4 maj 2017

Od Alex'a do Louise

Leżałem i patrzyłem się w sufit. Słyszałem próby oczyszczenia fotela, czułem się winny. Dlaczego muszę zawsze przysparzać innym problemów? Wziąłem głęboki oddech. Cokolwiek robię i tak będzie źle, nie chcę krzywdzić Lou, lecz coraz częściej wydaje mi się, że z kimś innym byłoby jej lepiej, w końcu dostałaby to na co zasługuje, a nie męczy się ze mną. Wypiłbym teraz zimną whiskey...Alex, przestań. Nie wracamy tam. Zamknąłem i zacisnąłem powieki. Wewnętrzny ja się nie odzywał, był gdzieś tam w środku mnie, dziki i niebezpieczny, tak jakby drzemał w oczekiwaniu na jakiś rozwój wydarzeń. Byłem rozdarty, niepewny, poczułem jak wspomnienia próbują wedrzeć się do mojej głowy. Brałem ciche, lecz szybkie oddechy. Coś dźwięczało w mojej głowie i odbijało się echem: "Nie ma cię, Alex...Nie ma". Wbiłem palce w kant łóżka. Przeszedłem do pozycji siedzącej, następnie sięgnąłem po telefon, 1 nad ranem. Wstałem i ruszyłem w kierunku Louise.
- Jest już po pierwszej - rzekłem, a kobieta zaprzestała swojej pracy i spojrzała na zegarek.
- Wiem, zaraz kończę - odpowiedziała - A ty powinieneś spać.
Przewróciłem oczami.
- Chciałem się tylko napić wody, zaraz wracam do łóżka.
- W takim razie wezmę prysznic i zaraz do ciebie dołączę.
Szybko poskładała dokumenty i ruszyła do łazienki. Podszedłem do blatu i się o niego oparłem, wywołując przy tym ból w boku. Westchnąłem. Po dłuższej chwili nalałem sobie wody i szybko ją wypiłem. Stałem w pół mroku. Przypomniałem nasze pierwsze spotkanie z Lou. Byłem w sklepie przechodziłem obok niej zamyślony, Louise próbując dosięgnąć paczki ryżu strąciła ją na mnie, wprost na mój łeb. Rozejrzałem się zdezorientowany i dostrzegłem wtedy ją, zawstydzoną blondynkę patrzącą na mnie przepraszająco.
- Prze-prze-przepraszam - uśmiechnęła się blado.
- Nic się nie stało - odwzajemniłem gest i podniosłem paczkę ryżu.
- Może w ramach przeprosin pójdziemy na kawę? - odparła i spuściła wzrok na podłogę.
- Z chęcią - tak wtedy odpowiedziałem.
Spotkaliśmy się, porozmawialiśmy i wywiązała się z tego znajomość, coś chyba zaiskrzyło i jesteśmy razem. Westchnąłem znów. Dlaczego ja? Ona powinna mieć kogoś lepszego. Moje myśli wciąż do tego wracają. Chociaż...czy z każdym innym włóczyłaby się po nocach oglądając gwiazdy? Czy to z innym pocałowałaby się po raz pierwszy przy zachodzie słońca? Chyba tak... Nie jestem nadzwyczajny, jestem...no właśnie kim jestem? Chyba tylko podłym człowiekiem, nie chcieli mnie nawet rodzice...co tu dużo mówić. Srebro w okolice serca, powinienem nie żyć, śmierć też najwyraźniej mnie nie chce. Nawyk wstawania co świt został mi do dziś. Zrobiłbym wszystko byleby naprawić przeszłość. Czy mnie w ogóle ktoś tu chce? To co ja czuję...zbyt często od środka rozsadza mnie gniew, całe szczęście potrafię tego nie okazywać. A co gdyby uciec? Zostawić karteczkę i iść na pewną śmierć. Brak mi innych możliwości, nie jest łatwo, a płakać nie ma co. Cholera, przestań myśleć! Wbiłem palce w przedramiona. Co się ze mną dzieje? Co jest ze mną nie tak? Jak to w sobie zabić? Zabić to ja powinienem siebie. Zamknąłem oczy i wziąłem głęboki wdech i wydech. Jestem złem dla Lou, zbyt dużym. Szybkim krokiem udałem się do sypialni, usiadłem na krawędzi i przygarbiłem się. Usłyszałem ciche kroki - Louise. Od razu się położyłem. Po chwili poczułem lekki ugięcie się materaca, następnie objęły mnie ciepłe ręce Lou.
- Dobranoc - wyszeptała.
- Dobranoc, kochanie - powiedziałem cicho.

~~*~~~~*~~

Biegła przed mną ze śmiechem, goniłem ją uśmiechnięty. Wyciągałem już ręce by ja złapać, nagle coś wbiło się w moją prawą dłoń przyszpilając mnie do ściany, po chwili przybita była też lewa. Zacząłem ciężko oddychać, ból był nie do zniesienia. Nagle zakapturzona postać do mnie podeszła, chwyciła za sznurki wystające z moich nadgarstków i zaczęła powoli ciągnąć je w dół. Darłem się, mięśnie, skóra i tętnica wszystko szło za tym sznurkiem, jakby się pruło. Czułem jak ciepła krew spływa mi po rękach. Krzyczałem z całych sił.

~~*~~~~*~~

Obudziłem się, Louise potrząsała mną.
- Obudź się Alex! - niemal krzyczała.
Otworzyłem szeroko oczy i podniosłem się do pozycji siedzącej ciężko dysząc. Lou patrzyła na mnie zmartwiona i lekko wystraszona. Zauważyłem, że lampka nocna jest rozbita.
- Czy ja...? - zająknąłem się.
Louise tylko pokiwała przytakująco głową.


Louise?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz