14 lip 2017

Od Felixa do Michaela

- A oto i moje królestwo - powiedziałem z rozbawieniem, otwierając drzwi domu.
Michael wszedł tuż za mną. Zdjąłem buty i poszedłem do kuchni, by zobaczyć tam Marge, naszą gospodynię i osobę, która przez długi czas zastępowała mi oboje rodziców w czasie ich nieobecności.
- Felix, jak w szkole?
- Świetnie, jak zwykle - uśmiechnąłem się do starszej kobiety promiennie.
- To jest Michael, kolega ze szkoły, pouczy mnie matmy - przedstawiłem chłopaka.
Michael przywitał się grzecznie. Nie uciekł mi domyślny uśmiech Marge, gdy mówiła:
- Już pójdę chłopcy, nie będę wam przeszkadzać. 
Gospodyni wiedziała o mojej seksualności, była jedną z pierwszych osób, którym się zwierzyłem. Przewróciłem więc tylko oczami, nieco zawstydzony.
- Chcesz herbaty? -  spytałem, gdy kobieta już wyszła.
- Chętnie.
Przygotowałem napój i ostrożnie niosąc kubki poczłapaliśmy po schodach na górę. Otworzyłem drzwi do mojego pokoju, puszczając Michaela przodem.Uprzątnąłem biurko, byśmy mieli się gdzie rozłożyć z materiałami. Zajęty tym, nie spostrzegłem, że uwagę mojego znajomego przykuła kotka, rozwalona w błogim spokoju na parapecie.
Przywykłem już do jej obecności, na tyle, że czasem nawet jej nie zauważałem.
- Jest cudowna - uśmiechnąłem się, łapiąc kotkę i podnosząc ją, by Michael mógł ją bez problemu pogłaskać.
Co dziwne, nawet nie protestowała.
- Nie jest moja, nawet nie wiem czyja. Któregoś dnia po prostu znalazłem ją tutaj. I teraz tak sobie przychodzi i wychodzi, kiedy chce.
Zabranie się za matmę poszło nam dość opornie. Nagle pojawiło się mnóstwo rzeczy, które okazywały sie ciekawsze niż sama nauka.
- O, a tu jestem z mamą, na moim pierwszym wygranym konkursie. Miałem jakieś pięć lat - powiedziałem, wskazując fotografię, jedną z licznych, wiszących na ścianie mojego pokoju, przyklejonych czym się dało. Oprócz nich powiesiłem też na drzwiach wszystkie zdobyte przez lata medale. Aktualnie przykrywała je jednak rzucona tam bluza.
- Włosy też ci wtedy stały - roześmiał się Michael.
Prychnąłem, dźgając go łokciem.
- Oj, zamknij się, byłem uroczy.
- Nie mówię, że nie. Kakadu też bywają urocze. 
Jakoś tak wyszło, że musieliśmy jednak przejść do lekcji. Michael okazał się świetnym korepetytorem. Tłumaczył cierpliwie, nawet wtedy, kiedy zadawałem najgłupsze pytania i myliłem się w zadaniu, które tłumaczył mi setny raz.
- Jeżeli nie ma b, musisz z tego zrobić skróconego mnożenia, wtedy wyjdą ci x, których szukasz.
Wyrysowałem kolejną parabolę i kolejną i kolejną, robiłem zadania, ale wreszcie załapałem.
- No,  teraz wystarczy, że poćwiczysz przed samą kartkówką i dasz sobie radę.
- Wielkie dzięki, myślałem, że to zawalę.
Odprowadziłem go do drzwi.
- Hej, Michael - rzuciłem, kiedy już wychodził.
Odwrócił się, by na mnie spojrzeć.
- Spotkajmy się kiedyś. Miło się rozmawiało - uśmiechnąłem się nieśmiało.

Michael?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz