3 cze 2017

Od Alex'a do Louise

Spojrzałem na blondynkę.
- Nie mam nawet czym się przemęczyć - uśmiechnąłem się lekko.
- Nigdy nic nie wiadomo - spojrzała na mnie.
- No dobrze, już dobrze - wsadziłem ręce w kieszenie spodni.
- To ja idę - uśmiechnęła się.
Pocałowaliśmy się na pożegnanie, cały czas patrzyłem na nią, dopóki nie zamknęła za sobą drzwi. Zostałem sam wraz z Sueno. Wolnym krokiem udałem się do salonu i usiadłem na fotelu. Westchnąłem cicho. Lou znała mnie jak nikt inny, lecz ja byłem dla niej zbyt dużym złem. Zbyt dużym. Każdego poranka budziłem się przy niej, lecz ona zasługiwała na kogoś innego. Na kogoś dobrego. Promienie rannego słońca ukazywały co zrobiłem, dziś była rozbita lampka, trochę wcześniej krople mojej krwi. A jeszcze wcześniej...Zacisnąłem mocno powieki. Jak Lou wróci muszę z nią porozmawiać. Muszę zadać kilka pytań. Oczywiście, jak zwykle coś zepsuję. Może myślę o swoim końcu zbyt często, lecz czasami dobrze zostać tylko przy tych myślach. Nie tym razem. Nie zasługuję na jej miłość, ja na nic nie zasługuję. Wstałem, szybko znalazłem kartkę papieru i długopis. Zasiadłem przy stole i zamyśliłem się. Zacząłem pisać.

Ciche bicie serca,
Słyszalne tylko przy tobie,
Wpadłem do uczuć miłości dworca,
Ujawniłaś mi się w swej własnej osobie,

Właśnie ty rozpalałaś mój każdy dzień,
Pozwalałaś przetrwać ciemne noce,
Wyzwalałaś mnie od każdych cierpień,
Ratowałaś od zastrzelenia przez samego siebie,

Próbowałem się w jakikolwiek sposób odwdzięczyć,
Lecz stać mnie było tylko na garstkę,
W porównaniu do ciebie,
Jestem tylko cieniem,

Pragnę twego szczęścia,
Więc dziś mój czas odejścia,
Wyrok śmierci dla mnie,
Lecz dla ciebie możliwość rozwinięcia skrzydeł,

Spojrzałem na zapisaną kartkę. Wiersz był dupny, żadna nowość. Zgiąłem kartkę wpół i schowałem do najgłębszej kieszeni. Powróciłem na fotel i czekałem. Na tą jedyną osobę, która trzyma mnie przy życiu w całym wszechświecie.


Louise?
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz