24 kwi 2017

Od Williama do Elli

- Will - usłyszałem poważny głos Deana za plecami. Schowałem świecącą jeszcze rękę w kieszeń spodni. Światło przebijało się przez materiał. Cholera. Zatrzymałem się i odwróciłem się na pięcie. Mężczyzna stał tam z założonymi dłońmi.
- Tak, tak, wiem, robimy głupoty, nie powinniśmy, i te sprawy - wybełkotałem, czując jak odwaga powoli mnie opuszcza. Dean zrobił kilka kroków w moją stronę. Zrównał się ze mną i położył mi rękę na ramieniu.
- ... Po prostu dbaj o nią, dobrze? - powiedział i odszedł.
***
Złapałem na sobie to spojrzenie. Te pełne rozczarowania spojrzenie. Odwróciłem się lekko. Ernest leżał tam na moich nogach. Kot patrzył na mnie jak na największego przegrywa na świecie, a ja tak się czułem. Minął tydzień od kiedy wróciliśmy z leśniczówki. Tydzień, odkąd pocałowałem Ellę. Tydzień, który spędziłem płacząc w łóżku. Wtuliłem się mocniej w mojego misia. Nawet dla mnie wydaje się to patetyczne, lecz w życiu nie udało mi się mieć normalnej, przyjacielskiej relacji z kobietą, co dopiero. No. TAKIEJ. To było kompletnie irracjonalne. Ale też niesamowite. I okropne. I cudowne. Ukryłem czerwoną twarz w dłoniach. Nigdy nie podejrzewałem siebie o coś takiego. Podejrzewałem się o bycie aseksualnym. A jak się okazało, jest to raczej bujda. Bo w głowie miałem wtedy różne myśli. Żaden aseksualny człowiek by takich nie miał. Boże, ale mi za siebie wstyd. Nie mogłem spojrzeć Elli w oczy. Szczęście mi sprzyjało, bo nie miałem nawet możliwości. Nie odzywała się do mnie od paru dni, i nie wiem czy śmiać się czy płakać. Ja wiem, że to był mój pierwszy raz, a Ella jest raczej kobietą doświadczoną, ale żeby zerwać całą relację? Czy to nie przesada?! Wróciłem myślami do tamtych wydarzeń. Wtedy nie wydawało się, żeby było jej AŻ tak źle. Zdałem sobie sprawę, z tego co mam w głowie i ukryłem się pod kołdrą. Naprawdę mi za siebie wstyd. Usłyszałem dzwonek mojego telefonu. Standardowy, innych nie trawię. Zerknąłem na wyświetlacz. Dzwonił Dean. Są dwie możliwości. Pierwsza to taka, że chce mnie zamordować. Ale wtedy nie wybrałby telefonu. Druga, oznaczałaby, że Dean jest gdzieś na mieście, i chce mnie wyciągnąć z domu. A jeśli Dean jest na mieście, to może być z nim Ella. Spojrzałem na Ernesta błagalnym wzrokiem, liczyłem, że kot doradzi mi, czy odebrać czy nie. Przeliczyłem się. Kot tylko podrapał mnie po nodze. Pociągnąłem po ekranie, klikając zieloną słuchawkę.
***
Złapałem na sobie to spojrzenie. Te pełne zaciekawienia spojrzenie. Uśmiechnąłem się lekko i odwzajemniłem spojrzenie. Trudno było się nie uśmiechać, Pijana kobieta była jednym z najzabawniejszych i uroczych stworzeń jakie można spotkać. Ilość miejsc, w które mnie zaprowadziła, chociażby ta abstrakcyjna sytuacja z fontanną, pozwoliły mi zapomnieć o tamtym zdarzeniu. Jej najwyraźniej też, ale teraz odwróciła ode mnie wzrok, jakby speszona. Zatrzymałem wzrok na niej jeszcze na chwilę. Nie wiem, czy jeden pocałunek zmieniłby jakoś naszą relację. Ella... Wie czego chce, więc pewnie tamto wydarzeniem było tylko impulsem. Było podyktowane przez nią. Nie powinienem się doszukiwać w tym głębszego sensu. Odwróciłem wzrok od kobiety i znów spojrzałem w gwiazdy. Mały wóz, wielki wóz, gwiazdozbiór panny. Tylko tyle potrafię rozpoznać. Zawsze lubiłem gwiazdy. Zdarzało mi się wyjść z domu w środku nocy, by na nie popatrzeć. Ella prawdopodobnie tak tego nie widziała. Nawet pijana. Pewnie nadaje im jakiś naukowy sens, czy coś.
- Nie leż na trawie bo się przeziębisz, nie będę cię znowu leczył - powiedziałem wystawiając język. Kobieta co prawda niezgrabnie, ale zaczęła się podnosić. Usiadła, tak, że stykaliśmy się ramionami. Popchnąłem ją żartobliwie, tak, że straciła równowagę. Spojrzała na mnie z wyrzutami, robiąc minę obrażonego mopsa. Znów nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Twarz jej złagodniała. Następnie spojrzała na mnie z zaciekawieniem.
- Ty masz okulary! - krzyknęła a ja znów wybuchnąłem śmiechem. 
- No co ty? - zaśmiałem się.
- Ale seriooo! - powiedziała i nachyliła się by ściągnąć mi okulary z twarzy. Odsunąłem się, a ona naparła jeszcze bardziej. Waga się przechyliła, i polecieliśmy razem w dół. Leżąc na mokrej od rosy trawie wpatrywałem się w lekki uśmiech leżącej na mnie Elli. Poczułem jak moje policzki znów robią się gorące, a kobieta kładzie na nich dłonie. Spanikowałem i poczułem jak kobieta się lekko zsuwa. Objąłem ją w pasie. Ella uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Nachyliła się, lekko całując mój nos. Muszę wyglądać jak pomidor. Po chwili konsternacji kobieta przesunęła się malutko i pocałowała tym razem moje usta. Zastygłem, nie będąc w stanie się poruszyć. Jak się wydawało, kobieta też. Otworzyłem oczy, które zacisnąłem wcześniej. Moim oczom ukazała się, najpewniej śpiąca Ella. Podniosłem nieco jej podbródek. Yupp. Spała. Potrząsnąłem nią lekko. Zaczęła powoli otwierać oczy, chyba nie za bardzo rozumiejąc co się dzieje. Rozejrzała się dookoła. Jej wzrok wrócił po chwili na moją twarz. Zaczęła szybko się podnosić.
- Ale ty wiesz, chyba nie mogę pójść z tobą do łóżka - powiedziała szybko.
- Dlaczego nie? - spytałem idiotycznie z braku lepszej alternatywy. Nie żeby miała to pamiętać.
- Bo jest taki mój Will, to było by takie, no - kobieta zaczęła gestykulować, po chwili sama gubiąc się w swoich gestach. Westchnąłem, analizując to co powiedziała. Kolejny długi tydzień przede mną.
- To w takim razie odprowadzę Cię do domu - wstałem i wyciągnąłem rękę w stronę kobiety.

Ella?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz