Czekałem cierpliwie, aż Anne-Marie w końcu wróci, choć na prawdę chciałem stąd iść. Żeby nie było, że nie jestem towarzyski - robiło się coraz później i trochę zaczynałem się martwić. I nie, tu uprzedzę różnego rodzaju spekulacje, nie boję się ciemności. Martwię się. Wiem, że wracanie o takiej porze nie jest zbyt bezpieczne teraz, kiedy w okolicy grasuje Łowca. No i nadal nie wiem, czy siostra wróciła już do domu. Ostatnimi czasy coraz rzadziej ją widuję, raczej nie należy do osób, które wracają o przyzwoitej porze.
Rozglądam się w poszukiwaniu jakiegokolwiek zegarka czy czegokolwiek, co byłoby w stanie wskazać mi godzinę, kiedy nagle słyszę łomot. Wyrwany z rozmyślań na początku nie mogę zrozumieć, co się dzieję. Jeszcze dwie sekundki i powoli moje pojmowanie rzeczywistości wraca i zauważam przed sobą piętrzący się stos książek.
- Co... - nie jestem w stanie dokończyć. Co tu się dzieję?
- To w ramach przeprosin - powiedziała nagle dziewczyna, czerwona na twarzy. Chyba dźwiganie tych wszystkich książek trochę wysiłku ją kosztowało. - Przeszkodziłam ci w czytaniu. Pomyślałam więc, że ci to jakoś wynagrodzę.
Uśmiechnęła się, wskazując na książki. Było ich... naprawdę sporo. A ja naprawdę miałem ochotę je przeczytać. Jednak...
- Nie mogę ich wziąć - mówię, choć nie bez ścisku w sercu.
- Dlaczego? - pyta, nie mogąc ukryć lekkiego zaskoczenia w głosie.
No właśnie, dlaczego?
- Po prostu... Nie masz za co przepraszać? - odpowiedziałem, choć chyba to wyszło bardziej jak pytanie. Mam nadzieję, że mimo wszystko tego nie usłyszała. W zasadzie to po części była prawda. To nie jej wina, że poszła do lasu nie znając drogi i się zgubiła... Tak, właśnie.
- Nalegam. - Uśmiechnęła się szerzej i podsunęła mi książki jeszcze bliżej. Wziąłem pierwszą książkę ze stosu. "Opowieść o dwóch miastach" - swoją drogą, świetna książka. Wziąłem kolejną książkę "Vathek". Nie najgorszy wybór. Był również "The Wide, Wide World", "Olivier Twist", gdzieś mi przemknęła "Duma i uprzedzenie" oraz "Mistrz i Małgorzata". Co tytuł, to coraz ciekawiej. Choć części z tych książek czytałem, to były i takie, których jeszcze na oczy nie widziałem, a z opisów zapowiadały się na dość interesujące, aby się za nie zabrać. Jednak nadal miałem pewne opory, przed zabraniem ich do domu...
- Na prawdę nie powinienem...
- Bez dyskusji. - powiedziała miło, aczkolwiek stanowczo. Chyba serio nie miałem nic do powiedzenia w tej sprawie. Spojrzałem zrezygnowany na książki. I jak ja mam je dodźwigać do domu?
- Um.. Dzięki? - powiedziałem, spoglądając na nią w geście kapitulacji - Niestety muszę się już zbierać. Późno jest i w ogóle.
Co ja wygaduję...
- Och. Jasne.
Odprowadziła mnie do drzwi i nawet mi je otworzyła (może dlatego, że przez ten stos książek nawet nie miałem możliwości sięgnąć po klamkę) i się pożegnaliśmy. Stanąłem jeszcze na chwilę na końcu uliczki, spojrzałem w niebo i westchnąłem ciężko na samą myśl drogi, jaka mnie jeszcze czeka do domu i, nie tracąc czasu, ruszyłem dalej w odmęty ciemności.
Anne-Marie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz