- Masz. Napij się. - rozbrzmiewa w mojej głowie.
Czuję niesamowite gorąco i chłód w miejscu gdzie trzymam ścierkę z lodem.
- Yhym...dziękuję - mówię niewyraźnie i sięgam po butelkę. Upijam kilka łyków i świadomość zaczyna wracać od razu szybciej. Pojawia się uczucie zmęczenia. Czuje brzęczenie telefonu w kieszeni. Marszczę brwi, odkładam lód gdzieś na bok i sięgam do kieszeni. Telefon jest pęknięty, cholera, trudno. Louise dzwoni. Odbieram. - Halo?
- Alex! W końcu odebrałeś, gdzie ty jesteś? - pyta.
- Na mieście, szukam różnych rzeczy dla dzieciaków - staram się mówić normalnie.
- Ym, no dobrze.
- Nie musisz się martwić, a po za tym pamiętasz, że nie możesz się stresować - odpowiadam.
- Mhm, wróć niedługo.
- Jasne.
- Do zobaczenia - blondynka się rozłącza.
Wzdycham, powoli wracam do normalnego stanu. Czuję lekkie pieczenie na czole. Zwracam się ku Clarie? Tak, tak miała na imię, to pamiętam.
- Co się stało? - pytam.
- Co się stało...- mruczy zamyślona - No..wiesz, taki mały wypadek, spadłeś z konia, dość niefortunnie.
- Rozumiem, widzisz, mówiłem, że się nie nadaję - lekko się uśmiecham przypominają naszą wcześniejszą rozmowę.
Dotykam piekącego miejsca i ból nasila się, odsuwam palce i spoglądam na nie, widzę i czuję własną krew.
- Zamknij się - mruczy kobieta.
Słyszę kroki i kątem oka widzę jak inna dziewczyna znika z pomieszczenia. Dochodzi mnie dźwięk jak Clarie zaczyna szybciej oddychać, zauważam, że jej głowa jest spuszczona ku dołowi. Zasłania twarz dłońmi, jednak po chwili jej palce znajdują się w okolicach skroni. Zaczynam powoli rozumieć co się dzieje. Kobieta zaczyna się trząść, moje wilcze zmysły wyczuwają krew, tym razem nie moją, lecz należącą do niej.
- Wszystko w porządku? - pytam cicho. Drgawki kobiety zwiększają się, mija kilka chwil i się podnosi. Zaczyna miotać się po pokoju i szeptać coś do siebie. Uderza mocno ręką o ścianę, kolejny raz, kolejny i kolejny - Clarie...
Kobieta wbija paznokcie we własne nadgarstki. Wstaję i przykucam przy niej, sam nie czuję się jakoś dobrze. Widzę, że krwotok jest całkiem silny, odnajduję ścierkę, odwijam lód, zabieram sam materiał i podchodzę do mojej towarzyszki. Jej oddech powoli się uspokaja. Wzrok zdaje się być przytomny. Podaję jej ścierkę, przykłada ją do nosa.
- Ja...- mówi zdezorientowana.
- Spokojnie, spokojnie, co się dzieje? - pytam.
Siadam czując jak lekko słabnę, mrugam kilka razy i oczekuję na odpowiedź.
Clarie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz