20 maj 2017

Od Felixa do Michaela

Drgnąłem, gdy ktoś niespodziewanie postawił przede mną wysoki, plastikowy pojemnik z shake'iem. Spojrzałem zaskoczony w górę, prosto w uśmiechniętą twarz Michaela.
- Cześć!
- Cześć - odparłem cicho.
- To nagroda za uratowanie mojego tyłka. Obiecałem.
Przysiadł się do stolika, jak gdyby nigdy nic. Rozejrzałem się dyskretnie, szukając wzrokiem którejś z dziewczyn. Żadnej nie było.
- Dzięki, ale chyba muszę podziękować - westchnąłem.
- No proszę, nie rób mi tego - zrobił szczenięce oczy.
Roześmiałem się tylko.
- Dobra, dobra, możesz przestać.
Niepewnie wziąłem mały łyk. Jeżeli wystarczająco długo potrzymam to w ustach, uda mi się wypić jak najmniej. Inaczej będę musiał zrezygnować z obiadu. A może i kolacji.
- I jak ci wyszło? Przydałem się do czegoś? - zapytałem o pierwsze, co przyszło mi do głowy.
- Nie czytałeś?
Uśmiechnąłem się z zakłopotaniem, pocierając ramię.
- Nie. Nie czytam nigdy nic o łyżwiarstwie i łyżwiarzach z naszej szkoły.
Odpowiedział szerokim uśmiechem.
- Nic nie szkodzi. W mojej osobistej opinii wyszło nieźle.
Mówił dalej, ale trochę się rozproszyłem. Zdarza mi się to, zwracam dużą uwagę na mimikę i gestykulację. Jestem estetą, więc Michael wzbudził moje zainteresowanie. Nie oceniajcie, lubię ładnych ludzi.
- Słuchasz mnie w ogóle? - pomachał ręką przed moim nosem.
Otrząsnąłem się.
- Co? Tak, tak, słucham, tak.
Przewrócił oczami.
- Akurat. Widzę, że się zawiesiłeś.
Niezwykle ciekawą dyskusję na temat zawieszania się przerwał nam dzwonek.
- Co masz? - ledwo za nim nadążałem, ma za długie nogi.
- Matmę. Chyba.
Uśmiechnął się jakby zobaczył co najmniej  Brada Pitta.
- Matematyka, królowa nauk i wszystkiego co istnieje.
Jęknąłem teatralnie.
- Jak możesz tak mówić. Ona i funkcje kwadratowe mnie nienawidzą.
- Cooo? Jakim cudem?!
Przetarłem twarz.
- Nie mam pojęcia.
- Mogę ci pomóc, jeżeli chcesz. Przypomnę sobie przy okazji.
Przyjrzałem mu się zaskoczony.
- Byłoby miło. Masz tu mój numer.
Wyjąłem długopis i szybko wypisałem na jego ręce cyfry. Widząc, że nauczyciel wchodzi już do klasy, puściłem się biegiem.
- Dzięki! - odkrzyknąłem tylko.
***
Wylądowałem podwójnego Axela, chwiejąc się paskudnie. Ryan zaklął gdzieś z trybun.
- Musisz jechać szybciej, Felix! Za mała prędkość i z potrójnego wychodzi ci podwójny.
Trudność polegała na tym, że chciałem wykonać ten skok wyjeżdżając z kombinacji, przez co rozpędzać będę musiał się po łuku. Przejechałem obok trybun, czując narastające zmęczenie. Jeszcze raz. Skoczyłem i znów nic z tego. Zirytowane podjechałem do wołającego mnie Ryana.
- Zmienimy to na Flipa. Nie zdążysz tego wyćwiczyć do zawodów.
Westchnąłem ciężko.
- Popracuję jeszcze nad tym i powiem ci jutro, dobrze?
Ryan pokręcił głową z dezaprobatą.
- Tylko się nie uszkodź. Muszę spadać. Powiem Maggie, żeby zostawiła ci światła.
Skinąłem głową i sięgnąłem po swoją butelkę wody.
Nie miałem pojęcia, ile czasu minęło, od kiedy wyszedł Ryan. Skakałem raz po razie, dopóki nie zrobiło mi się słabo. Dopiero wtedy zjechałem z lodu.
Spojrzałem na zegarek.
19:20
Szlag, jestem spóźniony już jakieś dwadzieścia minut. Umówiłem się z Michaelem, żeby wytłumaczył mi matmę.
- Tak myślałem, że tutaj cię znajdę.
Uniosłem głowę, spoglądając zaskoczony na chłopaka.
- Przepraszam. Ćwiczyłem skoki i trochę się zagapiłem.
Uśmiechnął się, ale ten uśmiech nie trwał długo.
- Felix, krew ci cieknie z nosa. I wyglądasz jak śmierć.
Klnąc szukałem chusteczki, którą natychmiast przycisnąłem sobie do nosa.
- To się zdarza - wymamrotałem.

Michael?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz