16 lip 2017

Od Leona - Event (2)

Zaczęło się jak zwykle - Leann wyrzuciła mnie z mieszkania. Tym razem nie wiem dlaczego. Wraz z Evelyn paplały coś o ostatecznym planie unicestwienia mężczyzn. Tak więc teraz błąkałem się po ulicach San Lizele, szukając sobie czegoś do roboty. Szurając butami po bruku rozglądałem się za jakimś miejscem, w którym mógłbym miło spędzić czas. Gdy w końcu dostrzegłem takie miejsce, zegarek wskazywał już prawie 23. Przynajmniej było względnie ciepło. Wszedłem do baru, rozglądając się dyskretnie. Jedyną osobą, która wzbudzała moje podejrzenia był gość w kącie, zakapturzony, nie pokazujący twarzy. Nie miałem mu jednak nic do zarzucenia, a broń była nadal sprytnie ukryta w moich ubraniach - na wszelki wypadek. Usiadłem na pierwszym, na szczęście nie lepiącym się stołku barowym z brzegu i poprosiłem barmana o kufel piwa. Ten na początku mnie zignorował, dopiero gdy zwróciłem mu drugi raz uwagę z grymasem zaczął przygotowywać mój trunek. Stary, jeśli tak nie lubisz tej pracy czemu nie znajdziesz innej? Westchnąłem. Postawił przede mną moje zamówienie, które smętnie zacząłem popijać. Nie miałem żadnego innego pomysłu na spędzenie nocy, a bałem się, że jeśli wrócę przed drugą, skończę z ogolonymi brwiami, tak jak już to kiedyś się stało. Z Leann nigdy nic nie wiadomo. Nagle ktoś zajął miejsce tuż obok mnie. Starałem się nie zwracać uwagi, lecz patrząc na to ile miejsc było dostępnych, wybranie tego tuż obok mnie, było niepokojącym wyborem. Kątem oka spojrzałem na mojego sąsiada i zamarłem. Była to kobieta. Ale za to jaka. Spod burzy czarnych loków, spoglądały na mnie wielkie, niebieskie oczy. Jej skóra była jasna, tak, że lekki rumieniec na jej policzkach ładnie się odznaczał. Ubrana była w czarną sukienkę na długi rękaw, ze średnim dekoltem, sięgającą jej do kolan. Subtelnie mówiąc, idealna. Zauważyła moje spojrzenie i uśmiechnęła się lekko. Dłonią delikatnie poprawiła włosy. Odkaszlnąłem i odwróciłem się. Znów się napiłem i odstawiłem kufel, po chwili moich uszu dotarł delikatny śmiech. Kobieta siedząca obok mnie chichotała, odruchowo zasłaniając usta ręką. Spojrzałem na nią pytająco, a ona z torby, którą trzymała na kolanach wyciągnęła paczkę chusteczek.
- Mogą Ci się przydać - powiedziała a ja się rozpłynąłem. Jej głos pewnie mógł leczyć raka. Ale jednocześnie przekrzywiłem głowę, marszcząc brwi. Na ten widok jeszcze bardziej się uśmiechnęła.
- Masz wąsy z pianki - zaśmiała się a ja strzeliłem facepalma. Nieśmiało wziąłem proponowane chusteczki i wytarłem twarz.
- Lepiej? - spytałem.
- Od samego początku było dobrze, ale tak, lepiej - powiedziała i puściła mi oczko. Nieomal się zakrztusiłem własną śliną.
- Więc, co tutaj robisz? - spytałem gdy odzyskałem kontrolę nad swoim ciałem. Come on. Atrakcyjna kobieta. Podrywająca mnie. To nie mogło się dziać naprawdę.
- Facet mnie wystawił, więc szukam alternatywy - westchnęła i oparła łokcie na barze. Co za baran ją wystawił?! Ją?! Zagryzłem wargę.
- Czy spełnię wymagania jeśli postawię ci drinka? - spytałem instynktownie, a jej oczy zabłyszczały radośnie.
- Już je spełniasz - powiedziała i nachyliła się w moją stronę. - Ale drinkiem nie pogardzę - uśmiechnęła się. Przełożyła nogę, opierając ją na kolanie, "niechcący" ocierając ją najpierw o mnie. Ponownie zawołałem barmana, który nagle chyba zachęcony obecnością mojej towarzyszki, szybciej rozlał zamówione dwa kieliszki wódki, uśmiechając się obleśnie. Wznieśliśmy toast i wypiliśmy drinki, patrząc na siebie porozumiewawczo.
- A ty co tutaj robisz? - zapytała, krzywiąc się jeszcze lekko pod wpływem alkoholu. Moja mina pewnie nie wydawała się zbyt szczęśliwa, gdy to usłyszałem. Przełknąłem jednak godność.
- Siostra mnie wyrzuciła z mieszkania - przyznałem się a ona się zaśmiała.
- Poważnie? - zmrużyła oczy rozbawiona a ja pokiwałem głową.
- Jak coś to mam puste mieszkanie, nie tak daleko stąd. Z dala... - tu zapauzowała i rzuciła ostentacyjne spojrzenie w stronę barmana. - Od pewnych dokuczliwych rzeczy - westchnęła i spojrzała na mnie pytająco. Wyciągnąłem portfel i położyłem na ladzie należność za nasze napoje, przesuwając je w stronę barmana. Wstałem i podążyłem za kobietą, która już kierowała się w stronę wyjścia.
***
Lucy, bo tak nazywała się kobieta, wyciągnęła klucze i otwierała drzwi. Stałem za nią, czekając aż wpuści mnie do środka. Po chwili mieszkanie było już otwarte a ona zapraszała mnie wewnątrz. Wszedłem, a moim oczom ukazało się schludne, ładnie umeblowane mieszkanie. Kobieta stanęła przede mną.
- Masz ochotę na coś do picia? - zapytała a ja pokręciłem głową.
- Nie, raczej nie - odpowiedziałem robiąc krok do przodu. 
- Jesteś pewien? Wyglądasz na spragnionego - stwierdziła, także podchodząc bliżej i kładąc dłonie na moich ramionach. Oparłem dłonie na jej biodrach. Już nie siliłem się na odpowiedź, po prostu pocałowałem ją, kończąc te wszystkie nieszczęsne flirty. Dzieci są w tym lepsze od nas. Od razu odpowiedziała, a ja czułem przyjemne mrowienie, rozchodzące się po całym moim ciele. Przyciągnąłem ją bliżej siebie, na co zareagowała mrukiem rozkoszy. Czułem, że kolana pode mną słabną i przeklnąłem. Nie było to w pozytywnym sensie. Odsunąłem się od niej i spojrzałem na nią rozczarowany.
- Sukkub? Serio? - spytałem zawiedziony a ona zdmuchnęła włosy z twarzy i przygryzła wargę. Jej mina także nie była zbyt zadowolona.
- Bardzo Ci to przeszkadza? - popatrzyła na mnie prosząco a ja spojrzałem na nią skonsternowany. Jej smukłe palce zaczęły się bawić guzikami mojej koszuli. Westchnąłem.
- W sumie to nie - rzuciłem i znów pochyliłem się do pocałunku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz