1 maj 2017

Od Lewisa do Aliciji

- Stephen, nie - mruknąłem do telefonu.
Było cholernie późno, Nico już dawno spał, a mój przyjaciel jakby nie rozumiał tego, że też chciałbym zasnąć. Nie mogłem się nawet ruszyć, by zmienić pozycję, bo Victor leżał na moich kolanach i mruczał z takim zadowoleniem, że nie miałem serca go przegonić.
- Hatter, to tylko kilka godzin. Poczarujesz trochę tę dziewczynę, nawet się nie musisz wysilać. Wystarczy, żebyś z nami posiedział.
- Nie mam kilku godzin.
Ileż można jedno i to samo.
- Caroline się nie dowie. Obiecuję. Jakby co, wszystko biorę na siebie.
On mógł sobie mówić, ale to nie jego kobieta będzie mu potem rzucać w twarz produktami spożywczymi, że na pewno ją zdradza. Lubiłem Caroline, ale czasem zbyt mocno reagowała na drobne sprawy. Nico nie lubił jej wcale.
- Niech ci będzie. Kilka godzin i nic więcej. Potem wychodzę, a ty nie masz do mnie pretensji - westchnąłem, drapiąc Victora za uchem.
- Dzięki, stary, jesteś wielki.
***
- Długo jeszcze? - jęknąłem, spoglądając na Stephena pytająco, odchylając się na krześle.
Siedzieliśmy w pizzeri już jakieś piętnaście minut.
- Człowieku, to są kobiety, pewne, że się spóźnią. Kiedy ty ostatnio byłeś na randce z kimś, kto nie był Lee ani Caroline.
Wzruszyłem ramionami. Dawno. Leslie i Caro nigdy się nie spóźniały. Z Lee nie spotykałem się oficjalnie, nie lubiła robić szopki, a Caroline ceniła sobie punktualność.
- O, idą.
Obejrzałem się, widząc wchodzące do lokalu kobiety. Lisę już znałem, a i ta druga wydawała mi się dziwnie znajoma. Możliwe, że spotkałem ją już wcześniej, ale dosyć szybko zapominam twarze. Mój umysł przechowuje jedynie istotne informacje.
Posłałem Lisie szeroki uśmiech, który skwitowała machnięciem ręki. Przedstawiła mi swoją towarzyszkę.
- Lewis - odparłem z kolejnym grzecznym uśmiechem.
Kobieta posłała mi dziwne spojrzenie, po czym skinęła mi głową.
Usiedliśmy ponownie. Rozmowa potoczyła się normalnie i po chwili przestało już być sztywnie. Zastanawiałem się, skąd mogę ją pamiętać. Byłem kompletnie zagubiony. Coś mi światło, pytanie gdzie.
- Właśnie, Alice, uczysz Nico, no nie? Czasami o tobie wspomina - rzucił Stephen.
O. Fakt. To stąd ją pamiętam, dziwna nauczycielka, której Stephen wysłał sushi, po tym, jak nie chciała przyjąć moich pieniędzy.
- Tak. Lubię Nico, miło mi to słyszeć - uśmiechnęła się.
- Trudno go nie lubić. Dzieciak jest piekielnie inteligentny. Tylko czasem zbyt sprytny na swój wiek.
Prychnąłem.
- Nie marudź, Chessur. To nie jego wina, że ciągle przegrywasz w Scrabble. Po prostu znasz za mało słów - kopnąłem go pod stołem.
- Skąd miałem wiedzieć, że istnieje coś takiego jak parwowiroza? - jęknął.
- Czy jest, do cholery, parwowiroza? - spytała Lisa, spoglądając na mnie z wypisanym na twarzy osłupieniem.
Wzruszyłem ramionami, uśmiechając się przepraszająco.
- Nie mam zielonego pojęcia. Psy na to chorują chyba.
- I kto tu jest idiota. Lewis - Wiem - Wszystko - Carter - Stephen kopnął mnie w kostkę.
- Jak dzieci - westchnęła siedząca obok mnie Alice.
Założyłem ręce na piersi i wydąłem dolną wargę, posyłając jej spojrzenie obrażonego chłopca.
- Nico robi to lepiej - zgrabnie odbiła piłeczkę.
Mój telefon zawibrował, sprawiając, że dyskretnie spojrzałem na ekran.
- Chester, powodzenia - rzuciłem, popychając telefon po stole w jego stronę.
Spojrzał na wyświetlacz, a potem na mnie z bolesną miną.
- Obiecałeś - uśmiechnąłem się wrednie.
- Zginę przez ciebie marnie.
- Teraz patrzcie. Stephen Fry w akcji poskramiania wściekłego smoka - uśmiechnąłem się z satysfakcją, widząc, jak Alice i Lisa zwracają baczną uwagę na Kota.
- Dobry wieczór, Caroline - odezwał się, a jego głos zmienił się zupełnie.
Brzmiał teraz automatycznie, chłodno.
- Niestety, Lewis jest na spotkaniu, nie może odebrać w tej chwili telefonu. Powiadomię go o tym, że dzwoniłaś.
Wykrzywił się w moją stronę.
- Nie sądzę, bym mógł go teraz wywołać, to byłoby nieprofesjonalne. Musisz poczekać.
Przewrócił oczami.
- W jego mieszkaniu?
Wyprostowałem się gwałtownie, kręcąc głową i cicho wymawiając słowo nie.
- Myślę, że ucieszy się z wizyty. Powiadomię go, gdy tylko spotkanie się zakończy.
Rozłączył się.
- Dlaczego mi to zrobiłeś? - jęknąłem, posyłając mu żałosne spojrzenie.

Alice?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz