- Skończyłam – wyznałam, chowając resztki niewykorzystanego materiału do poręcznej apteczki.
- Widzę, że masz wprawę w tego typu rzeczach… - usłyszałam głos
chłopaka, gdy dokładnie przyglądał się swojej ręce. Wzruszyłam tylko
ramionami.
- Tata w przeszłości miał tendencję do łamania sobie kości podczas
pierwszych przemian. Ja to odziedziczyłam, przez co mama mnie
opatrywała, a gdy urodził się Aoi, również to miał i sama się
przyglądałam, jak to robić. Musiałam być użyteczna dla brata, gdy
rodzice zmarli… - zaczęłam opowiadać, podsuwając się w tył i ściągając
buty, by na końcu usiąść po turecku na łóżku rodziców. Pogładziłam lekko
brudną pościel, przypominając sobie czasy, gdy razem z trochę większym
czarnowłosym się tutaj zakradaliśmy, by obudzić rodziców. Nawet nie
poczułam, jak po moim policzku poleciała łza. Gdy tylko spadła na moją
dłoń, od razu się ogarnęłam, wycierając w tej chwili lekko mokre oczy.
- Wybacz, mimo tego, że nie powinnam już płakać, czasem mi się zdarza.
Te wspomnienia i w ogóle… Jeszcze to wydarzenie z dzisiaj – zaczęłam się
tłumaczyć, śmiejąc się przez łzy. Jednak po chwili nie mogłam ich
powstrzymać i rozbeczałam się jak małe dziecko.
- T-ta-tak b-ba-bardzo koch-koch-kocham braata – wyznałam z przerwami na
szlochanie. Padłam na łóżko, twarzą w poduszkę, dusząc w niej swój
płacz. Nie chciałam, by chłopcy mnie usłyszeli. Nie wypada tak dorosłej
osobie, ale jednak… Tak się bałam! Mimo wszystko tak się martwiłam, że
ona zaraz rzuci czymś w Aoi’ego i go zabije. Oprócz niego nie mam
nikogo. No niby jest Kohi, ale… Ona nie jest moim bratem… A ja chcę
widzieć, jak dorasta. Jak ma z czymś problem, jak pierwszy raz się
zakochuje, jak zastanawia się nad tym, by wyznać komuś miłość… Chcę
widzieć wszystko… Być przy nim na dobre i na złe. Tak bardzo chce mieć
psa, więc go zaadoptujemy. Kiedyś, ale to zrobimy. Nagle przypomniałam
sobie o obecności Jamesa przy mnie. Obróciłam głowę w stronę ściany,
powstrzymując się od dalszego wylewu łez. Taki wstyd… Taki wstyd tak
płakać przy prawie nieznajomym mężczyźnie, który prawdopodobnie uratował
życie mojego brata i jego przyjaciela. Mam tylko nadzieję, że nie
będzie się ze mnie śmiać…
James? Wybacz T-T
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz