - wyciągnąłem rękę w stronę jej ramienia a ona instynktownie się cofnęła,
- Następnym razem, gdy będziesz wychodzić z tajemniczym mężczyzną w środku nocy, może weź mnie ze sobą, przynajmniej jako lekarz jestem wam potrzebny, chyba, że bardziej ufacie apteczce - powiedziałem, i od razu pożałowałem. Co mi strzeliło do głowy? Czułem jak energia znów wzbiera się w mojej lewej dłoni. Ah, jak zwykle wszystko jest winą ojca. Ella spojrzała na mnie niewzruszenie, obróciła się na pięcie i ruszyła z miejsca w stronę drzwi. Wyszła, zamykając je z trzaskiem. Czułem na sobie wzrok Deana. Spojrzałem na niego przepraszająco i szybko podążyłem za kobietą. 
- Ella - zawołałem, będąc już na zewnątrz. Kobieta stała na werandzie wzdychając i opierając czoło na dłoni. Słysząc mój głos nie poruszyła się ani trochę. Wyciągnąłem nieśmiało dłoń, sprawdzając czy odrzuci mój dotyk. Odsunęła się trochę i spojrzała na mnie zdenerwowana.
- Nie życzę sobie, żebyś odstawiał takie gówna, William - powiedziała zbyt spokojnym głosem. Kojarzył mi się z ciszą przed burzą, wbijał ostrza w serce i wzniecał ogień w mojej piersi, który zaburzał mi zdolność logicznego myślenia.
- Przepraszam, że się o ciebie martwię, kretynko - odpowiedziałem nieco za głośno odruchowo kopiąc barierkę. Usłyszałem zbyt głośny huk. Zrobiłem sobie krzywdę. lecz nie zwróciłem na to uwagi. Ella zrobiła parę kroków w moją stronę.
- Nie upoważnia cię to do zachowywania się jak baba z okresem! - tym razem ona podniosła głos, lecz nie mogłem się nad tym skupić. Coś innego przyciągnęło moją uwagę. Coś innego od zapachu deszczu i krwi, którym czuć było od niej na kilometr. Wyczułem coś innego. Cholera strzeliła by te wzmocnione zmysły. Zapach kojarzył mi się z Pepper wyciągniętą dopiero z jeziora, mokrą sierścią. Z przemoczonym wilkiem. Ogień, wzniecony przez burzliwą część odziedziczoną po ojcu, zaczął wypalać mi krtań. Poczułem jak nieistniejące gorąco pożera mi skórę. Nim zdążyłem się pohamować, poczułem jak pcham Ellę na ścianę i przygważdżam ją do niej. Kobieta patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczyma, wyrażającymi rozżalenie, zaskoczenie i determinację. Kąciki jej ust opadały lekko a brwi zmarszczone były w bólu. Musiałem niechcący zahaczyć o jej ramię. Jej policzki pokrywały się lekką czerwienią. Emocje dalej rozpalały mnie od środka. 
- Za szybko się do was przywiązałem - wyszeptałem, dusząc uczucia, mówiące mi, żebyś zrobił coś zgoła innego. - Sam nie wiem, skąd u mnie te emocje, skąd te reakcje. Nie znam się na relacjach z innymi ludźmi, więc jeśli chcesz mieć jakiś sekret, nie ukrywaj go jakbyś ukrywała słonia pod dywanem. To raczej nie zadziała, nie będę potrafił tego zignorować, zwłaszcza jeśli wracasz ranna - powiedziałem z trudem. Nie wiedziałem, jak wyrazić wszystkie myśli wędrujące w tę i z powrotem. Zamknąłem oczy i westchnąłem. Położyłem lewą dłoń na biodrze Elli a głowę na jej niezranionym ramieniu. Nie uchyliła się, nie poruszyła się, nie uciekła przed moim dotykiem. Mentalnie odetchnąłem z ulgą. Czułem, jak złość uleciała, lecz nadal pozostawały we mnie emocje, w niczym nie przypominające moich. 
- Przepraszam - rzuciłem lekko, podnosząc głowę. Chciałem się wycofać, lecz Ella położyła mi dłonie na ramionach. Pozycja w jakiej staliśmy była zdecydowanie niejednoznaczna. Nasze piersi i biodra stykały się ze sobą, stałem górując nad maleńką kobietą. Spojrzałem na jej twarz, która wyrażała teraz nieco inne uczucia. Widać było w nich poprzednią nutę rozczarowania, ale także ciekawość i konflikt. Wpatrywała się w moje oczy, jak gdyby nadal odbijał się w nich ogień, Jej usta były lekko rozchylone. Poza zapachem, zauważałem też inne rzeczy. Lekkie zaczerwienienie jej twarzy. Słyszałem jej szybki oddech. Umysł jednocześnie kazał rzucić mi się do ucieczki, lecz śmiałość Apolla zabraniała mi się ruszyć, ba, kazała mi jeszcze bardziej zamknąć dystans. Moja dłoń, która znajdowała się na biodrze Elli, zaczynała emanować lekkim światłem i poruszać się jednocześnie jakby niezależnie od mojej woli, ale również, jak na mój rozkaz, wsuwając się pod plecy kobiety. 
- Kontynuuj co zacząłeś, William - rzuciła bezwiednie, stając na palcach. Nie wiem, jaka magiczna siła poruszała moim ciałem, ale nie miałem ochoty jej powstrzymywać. Pochyliłem się lekko, całując ją. Napięcie, które było między nami, rozerwało się na milion kawałków. Przeniosła swoje dłonie, na moje policzki, prowadząc mnie przez pocałunek. Byliśmy tak blisko siebie, ale tak daleko. Opuściłem swoje dłonie wzdłuż jej talii, by lekko ją podnieść. Zareagowała, błyskawicznie, oplatając nogami moje biodra. Przygryzłem delikatnie jej dolną wargę, a ona pogłębiła pocałunek. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje, ale nie obchodziło mnie to. Pragnąłem tylko więcej. Przejechała lekko językiem po mojej wardze. Rozchyliłem usta, odpowiadając łakomie. Nie wiem co to miało przedstawiać. Pocałunek przypominał bardziej walkę, niż cokolwiek innego. Niezidentyfikowany hałas rozdzielił nas. Staliśmy tak, ona, owinięta wokół mnie, trzymająca mój policzek i wodząca palcem po moim karku, ja, zaczerwieniony, witający jej ciepło, przesuwający dłoń po jej udzie, niebezpiecznie blisko tyłka. Staliśmy tak, nasze oddechy mieszały się ze sobą, a my układaliśmy w myślach, to co się właśnie zdarzyło, zaskoczeni swoim zachowaniem. Opuściłem kobietę na ziemię, i zrobiłem pół kroku w tył. Spojrzała w dół, a następnie jej pytający wzrok znowu wylądował na mojej twarzy. Otworzyła usta, lecz zamknęła je, jakby nie wiedząc co powiedzieć. Oczekiwałem najgorszego. Gdy ponownie je otworzyła, tym razem nie zatrzymała się.
- Will... Dlaczego twoja ręka świeci?

Ella?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz