11 maj 2017

Od Elli do Wiliama

Nie pamiętałam, jak nas zaszli. Ale to zupełnie normalne, silne środki obezwładniające mogą powodować dziury w pamięci, które potem zapełniają się wspomnieniami. Obudziłam się w zacienionym pomieszczeniu, z potwornym bólem głowy i światłowstrętem. Dręczyło mnie pragnienie i senność, lecz nie mogłam się jej poddać. Rozejrzałam się dookoła, z trudem utrzymując się w pionie, nawet siedząc oparta o ścianę.
Pomieszczenie było niewielkie, lecz nie widziałam go dokładnie, jedynym źródłem światła było bowiem niewielkie okienko, umieszczone niemal pod sufitem. Nie znajdowaliśmy się w mieście, nie słyszałam jego gwaru. Poza moim nierównym oddechem, w pomieszczeniu panowała cisza.
Przerwał ją cichy jęk i moja uwagę przykuło poruszenie się po drugiej stronie. Will. Mężczyzna poruszył się niespokojnie, ale nie obudził się jeszcze. Musiał dostać większą dawkę. Spojrzałam na niego z niepokojem. Był niewinny. Czy ci, kimkolwiek oni są, zamierzają go skrzywdzić? Mnie mieliby prawo, prawdopodobnie sobie zasłużyłam.
Stężałam, widząc, jak drzwi się otwierają. Uderzył mnie znajomy zapach mokrego futra - wilkołaki. Zmarszczyłam nos, przypatrując się dwójce obcych mężczyzn.
- Ktoś tu się obudził - wyszczerzył się niższy z nich.
- Jak widać. Chcecie czegoś konkretnego, czy to takie hobby? - spytałam.
Spróbowałam się podnieść, nie byłam spętana. Nie wyszło mi jednak, nogi miałam jak z waty.
- Ostrożnie, lalka, bo się poobijasz.
Prychnęłam.
- Chcemy jednej małej informacji. Malutkiej - paskudnie wyszczerzył się kurdupel.
- Gdzie jest Basil? - warknął zniecierpliwiony wyższy.
- Basil? - zdobyłam się tylko na głupią minę
Niespodziewanie znalazłam się w pionie, bowiem ten wysokie z rozmachem szarpnął mnie w górę i uderzył o ścianę.
- Nie każ mi cię krzywdzić. Możemy się bez tego obejść.
Mierzyliśmy się wzrokiem, kiedy ciszę przerwało szuranie i nieprzytomny głos Willa.
- Ella?
Urocze, że pierwsze co wtrąca po nieplanowanym porwaniu, to moje imię, ale skarbie, nie teraz.
- Och, chłoptaś. Nie chciałabyś, żeby coś mu się stało.
- N-nie - wykrztusiłam.
Szlag. No to mamy problem. Braciszek nie odzywał się do mnie od ostatniej przysługi, która mu wyświadczyłam. A oni takiej odpowiedzi nie przyjmą. 
- Nie mam pojęcia gdzie jest Basil. Nie rozmawialiśmy ju-
Mężczyzna szarpnął mnie i posłał na stolik stojąc pod przeciwległą ścianą. Łupnęłam ciężko w twarde drewno, które zaskrzypiało podejrzliwie. Osunęłam się na podłogę, czując jak ktoś wymierza mi potężnego kopniaka w odsłonięte żebra. Krzyknęłam z bólu, gdy kopnięcie powtórzyło się. Kolejny raz i kolejny. Potem mężczyzna nadepnął mi na rękę, łamiąc palce ciężkim butem.
Ze skowytem bólu zwinęłam się w kłębek, starając się sprzeciwić, gdy brutalna ręka schwyciła mnie za kark i pociągnęła w górę tak, że wisiałam wyprężona. Cały lewy bok promieniował bólem, mieszając mi w głowie.
- I co ty na to? - spytał ten niższy, który mnie trzymał.
Splunęłam pomieszaną ze śliną krwią.
- Nie mam pojęcia, gdzie jest Basil - wyszeptałam.
Nie miałam odwagi spojrzeć w stronę Willa, modląc się w duchu, by ten nie poruszył się, nie odezwał, nie zwracając na siebie uwagi. 
- A ja sądzę, że doskonale wiesz. Tylko chronisz tyłek braciszka.
Puścił mnie i uderzyłam o podłogę, nieprzygotowana na kolejną falę ciosów. Nagle ustały, sprawiając, że otworzyłam jedno oko, ignorując zalewającą je krew. Will.
Cholera jasna. Mężczyzna stał na własnych nogach, nawet się nie chwiał i przyglądał się przeciwnikom. Tyle, że niewiele by mu to dało, bo był osaczony i bezbronny. Na chwilę złapałam jego wzrok, bezgłośnie prosząc go o to, by przestał, nie próbował.
Jednak, nim ktokolwiek zdołał go chociaż dotknąć, drzwi otworzyły się z hukiem i w ciasnym pomieszczeniu rozbrzmiał miękki odgłos kroków. Wysokie blondyn, o przenikliwych niebieskich oczach patrzył na oprawców z lekkim uśmieszkiem na twarzy.
- Dziewczyna mówi, że nie wie. To znaczy, że nie wie.
- A kto ty jesteś, do kurw...
Nie zdążył, bo ostrze świsnęło w powietrzu, wbijając się czysto w oko. Kolejny z prześladowców został uniesiony w górę.
- Zmiataj teraz do swojego alfy i powiedz mu, że Ella nic nie wie, Basil wykorzystał ja i więcej się nie pojawił. Będę wiedział, kiedy mówisz prawdę - blondyn mówił cały czas ze spokojem, tym bardziej przerażający.
Niższy z mężczyzn wybiegł, potykając się, gdy tylko anioł postawił go na ziemi.
- Cale, mój Boże - jęknęłam, zanosząc się kaszlem.
Zrobił krok w moją stronę, ale drogę zagrodził mu Will. Cale spojrzał na niego z uśmiechem.
- Spokojnie, rycerzyku, chcę jej pomóc. Znamy się z Ellą.
- Sam mogę jej pomóc.
Mężczyzna wzruszył ramionami.
- Apollo, hm?
Z trudem skinęłam głową. Will podszedł do mnie, kładąc ciepłą dłoń na zakrwawionym czole. W jego oczach widziałam troskę i gniew.
 Gdy przymknął oczy, przeszyło mnie znajome ciepło. William już kiedyś składał mnie do kupy, kiedy połamałam sobie rękę, w walce z jakimś cholerstwem. Nie wiem, ile to zajęło, ale ból mijał, zastępowany niezbyt przyjemnym mrowieniem. Wiedziałam, że zostaną ślady, jego moc usuwała urazy, nie tak drobne rzeczy jak siniaki.
Will otworzył oczy i delikatnie pogłaskał mnie po policzku.
- Przepraszam.
- Nie twoja wina - szepnęłam, pozwalając się przytulić.
Utonęłam w morzu znajomego zapachu i ciepła.Przez moment wszystko było dobrze, ale to uczucie napełniło mnie przerażeniem.Odkryłam, jak kurewsko się wkopałam, jak beznadziejnie zakochana byłam w Willu.
- Nie chciałbym przerywać, ale musimy się stąd wynosić - usłyszałam głos Cale'a.
Chwiejnie, przy pomocy Willa podniosłam się na nogi.

Will?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz