26 cze 2017

Od Leona do Leann

Wyciągnąłem niezdarnie klucze z kieszeni i otworzyłem drzwi. Rzuciłem plecak na podłogę i wszedłem do salonu, gdzie na kanapie chrapała moja siostra. Będąc względnie cicho przeszedłem do swojej sypialni, gdzie wyciągnąłem czarne dresy i koszulkę z nadrukiem z Adventure Time. Ściągnąłem z siebie koszulę i nieco eleganckie spodnie. Wlazłem pod prysznic i umyłem się szybko, używając żelu pod prysznic Leann (tak ładnie pachnę teraz brzoskwiniami). Wytarłem się i włożyłem wcześniej wspomniane ubrania. Wyszedłem z łazienki nieomal uderzając Mozarta drzwiami. Przemknąłem do kuchni, żeby otworzyć lodówkę i wydać z siebie jęk rozpaczy. Była pusta. Zamknąłem ją i przesunąłem się do najbliższej szafki z jedzeniem. Jedyne co tam znalazłem to pudełko płatków, których żadne z nas nie lubi. Jak ono się tam w ogóle znalazło? Westchnąłem i wróciłem do salonu. Zrzuciłem blondynkę z kanapy.
- Wstawaj, grubasie - powiedziałem, przewieszając się przez oparcie i tykając jej plecy.
- Spadaj, ELIGIUSZ - wymamrotała i się podniosła. Spojrzała na mnie nienawistnie spod blond gniazda, które zrobiło jej się na głowie.
- Nie mamy nic do jedzenia, musimy iść do supermarketu - wymruczałem i przetoczyłem się na plecy.
- Nie chce mi się - powiedziała Leann, próbując znów wdrapać się na kanapę, co skutecznie jej udaremniałem.
- Mam to gdzieś, chodź - powiedziałem i zacząłem ją ciągnąć. Zaczęła się wyrywać.
- Okej, okej! Ale daj mi się chociaż przebrać - powiedziała, wskazując na swój uniform. Puściłem ją i pozwoliłem opaść na podłogę.
- Dobrze, ale się pośpiesz, bo nie wiem o której zamykają - znów mruknąłem i rzuciłem się na kanapę, która zatrzeszczała niepokojąco. Zrobiłem szybką listę zakupów i zajrzałem na moje konto bankowe. Z zadowoleniem zauważyłem, że przyszła moja premia za oprowadzenia paru wycieczek. Namówię Leann, żeby tym razem dała mi zapłacić. Zauważyłem, że ostatnio jakoś gorzej wygląda. Spędza sporo czasu w pracy, więc chociaż dzisiaj mogę trochę zdjąć jej ciężar z ramion. Weszła znów do pokoju tym razem ubrana w szary sweterek odsłaniający ramię i czarne szorty. Wziąłem telefon i poklepałem się po kieszeniach sprawdzając czy mam portfel (zostawiłem go w sypialni) i wyszliśmy. Po drodze do Netto pacnąłem Leann po głowie.
- Dzisiaj ja płacę, dostałem premię - spojrzała na mnie przewracając oczyma.
- Uważaj bo Ci pozwolę - powiedziała popychając mnie lekko.
- Pozwolisz, bo ty zamówisz dzisiaj chińskie żarcie - przez chwilę udała, że się zastanawia, opierając głowę na dłoni.
- Stoi - rzuciła i rozczochrała mi włosy.
***
Weszliśmy do supermarketu, a ja rozejrzałem się nieprzytomnie,
- Leann, weź wózek - poleciłem siostrze i wszedłem w głąb pierwszej alejki. Zacząłem wybierać warzywa - pomidory, cukinia i marchewki koniecznie musiały się znaleźć w naszej kuchni. Nie umiem bez nich żyć. Po chwili obok mnie zjawiła się Leann z wózkiem. Czułem na sobie jej wzrok.
- Nie, Leann - powiedziałem, nie odwracając się nawet w jej stronę. Wiedziałem, że nie dam rady oprzeć się jej szczenięcym spojrzeniu. 
- Ale prooooszę! - wyjęczała i rzuciła we mnie pomidorkiem koktajlowym, który szybko złapałem i wrzuciłem do torebki. Spojrzałem na nią nienawistnie, by spotkać się z jej spojrzeniem zbitego mopsika. Podeszła i uczepiła się mojego rękawa.
- Proszę? - powiedziała cicho a ja westchnąłem. 
- Okej. Ale nie przynieś mi wstydu - ostrzegłem a Leann pisnęła entuzjastycznie i zaczęła wdrapywać się do wózka. Gdy już w nim siedziała stanęła przytrzymując się stojaka na woreczki foliowe i wyciągnęła dłoń przed siebie, robiąc pozę superbohatera.
- Na walkę z mrożonkami! - wykrzyknęła a ja szybko pociągnąłem ją do dołu.
- Siadaj głupia - wymamrotałem, czując na nas spojrzenia ludzi. Siostra zaśmiała się tylko i usiadła. Podałem jej torebki, które posadziła obok siebie, zaglądając jednak ciekawa do środka. Podszedłem i popchnąłem wózek dalej, siłując się z wagą kobiety. Podjechałem do następnej alejki z pieczywem.
- Chcesz coś? - spytałem a Leann uśmiechnęła się, robiąc głupią minę. 
- PĄCZKIII - zapiszczała a ja wsunąłem parę donutów i croissantów do papierowej torby, którą także podałem Leann. Poprowadziłem wózek jeszcze dalej.
***
Wyszliśmy ze sklepu, każde z nas niosące po płóciennej torbie.
- Leon? - zaczęła Leann a ja spojrzałem na nią pytająco.
- Nie mam ochoty na chińszczyznę - wyjęczała a ja palnąłem ją lekko w głowę.
- To jej nabierz - westchnąłem.

Leann?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz