Moją uwagę przyciągnęła idąca para. Spoglądałem na nich kątem oka. Dwoje szczęśliwych ludzi, kobieta i mężczyzna. Wiedziałem, że w moim przypadku tak nigdy nie będzie, ja...byłem skazany na samotność. Byłem zbyt zły, byłem inny. Kilka drobnostek znaczyło dla mnie więcej niż dla reszty społeczeństwa. Gubiąc się w swoich myślach dotarłem do mieszkania. Wyciągnąłem butelkę wódki i szklankę, miałem wszystkiego dość. Nalałem sobie trunku i napiłem się trochę.
~~*~~~~*~~
Powoli otworzyłem oczy od razu poczułem ból głowy, światło wpadające przez okno raziło mnie. Podniosłem się z kanapy, ruszyłem do kuchni, napiłem się zimnej wody. Miałem wypić tylko trochę, a wyszło jak zawsze. Czy musiałem tak funkcjonować? Nie, a może jednak. Nie było dla mnie schronienia, musiałem radzić sobie sam z tym co czuję, nadal muszę. Codziennie maskuję to co jest realne, maskuję siebie, nie wiem kim jestem. Zacząłem stawiać kroki. Zakręciło mi się w głowie. Uderzałem ciałem o schody, zatrzymała mnie ściana. Cholera by to wzięła. Zajęczałem. Nie zamknąłem wczoraj drzwi od domu? Prześlicznie, cudownie. Podniosłem się szybko i wróciłem do mieszkania. Zamknąłem tym razem drzwi i zacząłem przeszukiwać kieszenie. Wyciągnąłem portfel, kilka drobniaków i jakiś papierek, był na nim numer i podpis: Everin. Wysiliłem się i podjąłem próbę przypomnienia sobie o wczorajszych zdarzeniach. Występ...klub, tak to na pewno. Rozmowa z jakąś kobietą, zawierucha w klubie...głowa cholernie bolała. Wystukałem numer na telefonie i napisałem sms's o treści: Hej. Udałem się do szafy, przydałoby się przebrać. Zabrałem koszulkę oraz dżinsowe, krótkie spodenki. Myślałem nad ciemną bluzą, w końcu ją też wziąłem. Poczłapałem do łazienki. Wymyłem się i ubrałem. Wyszedłem z pomieszczenia i wziąłem telefon do ręki.
Everin?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz